poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rodzinne świętowanie - rocznica ślubu

Poza świętowaniem wielkanocnym, na które przybyliśmy do Polski, w tym roku, w ciągu krótkiego, dwunastodniowego pobytu, mieliśmy jeszcze dwie okazje do wspólnej rodzinnej radości.

Pierwszą z nich była rocznica ślubu, a dokładniej Rocznica Ślubu moich Rodziców.
Nie byle jaka, bo trzydziesta!
Choć w sumie żadna nie jest byle jaka... to jak z Walentynkami... Kochamy się przecież codziennie, a nie tylko w Walentynki, czyż nie?
Jednak, jakby się człowiek nie starał, te "okrągłe" daty jakoś bardziej zapadają w pamięć...
Perłowe gody!
Niesamowite :)
Że też się nie pozabijali :P
Patrzę czasem na mojego Pana Męża i się zastanawiam, czy jak mnie tak dalej będzie wkurzał to dożyje do 4-tej rocznicy... Hehe... (nic się nie bój kochanie! :P )
A im "udało się przetrwać" razem trzy dekady!
Popełnić i odchować trójkę dzieci...
Wspaniały jubileusz :)
I wspaniałe jest to, że nadal, mimo, że oboje "złoci nie są" i dobrze to wiedzą, bo już po tylu latach znają się na wylot, trwają przy sobie, kochają się i wspierają!
I choć moja mama czasem żartuje, że "gdyby go zamordowała 25 lat temu to już bym na wolność wychodziła" i "małżeństwo powinno się zawierać terminowo, odchować dzieci, a po 25 latach: wolny wybór - chcesz to idź", to oczywistą oczywistością jest, że przy takiej ewentualności wolny wybór tych dwojga polegałby na pozostaniu w duecie (bo o złotej myśli nr 1 nie muszę chyba nic pisać :P).

Nie było wielkiej pompy, tortu ani tańców.
Choć może tak być powinno, powiecie...
My jednak wolimy kameralne, rodzinne posiadówki.
Dla nas najważniejsze było to, że jesteśmy razem. Bo owszem, to święto rodziców, ale także święto nas wszystkich, święto całej naszej Rodziny. Ważne więc, że spotkaliśmy się w komplecie, śmialiśmy, wygłupialiśmy, jak to zawsze w naszej familii bywa :)
Żartom i wygłupom nie było końca :P
Każde "kolejnych 30-stu lat razem" kwitowane było tekstami w stylu "za jakie grzechy?" :) a toasty zagęszczane, bo, jak rodzice zgodnie stwierdzili, "na trzeźwo tego się nie zniesie" :P
Takich "kwiatków" przez cały wieczór było całe mnóstwo, bo tak to już u nas po prostu jest...
W naszej rodzinie zawsze jest małe wariatkowo, ale za to właśnie ją uwielbiam...
Zawsze wszystko braliśmy na wesoło i śmiesznie - wtedy życie jest łatwiejsze :D

Moim kochanym Rodzicom (i całej naszej rodzinie z okazji tej rocznicy) życzę, by to szczęśliwe wariatkowo trwało dalej, kolejne 30, 40, a nawet 50 lat! :D
A sobie dodatkowo, bym miała w sobie tyle cierpliwości, wytrwałości i chęci co moi Rodzice, by jednak Pana Męża nie zamordować, a gromadkę pyzatych dzieciaków w zdrowiu i szczęściu z nim odchować :)
fot. Łukasz Kmieciak (nasz weselny fotograf - szczerze polecam)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz