poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rodzinne świętowanie

Poza świętowaniem wielkanocnym, na które przybyliśmy do Polski, w tym roku, w ciągu krótkiego, dwunastodniowego pobytu, mieliśmy jeszcze dwie okazje do wspólnej rodzinnej radości.

O rocznicy ślubu moich kochanych Rodziców było w ubiegłym tygodniu.
Wpisy w tym tygodniu będą natomiast poświęcone drugiej rodzinnej uroczystości.

W niedzielę trzeciego kwietnia ochrzciliśmy naszą małą Pyzkę!
Mama mówi, że teraz już będzie tylko grzeczniejsza.
Tiaaaaa......... jasne! Już ja to widzę :P
A tak serio...
Kawał już z niej dzieciaka i to całkiem rozumnego, a na co dzień z kościołem, jak wiecie, nie ma do czynienia... Najbliższy polski kościół (msza po polsku raz w miesiącu o godzinie 18) jest 80 km od naszego domu. Martwiłam się więc, że atmosfera kościoła może nie przypaść jej do gustu. Moje obawy były jednak zupełnie niepotrzebne! Nasza mała gwiazda nie bała się ani śpiewów, ani nagłych dzwonków ani nawet księdza z wodą :) 
Lubi się kąpać więc wcale nie oponowała! 

To była piękna rodzinna uroczystość!
W związku z tym, że aktualnie nie mamy swojej parafii postanowiliśmy, że nasza córka przyjmie swój pierwszy sakrament w świątyni, w której się pobraliśmy. 
Świetna to była decyzja! 
Msza bez polityki :) (co niestety zdarza się ostatnio coraz częściej w polskich kościołach), piękne śpiewy, wspaniałe kazanie o miłosierdziu (z okazji Niedzieli Miłosierdzia Bożego), kameralna atmosfera, bo kościółek jest niewielki. 
Było naprawdę pięknie!
Wiem, że do kościoła chodzi się dla Pana Boga, a nie dla księdza, ale czasem naprawdę ciężko mi "odstać" całe nabożeństwo, gdy z ambony zamiast słów o Bogu, miłości i pomocy bliźniemu płynie "nauka" komu oddać swój polityczny głos i inne mądrości, na które, według mojej opinii, czas i miejsce jest zupełnie gdzie indziej.
Może dlatego ten chrzest, ten kościół i ta msza tak bardzo mocno zapadły mi w pamięć i wprawiły w taki zachwyt... 

Przy okazji słowo o chrzcie.
Jak w czasie uroczystości mówi ksiądz "...wspólnota kościoła przyjmuje cię z wielką radością...". W niektórych kościołach ludzie wówczas klaszczą. W jeszcze innych ksiądz bierze dziecko na ręce i podnosi je do góry, by ta wspólnota je zobaczyła :) Na chrzcie Pyzki obyło się bez braw i prezentacji (choć może to drugie zrobiliśmy w nieco innej formie, maszerując przez cały kościół w momencie rozpoczęcia mszy :) ). Nie mniej jednak chrzest odbył się w czasie mszy, przy świadkach :) - pełnym kościele wiernych! 

A teraz ciekawostka:
Czy wiecie, że są kościoły, gdzie dzieci chrzci się przed lub po mszy?!
Ja dowiedziałam się o tym już jakiś czas temu. Nawet podawałam do chrztu na takim chrzcie, jednak byłam tym trochę zdziwiona... Jak to się ma do tej wspólnoty?!
Powody, o których słyszałam są różne: brak ślubu kościelnego rodziców, samotny rodzic (czyli też dziecko 'nieślubne') czy obawa, że dziecko nie wytrzyma całego nabożeństwa i będzie zakłócać mszę. 
Dobrze, że mnie i naszej Pyzki osobiście to nie dotknęło, a dzięki temu, że z racji zamieszkania za granicą nie mamy swojej parafii mogliśmy wybrać kościół dla nas odpowiedni, a więc w razie propozycji chrzcin przed czy po mszy grzecznie podziękować i poszukać gdzieś indziej. 
Bo cóż to za przyjęcie do wspólnoty bez wspólnoty? Co dziecko winne, że rodzice się nie pobrali lub rozstali? I wreszcie: czy to znaczy, że z małymi dziećmi nie powinno przychodzić się do kościoła? Chyba po to są msze tzw. dla dzieci? Można więc chrzcić maluchy przy innych dzieciach i całym rozwrzeszczanym i rozbieganym kościele z towarzystwem przy ambonie... 
Jeśli tylko się chce :)

Cieszę się, że naszego świętowania nie zakłóciły żadne nerwy!
Pyzka jak mały aniołek czarowała uśmiechami księży, a po uroczystości dzielnie zniosła sesję zdjęciową (za którą jeszcze raz serdecznie dziękujemy Konradowi Zalewskiemu -  FOTOREPORTER) i przekładanie z rąk do rąk :) Potem, jak na grzeczne dziecko przystało, smacznie zasnęła na długie dwie godziny dając rodzicom czas na spokojny rodzinny obiad. Tylko goście byli nieco niepocieszeni, że główna atrakcja dnia zamiast ich zabawiać i wesoło szczebiotać chrapie jak suseł :P 

Tak to właśnie świętowaliśmy sobie rodzinnie tuż przed samym powrotem do Avignon :)

fot. Fotoreporter
fot. Fotoreporter
fot. Fotoreporter
fot. autorka bloga :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz