środa, 3 czerwca 2015

Marsylia - Majówka 4.0 (ostatnia...)

Ostatni długi weekend zbiegł nam się w czasie z przyjazdem gości z Polski :-)

Dłuuugo przyszło nam czekać na pierwsze odwiedziny!

Kiedy wyjeżdżaliśmy do Avignon wszyscy zapowiadali się z wizytą... Nam tylko w to graj, bo jesteśmy tu tylko we dwoje i czasem już nie możemy na siebie patrzeć :P
No, ale obietnice obietnicami i ostatecznie goście nie walą do nas drzwiami i oknami... (nie czuję jak rymuję?:) ). 

W końcu jednak trafili się śmiałkowie, którzy zdecydowali się spędzić z nami trochę czasu :-) Przylot przypadł akurat na niedzielę, lądowanie w Marsylii, a że to blisko - wybraliśmy się po nich na lotnisko :-) (hmmm, może resztę posta napiszę wierszem?! :-) ). Lądowanie o 19:40 - trochę późno, ale z każdego minusa można zrobić wielki plus... Wykorzystaliśmy ten dzień do cna! Ograniczając "puste przebiegi", skoro już mieliśmy być na lazurowym wybrzeżu, skorzystaliśmy z okazji i obejrzeliśmy co nieco to drugie co do wielkości miasto Francji.

W Marsylii "zameldowaliśmy się" około 11 i rozpoczęliśmy tour przez miasto!
Po wcześniejszym rekonesansie zdecydowaliśmy, że na naszej trasie nie może zabraknąć górującej nad miastem Bazyliki Notre-Dame, zamku d'If na wyspie If i włóczęgi po dzielnicy portowej. Pozostałe plany były dość luźne i zależały od tego na ile wystarczy nam nóg :-)

W ostatniej prawie chwili zmieniliśmy zdanie co do tego, że do bazyliki wybierzemy się pieszo z miasta, gdzie najpierw zostawimy samochód. 
To była chyba najlepsza decyzja dnia! 
W życiu bym się tam nie doczłapała! 
Niestety nie udało mi się tego uchwycić na żadnym zdjęciu, ale uliczki prowadzące do tego najpopularniejszego kościoła w Marsylii są tak strome, że martwiłam się nawet czy nasza Meganeczka temu podoła! A co dopiero ja?! 
U celu zostaliśmy przemiło zaskoczeni. Otóż: wszystkie parkingi pod bazyliką są darmowe! I nawet były na nich miejsca!!! Ulokowaliśmy więc bezpiecznie naszą czerwoną strzałę i ruszyliśmy podziwiać panoramę miasta oraz kościół. Co Brykusiowo widziało zobaczyć możecie na zdjęciach poniżej :-) Bazylika Notre-Dame imponująca!!! a dekoracje w jej wnętrzu przyprawiają o zawrót głowy. Jednak, po pierwsze: nie jestem fanką fotografowania tego typu wnętrz, bo takie rzeczy, by je docenić trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy!, a po drugie, nawet gdybym bardzo chciała - liczba zwiedzających to miejsce skutecznie uniemożliwiała wszelkie rozsądne ujęcia (w szczególności tak marnemu fotografowi jak ja!)! 

Po powrocie "na poziom morza" postanowiliśmy dalej ruszyć na butach :-) 
O ile znalezienie parkingu (oczywiście płatnego) nie było skomplikowane to już cała reszta związana z pozostawieniem auta - owszem. 
Taryfikator był bowiem tak pokrętnie skonstruowany, że nie mogłam w żadną stronę doliczyć się ile zapłacimy! Złapałam jakiegoś "tubylca" (a w zasadzie kilku po kolei) i wymachując moim biletem próbowałam dowiedzieć się ile zapłacę za 4 godziny postoju. Nikt z napotkanych przeze mnie osób parkujących na tym parkingu, a więc objętych tymi samymi zasadami, nie miał pojęcia! Jedna pani podjęła w prawdzie próbę obliczania tej szalonej wartości, ale gdy powiedziała mi, że 4 x 0,7 EUR to 2,40 EUR podziękowałam jej za pomoc :P 
Dalej było tylko lepiej...
Olaliśmy nie-wiadomo-jaką kwotę za parking (chyba droższe od pieniędzy nie będzie ?!) i ruszyliśmy do wyjścia. I tu kolejna niespodzianka! Nie ma wyjścia z tego parkingu! Znaczy się pewnie jest, ale znalezienie go graniczy z cudem... 15 minut spaceru od "wyjścia" do "wyjścia", od "schodów" do "windy" i wszystko w cudzysłowie, bo winda nieczynna, schody zamknięte, wyjście na dolny poziom, a nie na ulicę... jedna wielka masakra! Oczywiście szybciutko podczepiliśmy się pod jakichś ludzi, którzy też "wychodzili" z parkingu... no i błądziliśmy razem z nimi, bo tak jak nie wiedzą ile płacą tak samo nie wiedzą gdzie są i jak się wydostać (a nie byli to turyści!!). W końcu się udało! 

Z parkingu prosto gdzie? Oczywiście do "Office de tourisme". Tak jak zawsze wizyty w tego typu przybytkach wychodzą dla nas na zdecydowany plus tak tym razem zniweczyły nasze turystyczne plany! Pan w informacji turystycznej zapytany o rejsy na wyspę z zamkiem stwierdził, że dziś morze jest zbyt wzburzone i statki nie pływają! Skoro nie pływają, to nawet nie zapytaliśmy, z którego miejsca w porcie wyruszają, tylko przeszliśmy od razu do tras spacerowych. Szlak obejmujący m.in. bazylikę Notre-Dame i fort św. Jana "odhaczyliśmy" autkiem, pozostało więc zagłębić się w najstarszą dzielnicę miasta oraz odwiedzić nabrzeże portowe. 

Szybko zorientowaliśmy się, że mapa wcale nam nie przeszkadza, a my jej tym bardziej. Choć czerwona trasa jest namalowana na chodniku to wcale nie tak łatwo rozeznać się gdzie iść. A tak już poza tym, czy umiemy korzystać z map i oznaczeń czy też nie, to zwiedzanie na chybił-trafił jest dużo ciekawsze i pozwala odkryć o wiele więcej pięknych zakątków :-) Co jakiś czas orientowaliśmy się więc mniej więcej gdzie jesteśmy, ale tak poza tym to błąkaliśmy się gdzie nas nogi poniosły. Mimo, że jak podają przewodniki turystyczne "w Marsylii bardzo łatwo stracić portfel lub zęby" nam udało się wrócić w stanie nienaruszonym i chociaż zboczyliśmy ze szlaków wiele, wiele razy nie napotkaliśmy na naszej drodze żadnych niebezpieczeństw! To bardzo malownicze, ciekawe miasto... przynajmniej tyle ile udało nam się zobaczyć w tak krótkim czasie! 

A po wyczerpującym spacerze napotkaliśmy w porcie dość długą kolejkę do kasy od nie-wiadomo-czego. Okazało się, że to kolejka do... kasy statku płynącego na wyspę If!!! I dlatego właśnie napisałam powyżej, że wizyta w informacji turystycznej pokrzyżowała nam plany! Statki tego dnia pływały! Z resztą podziwiając krajobrazy z rozlicznych punktów na naszej trasie widziałam, że ani morze nie jest wzburzone ani też puste, jeśli chodzi o mniejsze i większe jednostki pływające! Było już jednak za późno by ruszyć w rejs na wyspę i zwiedzić zamek. 

Ostatnie chwile w Marsylii postanowiliśmy spędzić więc na plaży. Nie było to wcale takie proste, bo ten samo pomysł - plażingu - mieli też chyba wszyscy jej mieszkańcy oraz turyści. Ciężko było znaleźć miejsce parkingowe, a jeszcze trudniej było nam je opuścić po krótkim relaksie na kamienistej plaży. Pełni obaw czy zdążymy odebrać naszych zacnych gości kilkukrotnie prosiliśmy miłą panią z GPS o zmianę trasy. 
Wykończeni acz zadowoleni dotarliśmy w końcu na czas na lotnisko i uradowani spotkaniem @#$%^ w powiększonym składzie wróciliśmy do Avignon.
To był naprawdę udany dzień ;-)

A do Marsylii jeszcze wrócimy...
Kolejni goście już prawie w drodze, więc trasa do powtórki wkrótce :-)
Tym razem płyniemy do zamku!
Widok z Bazyliki Notre-Dame
Pięknie, czyż nie?
Bazylika Notre-Dame w całej krasie :-)
Mła podczas krótkiego odpoczynku
Port w Marsylii i uroczy kramik mydlarski
"Taras widokowy" :P


uliczki...
...uliczki...
Nawet słupki ograniczające ulicę mają takie ładne :P

Katedra La Major

A to widok na Bazylikę Notre Dame...wysoka ta góra!
Port w Marsylii
Taras w Muzeum Cywilizacji Europy i Morza Śródziemnego - baaardzo ciekawa elewacja! Strasznie mi się spodobała! co fajniejsze, z tarasu można zejść krążąc między budynkiem a elewacją specjalną kładką. Niesamowite wrażenie!
Marsylskie mydła!!!
Wybrzeże :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz