wtorek, 24 kwietnia 2018

Metryczka 3D dla chrześnicy

Choć tego tu nie widać całkiem sporo ostatnio narobiłam...
Stety-niestety, nie miałam kiedy pochwalić się tym na blogu!

Dziś pochwalę się kolejną ramką - metryczką, która wyszła spod mojej ręki.

Jeśli byliście tu ze mną rok temu, to wiecie, że nasz Adasiek ma siostrę cioteczną "prawie bliźniaczkę" ;) Mnie przyjmowali na oddział szpitalny, gdy dziewczyny, moja szwagierka z Natalą, cieszyły się już zamianą stanu 2w1 na 1+1. Gdyby ktoś popatrzył z boku to na mur beton stwierdziłby, że to jakieś wyścigi kto się pierwszy pobierze, zaciąży czy ochrzci :P A prawda jest taka, że to życie układa takie zabawne scenariusze. I tak, ślubowali sobie 2 tygodnie przed nami, w ciążę z drugimi dzieciakami zaszłyśmy w tym samym czasie, choć obie zgodnie twierdziłyśmy kilka tygodni wcześniej, że szanse są na to znikome... Między narodzinami Natalii (27.05.17) a Adaśka (31.05.17) minęło dokładnie 80 godzin i 45 minut, choć w terminach różniłyśmy się o 2 tygodnie ;) Chrzciny także miały być "osobno". My datę chrztu Adasia wybraliśmy jeszcze zanim się urodził, ale o tym innym razem. W pierwszej wersji Natala miała mieć swoje pierwsze kościelne święto jeszcze latem. Później zapadała decyzja o tym, że nastąpi to w lutym. Niestety koniec zimy był pogromem chorobowym w naszej familii i wymieniając się zarazami przeszło miesiąc prychaliśmy, kichaliśmy i inhalowaliśmy się na zmianę. Gdy w końcu doszliśmy do siebie okazało się był już marzec. Kolejny termin wyznaczono na 21.04, a ostatecznie zmieniono go na 1.04, czyli na Niedzielę Wielkanocną. Tym sposobem znów raz za razem ogarnialiśmy uroczystości rodzinne. I dodatkowo "wymieniliśmy się" chrzestnymi matkami, bo ja podawałam Natalę, a tydzień później jej mama stała z nami w pierwszym rzędzie z szatką dla Adaśka :P

W prezencie chrzcinowym nie mogło oczywiście zabraknąć wózka, który przysługuje już niejako "z urzędu" :P
Nie mogłam się jednak powstrzymać, by nie wykleić czegoś jeszcze. Po sukcesie wykonawczym, za jaki poczytuję ramkę-metryczkę dla Mieszka, postanowiłam kolejny raz postawić na ramkę i odnotować w niej Natalkowe "liczby narodzinowe" :)
Tak powstała kolejna metryczka do mojej galerii dumy.

Jak Wam się podoba?
(metryczka oczywiście, bo moja Chrześnica to niemożliwy słodziak, bezdyskusyjnie! :P )

czwartek, 12 kwietnia 2018

Mole książkowe nadają

Dziś będzie książkowo, bo nieodmiennie to książki pochłaniają najwięcej naszego wspólnego czasu <3
Moja siostra, uwielbiana przez Pyzkę ciocia "Ziuzia" :D wygrała jakiś czas temu w facebookowym konkursie wydawnictwa Mamika, w których i ja jestem ostatnio 'arcyaktywna', książkę "Listy od Feliksa. Nowe przygody". Książeczka, ku naszej radości trafiła do nas :) 
Czy nam się spodobała?

 

Mamy już kilka zająców vel królików w naszej biblioteczce (Pzyce to zdecydowanie wszystko jedno, czy posiadacz długich uszu zwie się królikiem czy zającem), dlaczego więc piszę właśnie o tym?
Ano dlatego, że Feliks skradł nasze serca!
Ale po kolei....

Jak wskazuje sam tytuł "Listy od Feliksa. Nowe przygody" to kolejna książka o przeżyciach zająca. Główny bohater na stałe mieszka w Munster w Niemczech u boku swej małej właścicielki, Zosi. Jednak Feliks to żądny przygód pluszak, który nie potrafi usiedzieć w miejscu i ciężko zastać go w domu. Zwiedził już kawał świata, także w przeszłości (!), a nawet opuścił na chwilę naszą piękną planetę, by popatrzeć na nią z kosmosu! Teraz, w trzeciej części, mały zając odkrywa glob, a wszystko to za sprawą samodzielnie skonstruowanego przez Zosię balona, który zabiera go na tę niezwykłą eskapadę wprost z niemieckiego podwórka. 
Wyjątkowa podróż dookoła świata relacjonowana jest przez Feliksa w kolejnych listach, które przyjaciel wysyła swej opiekunce z najróżniejszych zakątków. Wiadomości, które otrzymuje Zosia nadawane są z Księżyca, Arktyki, a nawet Karaibów czy Australii! W zabawnych, niekiedy nieco ilustrowanych liścikach, zając opowiada o tym co spotkało go w trakcie wyprawy, kogo spotkał, gdzie dotarł i co tam zobaczył. Każda z notatek przesłanych Zosi zawiera także garść informacji o Ziemi i środowisku, rozszerzanych następnie przez Zosię w rozważaniach po przeczytaniu listu. 
I uwaga! 
Teraz będzie HIT:
Wszystkie te listy są w książce!
Najprawdziwsze listy w najprawdziwszych kopertach :D
A i to nie koniec rewelacji :)
Poza listami w kopertach umieszczone są także niespodzianki dla małych czytelników. W kolejnych kopertach odnaleźć można najprawdziwsze zdjęcie NASA naszej błękitnej planety, a także alfabet morski oraz słynny znak drogowy z kangurami, prosto z Australii. 
Dobrze wiecie jak dzieciaki uwielbiają prezenty, a te w książce to najprawdziwsze niespodzianki od Feliksa. Jakże więc go nie kochać? 
Moja Pyzka jest zauroczona Feliksem i jego historią, a "Mamoooo, to jest list! Prawdziwy list od Feliksa" słyszę za każdym razem, gdy sięgamy po przygody zająca. 

 

Trochę obawiałam się, że nie znając pierwszych dwóch części przygód Feliksa ciężko będzie nam odnaleźć się w kontynuacji historii, ale były to obawy zupełnie bezpodstawne. Odwołania do wcześniejszych wydarzeń są ogólne i jasne, więc przy czytaniu nie ma kłopotów z niewiadomymi czy niedopowiedzeniami w tej kwestii. 
Osobiście przeszkadza mi trochę sposób rozdziału tekstu na stronach, a raczej jego brak. Mógłby być bardziej podzielony na kolejne "epizody", a nie pisany niemal ciągiem. Nie ma to znaczenia dla młodego fana literatury, któremu czyta mama, ale już starszy czytelnik może się zgubić. Delikatnie uwiera mnie też czcionka, bo jestem fanką "okrąglejszych liter" aniżeli tych kanciastych, ale to oczywiście takie czepialstwo z mojej strony :) 

Książka w przystępny, łagodny sposób dostarcza wiedzy o Ziemi, porusza kwestię ochrony środowiska i troski o planetę. Informacje te są jednak tylko zagajeniem i przyczynkiem do dalszych poszukiwań oraz rozwinięcia danego tematu.  Choć myślę, że najlepiej sprawdziłaby się dla grupy wiekowej 5+ to przy takich maluchach jak moja Pyzka również można dobrze bawić się poznając przygody Feliksa. Pyza każdorazowo jest tak zasłuchana, że nie ma opcji, by podzielić czytanie na części! No i obowiązkowo zawsze sama otwiera listy oraz dzierży w dłoni cenne upominki :)

Serdecznie polecamy "Listy od Feliksa. Nowe przygody" od Wydawnictwa Mamika
My już wiemy, że chcemy poznać inne przygody Feliksa i koniecznie musimy uzupełnić biblioteczkę o pierwsze tytuły z tej serii :)