piątek, 26 czerwca 2015

Święto muzyki!

Pierwszy dzień lata...
Czy w Polsce można to było poczuć w ostatnią niedzielę?
Zwykle jest wesoło, jeszcze lepiej gdy dopisze pogoda i na własnej skórze można poczuć to lato! Mnóstwo festynów, pikników, koncertów, słynne "wianki nad Wisłą"...
Tak było zapewne i w ten miniony weekend :)

A tu?

Jeśli chodzi o poczucie lata, to uwierzcie mi, czuję je już od kwietnia! Wiosna chyba omija te rejony...
Jeśli zaś chodzi o świąteczny, wesoły nastrój, towarzyszący nadejściu tej najlepszej, nieodmiennie kojarzonej z wakacjami, przez co jeszcze bardziej lubianej, pory roku, to zdecydowanie było nam dane tu tego doświadczyć!
A to dlatego, że w Avignon w niedzielę, 21 czerwca, miało miejsce "Święto Muzyki". Byłam przekonana, że ma to związek z obchodzonym w tym samym dniu akurat w tym roku Dniem Ojca tu we Francji i że z całą pewnością jest to impreza "avignońska" - charakterystyczna dla tego konkretnego miasteczka, gdzie z resztą za niespełna 2 tygodnie rozpocznie się słynny na cały świat festiwal teatralny. Mój tok rozumowania był więc taki, że miasto "artystyczne", centrum kulturalne itp. itd., to zanim zaczną się spektakle to trochę musi być też muzycznie...itd. itp. :)  

Okazuje się jednak, że święto to nie jest charakterystyczne jedynie dla Avignon, a jest to impreza o charakterze ogólnoświatowym (!) obchodzona 21 czerwca, czyli pierwszego dnia lata! 
A to Ci nowina... 
Jakoś gdy byliśmy w Polsce tego nie zauważyłam!
Tutaj jednak nie dało się po prostu tego ominąć!
Nie mogło to umknąć niczyjej uwadze!
Nie można też było przejść obok tego całego "zamieszania" obojętnie!!!
A to dlatego, że to święto muzyki odbywało się tu wszędzie!
Nie w teatrach, nie (tylko) na scenach, ale dosłownie wszędzie!
Co kilka, kilkanaście metrów mijaliśmy na swojej drodze grających, muzykujących ludzi! 
Wszystkie style i rodzaje muzyki, totalna kakofonia dźwięków!
Spotkaliśmy na naszej trasie spacerowej kilka scen, ale też konsole z głośnikami wystawione na prowizorycznym stoliku, kapelę rockową grającą pod przystankiem autobusowym (i śpiewającą po francusku - to akurat nie był mój ulubiony zespół, rock po francusku - masakra!), zespół jazzowy rozstawiony pod kaplicą i wiele, wiele innych, a wszystkie te grupki otoczone były wianuszkiem fanów muzyki!
Ludzie grali siedząc, stojąc i spacerując (pierwsza fotografia przedstawia korowód "pomarańczowych grajków", którzy grali na wszystkim i szli przez całe miasto !!! totalnie fantastycznie!!!), a inni tanecznym krokiem podążali od zespołu do zespołu, od jednego koncertu do drugiego, z własnymi krzesełkami pod pachą, by zatrzymać się choć na chwilę i podelektować kolejnymi wykonami!
To tak jakby być na 5-7 koncertach jednego dnia!
Można było też spróbować swoich sił w rozlicznych tańcach! 
Całe miasto zalała fala tańczących, śpiewających, a przede wszystkim grających, uradowanych!!! ludzi!
Byłam totalnie zauroczona tym co zobaczyłam!
Fantastycznie było przespacerować się tymi tonącymi w dźwiękach ulicami, z zaciekawieniem przestępując kolejne przecznice, by przekonać się skąd też dobiega ta melodia lub zgadywać co też się słyszy... W tych wąskich uliczkach starego miasta, gdzie każdy odgłos odbija się od okolicznych budynków, nie lada wyzwaniem było wytypować, z której strony dobiegają do nas głosy :)
Ledwo wróciłam do domu - tak się złaziliśmy, a z pewnością widzieliśmy jedynie część z "wystawiających" się grup! Było jednak warto trochę pocierpieć z powodu obrzęku stóp, bo święto muzyki tutaj jest naprawdę niesamowitą imprezą!!!

Poniżej zaledwie kilka fotek z tego co też napotkaliśmy na naszej trasie...
Czasem było zbyt dużo ludzi by móc uchwycić muzyków, a czasem ulokowali się w takim miejscu że żadną siłą nasz skromny aparacik nie był w stanie tego "udźwignąć".  
Mam jednak nadzieję, że te kilka zdjęć, które udało mi się pstryknąć pozwoli wam choć odrobinę poczuć klimat tego barwnego wydarzenia!

Gorące rytmy wybijane przez ok. 50-osobową grupę przemierzającą miasto z "muzyką w swoich rękach"

Scena na jednym z głównych placów miasta, przy Les Halles; wysłuchaliśmy tu kilku naprawdę fajnie zagranych rock 'n' rollowych kawałków :)
Rock pod przystankiem autobusowym (niestety po francusku, zgroza!!!)
Piosenka aktorska czy może jakieś etniczne rytmy, trudno było stwierdzić, bo druga kapela grała za blisko, a mi nie udało się bliżej podejść!

Jazzowy band, który grał totalnie fantastycznie...zapełnił wszystkie stoliki okolicznych knajpek do ostatniego miejsca :)

...byłam nimi absolutnie oczarowana!!!
Początkująca grupa rockowa... jeśli chodzi o moje odczucia: może gdyby nie śpiewali... ale i tak mieli sporą widownię! Właśnie to mi się podobało, stare, dobre "śpiewać każdy może"!! Chcieli, to się wystawili i grali! Gdzieś muszą próbować, trenować i się doskonalić!
La Republica i imprezujące dzieciaki...ciężko było uchwycić band - za dużo ruchu wokół!
Kolejna kapela rockowa, która bardzo rzetelnie wykonała kilka starych, dobrze znanych coverów! Grali świetnie! Nie dało się przebić przez plac! - tak dużą mieli widownię... Mi udało się przycupnąć na chwilę na skraju fontanny, by wysłuchać w ich wykonaniu słynnego "Purple Rain" :)
Po jednej stronie ulicy kubańskie gorące rytmy, zaraz obok bezpłatny kurs tańca "tu i teraz", a na przeciwko straganik z odpowiednimi drinkami :)

Szkoda, że święto muzyki trwało tylko jeden dzień...
Powinno, tak jak festiwal teatralny trwać cały miesiąc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz