wtorek, 28 czerwca 2016

EURO 2016 ! ! ! Gramy dalej ! ! ! Huuuuuuura :D

Pełne wyczekiwania podniecenie przed tym historycznym meczem towarzyszyło nam już od rana! To już dziś, za kilka godzin Polska ma szansę awansować do 1/8 finału mistrzostw świata. W zasadzie to nie było "ma szansę". Byłam absolutnie przekonana, że tak właśnie będzie! 
Aż musieliśmy rozstawić na środku salonu basen, by studzić emocje przedmeczowe :P
   
Już od pierwszej minuty meczu ze Szwajcarią czułam bolesne, nerwowe świdrowanie w żołądku. Arek Milik niestety dołożył do tego swoje "trzy grosze". Jak powiedział Pan Mąż (i trudno się z nim nie zgodzić) "byłem wyrozumiały całą fazę grupową, ale to już jest przesada!". Powiedział też dużo więcej, ale z tego co mi wiadomo czytują tego bloga kobiety, a czasem nawet dzieci, więc oszczędzę sobie i Wam reszty cytatów :P

Niewątpliwie mecz był pełen emocji!
W związku z drzemką Pyzki musieliśmy nasze nerwy trzymać na wodzy. Klęliśmy więc pod nosem, gdy każdy po kolei z naszych reprezentantów zaliczał niecelny strzał... Żartowaliśmy nawet, że idą na rekord mistrzostw w strzałach niecelnych :P  W końcu się udało! Radość z gola "wykrzyczałam" wirtualnie... Gol Kuby Błaszczykowskiego (i świetny unik Milika, który, znając jego wcześniejsze poczynania, z pewnością jest tu nie bez znaczenia) nieco nas uspokoił. Niestety, po przerwie, moim zdaniem, całkiem się pogubiliśmy, za to Szwajcarzy ruszyli do ataku... No i stało się! Gol wyrównujący, będący prawdopodobnie bramką mistrzostw, skutecznie podciął nam skrzydła. Pan Mąż stwierdził, że skoro nie udało się nam zwycięskiego wyniku dowieźć do końca meczu, czyli zaledwie 8 minut dłużej, to nie mamy szans. Miał nawet wizję rzutów karnych, w których, jego zdaniem, Lewandowski miał przestrzelić, a co za tym idzie, wyeliminować Polaków z dalszych rozgrywek. Ja nie chciałam jednak tak łatwo się poddać! "Jeśli wiara czyni cuda..." - hehehe... Tak właśnie! Zaproponowałam więc zakład, w którym stawką były generalne domowe porządki. 
W czasie dogrywki obgryzałam paznokcie, zaciskałam kciuki i na zmianę zasłaniałam oczy, odwracając się od ekranu. Najgorsze były jednak rzuty karne. Żadna to "Ameryka" powiecie, bo dla każdego karne zawsze są najbardziej emocjonujące... Dla mnie były najgorsze, bo ten biedny Szwajcar, Xhaka, przestrzelił... No i wiadomo, radość!, bo nasi trafiają, więc wszystko wskazuje na to, że wygrają. Ale on, taki smutny, biedny, wraca do drużyny, która wie, że prawdopodobnie właśnie ich "pogrzebał". Kibice zdruzgotani, dzieci na trybunach płaczą... Nie cierpię takich zakończeń! Opcja najgorsza z najgorszych. No, bo jak nastrzelają Ci bramek i odpadasz, to wina drużyny... Jak są to bramki takie jaką strzelił Shaqiri - to jest to niczyja wina, prócz tego strzelca :P Jak w karnych bramkach obroni, to też nie jest 100 % wina jednego piłkarza. Ale jak się przestrzeli, no to niestety, nie można tego podzielić :( 
Na szczęście realizator długo nieszczęśnika nie pokazywał...
W końcu, po ostatnim strzale wykonanym przez Grzegorza Krychowiaka (Panu trenerowi stokrotne dzięki, że nie był to Milik! Uratował Pan przed zawałem jakieś 40 milionów ludzi :P ) mogliśmy świętować sukces!
Nie porzuciłam nadziei i zostało mi to wynagrodzone. 
Kibicowałam jak nigdy :) 
I jak nigdy cieszyłam się ze zwycięstwa :D 
A i Pan Mąż, choć przegrał zakład, także się cieszył...

Mój Tato nazwał sobotę "dniem wkrętów", bo właśnie tego dnia dwa razy dość poważnie "wpuścił mnie w maliny", a że sprawa dotyczyła poważnego remontu naszej łazienki przejęłam się nie na żarty. Okazało się jednak, że to tylko doskonałe, jak zwykle, poczucie humoru Taty, a łazienka prezentuje się jak z katalogu :D
"Dzień wkrętów" zrobiła nam też nasza reprezentacja! Najpierw, że wygramy... Potem, swoją grą pokazali, że chyba jednak nie, by na koniec wygrać :)
Uffff...
Wszystko dobrze się skończyło ! 
Wspaniały dzień: mam piękną łazienkę... Naprawdę piękną!!!!!!!! (kiedyś Wam pokażę:) ).
Mamy awans do 1/8 finału i miałam wolną, spacerową niedzielę, podczas gdy Pan Mąż wywiązał się bardzo rzetelnie z zakładu :) 

Teraz przed biało-czerwonymi spotkanie z Portugalią w Marsylii. Znów "po sąsiedzku" z nami. Mam nadzieję, że usłyszą nasz głośny doping! Teraz mamy wsparcie, więc będzie nas słychać jeszcze lepiej :) 

Polska do boju ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! !

Allez la Polone ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! (żeby sąsiedzi wiedzieli skąd te krzyki :P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz