poniedziałek, 27 czerwca 2016

Czerwono, ochrowo, krajobrazowo, czyli o Roussillon raz jeszcze

Roussillon na ochrze stoi...
Jest to urocze miejsce na turystyczny wypad, a wszystko wokół pomyślane jest tak, by można było zmitrężyć tam miło kilka ładnych godzin. Tak też uczyniliśmy i my. Dlatego historia tej wycieczki mieści się w dwóch postach.
O mieście i jego urokliwych uliczkach już było, zaś dziś będzie o tym co, poza czerwonymi domami, można zobaczyć w Roussillon.
Jak się zapewne domyślacie, atrakcje turystyczne okolicy związane są ściśle z ochrą...
Ze spaceru po mieście wybraliśmy się do oddalonego o 3 km od centrum muzeum, które znajduje się w dawnej fabryce pigmentów i barwników. Ta piesza wyprawa była nawet dość przyjemna, a jednocześnie stanowiła wspaniałą okazję do poobiedniej drzemki Pyzki. 

Puuuuuuuuste ulice
Wszędzie czerwony piach... piękne okoliczności przyrody!
Wytwórnia pigmentów wraz z muzeum to szalenie interesujące miejsce, gdzie można krok po kroku przejść się szlakiem, którym swego czasu wędrował czerwony kolor domów z Roussillon :)  Zanim jednak ruszymy na zwiedzanie dawnej fabryki barwników warto zapoznać się z emitowanym krótkim filmem "instruktażowym", by mieć pojęcie co się właściwie będzie oglądało. Niestety, my na film trafiliśmy na końcu naszego pobytu w muzeum. Na szczęście jednak okazało się, że nie musimy się wracać, bo wszystko udało nam się dobrze zrozumieć :) Na pewno duża w tym zasługa ciekawej a za razem jasnej w przekazie ekspozycji oraz tablic informacyjnych z opisami po francusku i angielsku. Jeśli chcecie wiedzieć "jak to jest zrobione?" to jest to miejsce do odwiedzenia właśnie dla Was.
Nam się podobało :D
Już sam budynek muzeum jest ładny :)
Zabudowania fabryki

Zofia na wycieczce w czerwonej krainie :) Po tym wydarzeniu zapragnęła zmienić kolor kreacji...

Pan Mąż podziwia maszynerię :)
A dla dociekliwych: prawdziwy mężczyzna nie wstydzi się spacerować z lalką :P
A to akurat trochę mnie przestraszyło... Chyba gdzieś widziałam już podobną "ekspozycję", ale w dużo mniej sympatycznym miejscu :(
Wszędzie pył, wszędzie czerwono...



Po zwiedzaniu muzeum pozostało nam już tylko udać się na ścieżkę ochry, czyli kolejną atrakcję turystyczną tego miejsca. Najpierw musieliśmy wrócić jednak do miasta, bo wbrew mojemu przypuszczeniu zaczyna się ona zaraz za ostatnimi zabudowaniami! 
Przy okazji drogi powrotnej uchwyciliśmy na zdjęciu dowód na to, że miasto Roussillon jest uznane za jedno z najpiękniejszych miast Francji!

Jak widać na zdjęciu, Pyzce już trochę tyłek zdrętwiał od wózka i potrzebowała nieco zmienić perspektywę. Świetnie się składało, bo ścieżka ochry nie jest przystosowana do wózków, nawet tak terenowych jak nasz. Porzuciliśmy więc karetę na rzecz plecaka i rozpoczęliśmy ostatni etap naszej wędrówki po Roussillon. Warto tu dodać, że jeśli planuje się zarówno zwiedzanie ścieżki ochry (którą absolutnie trzeba zobaczyć !!!) jak i muzeum (to już wedle uznania :) ) sensownie jest zakupić wspólny bilet, który kosztuje wówczas odrobinę taniej. 

Ścieżka ochry...
Jest absolutnie zjawiskowa!
To totalnie nieziemski krajobraz czerwonych ścian, otoczonych soczystą zielenią lasów. Jakby ktoś posadził drzewa na Marsie...  Nie można wręcz oderwać od tego wzroku. Do pokonania są dwie trasy do wyboru - krótsza lub dłuższa, przy czym ta druga to zaledwie ok. 45 minut i to już ze zdjęciami, postojami i zachwytami. Naprawdę warto to zobaczyć !


Chętnie przespacerowałabym się tamtędy raz jeszcze!

Teraz o Roussillon to już wszystko :)
Przynajmniej o tej wycieczce, bo niewykluczone, że po ponownym odwiedzeniu tego miejsca przeze mnie zostaniecie znowu uraczeni mymi "ochami" i "achami" nad nim :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz