środa, 8 czerwca 2016

Dlaczego flamigi są różowe?

Wycieczka do La Grau du Roi, którą odbyliśmy w pierwszej połowie maja (więcej znajdziecie tu) poza piaskiem w zębach i wspaniałą tęczą w chmurach (piękne zjawisko) miała dla nas jeszcze jedną niespodziankę.

Na południe od Arles, w delcie Rodanu, pomiędzy dwiema głównymi odnogami rzeki rozpościera się jedna z najciekawszych krain geograficznych Francji. To La Camargue -rozlewiska i bagna uważane za jedne z największych w Europie! Znajduje się tu Regionalny Park Narodowy Camargue. La Grau du Roi położone jest na zachód od tego terenu, a obszar, na którym leży określa się mianem Małego Camargue. Park Narodowy okalają warzenie soli, a także ryżowe pola uprawne. Cała kraina Camargue jest natomiast siedliskiem dzikich koni, byków, a także ponad 400 gatunków ptaków.
Spotkać tu można wiele rzadkich okazów ptactwa, a wśród nich afrykańskie różowe flamingi.

W samym Parku Narodowym jeszcze nie gościliśmy, natomiast to co widzieliśmy w jego okolicy, a więc w Małym Camargue, zdecydowanie zachęca do wyprawy tam!

Choć nie mieliśmy w planach zwiedzania położonych tuż przy trasie naszego przejazdu salin ani też podziwiania i tropienia ptaszków na bagnach nadarzyła się po temu znakomita okazja :) Z okien samochodu, już w drodze powrotnej wypatrzyliśmy kilka flamingów brodzących w płytkim zbiorniku tuż przy drodze! W takich sytuacjach trudno wierzyć, że to tak rzadkie okazy. No bo jak to tak?! Na wyciągnięcie ręki?!
Ptaszory spacerowały sobie po jeziorkach i nic sobie nie robiły z naszej obecności, samochodów, czy innych gapiów z aparatami w ręku śledzącymi każdy ich ruch.
 
Jeziorka, jak to solanki, mieniły się różnymi barwami, z czego dominującą był róż.
Uroczy obrazek! 

Różnobarwne jeziorka solankowe widzieliśmy już na Sycylii. Także tam udało nam się wypatrzyć po raz pierwszy różowe flamingi w naturze, choć były dość daleko. Wówczas wymyśliliśmy sobie teorię, która miała być jedynie żartem, jakoby flamingi były różowe właśnie od tej różowej wody :) Udało nam się nawet kilka razy sprzedać tę "bajkę" jako najprawdziwszą prawdę :D 
W historię odwrotną, że to woda jest różowa od flamingów, nikt na pewno by nie uwierzył (kolor wody wynika z zawartych w niej związków mineralnych i/lub mieszkających tam sobie mikroorganizmów, takim jak algi, bakterie czy glony, a nie drepczących po niej flamingom :P). Ale już w drugą stronę... Przecież jedząc dużo marchwi można "pokolorować" sobie skórę, czyż nie?

Nigdy szczególnie nie zagłębiałam się w dociekanie prawdy na tym polu, żyjąc w przekonaniu, że nasza historia o pokolorowanych wodą flamingach to nasze własne bujdy, zaś prawda jest taka, że rodzą się takie jakie są :-)
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy zapytałam wujka google dlaczego flamingi są różowe...
Nie uwierzycie, ale od różowej wody ! ! !
:D
Poniekąd :)
Flamingi swój oryginalny kolor zawdzięczają czerwonemu barwnikowi zawartymi w pożywieniu! Dlatego też każdy z nich jest trochę inny - bo nie jedzą "z jednej miski", a te, które są w niewoli wyglądają czasem na "wyblakłe.
Zagłębiając się dalej w temat zrobiło się jednak jeszcze ciekawiej.
Już relacjonuję czegóż to się dowiedziałam :)
Czerwony barwnik kolorujący te piękne ptaki to astaksantyna, wytwarzana m.in. przez niektóre algi. Dalej trasa barwnika wygląda następująco: algi zjada jakiś skorupiaczek, który "kolor" magazynuje w skorupie (widzieliście raki? :) ). Potem takie stworzonko trafia na obiadowy talerz flaminga, ale może też zostać daniem dnia łososia czy ibisa czerwonego, a nawet pstrąga (a to dopiero ciekawostka! Tak, one też charakterystyczny kolor zawdzięczają temu barwnikowi!). Myślicie, że na tym koniec? Obiad w żołądku, barwnik trafia do piórek i trach! mamy różowego flaminga?
Nic z tych rzeczy!
Łosoś, pstrąg - owszem - jest różowy w środku "zaraz po obiedzie" :P Magazynują one barwnik w tkance tłuszczowej, przez co ich 'wnętrze' jest jakie jest.
U flamingów natomiast samo zjedzenie astaksantyny nie wywołuje zabarwienia piór. Ich kolor zależy od tego, jak mocno się pofarbują :) Tak, tak! Same malują swe piórka. Natura potrafi zaskakiwać! Ptaki te posiadają, podobno (nie zaglądałam; aż tak blisko nie podeszłam!), pod ogonem specjalne gruczoły, z których pozyskują oleistą wydzielinę zawierającą astaksantynę. Używając dzioba kolorują zatem swe piórka gdzie im się podoba :)
Czyż to nie fascynujące?!

Przyroda nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
Od razu przypomniała mi się książka z dzieciństwa "Czy wiesz, że...?", w której miałam chyba 1000 ciekawostek o zwierzętach. Świat kryje jednak tak wiele niespodzianek, że żadna książka nie byłaby w stanie tego pomieścić! Na szczęście na każdym kroku napotykamy okazje, by je odkrywać :) 
I tak, po zapoznaniu się z fenomenem cykad, przyszedł czas na flamingi.
Aż nie mogę się doczekać co będzie dalej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz