Kiedyś nie do pomyślenia było dla mnie robić zakupy przez internet.
Tak, wiem, ludzie to robią, nawet spożywkę zamawiają i to z dowozem do domu...
Ja jednak nie wyobrażałam sobie by przed zakupem towaru nie pooglądać go, nie pomacać, czy przymierzyć. Jeszcze książka, kosmetyk, który stale używam czy odkurzacz, który gdzieś kiedyś widziałam, lub nie zależy mi na jego wyglądzie, a na konkretnych parametrach to były zakupy dopuszczalne przez mnie do zrobienia bez wychodzenia z domu. Ale prezenty, odzież, inne tekstylia czy zabawki... NIEMOŻLIWE do kupienia online.
Ale jak mówi przysłowie "Tylko krowa nie zmienia zdania" :)
Przekonałam się do zakupów wysyłkowych, bo zwyczajnie nie jestem w stanie kupić wszystkiego czego potrzebuję z Polski w czasie 2-tygodniowego pobytu w kraju. Nie mam zwyczajnie czasu biegać po sklepach. Tymczasem na internet w domu, tu we Francji, zawsze znajdzie się chwila, jeśli nie w ciągu dnia, gdy Pyzka ucina sobie drzemkę to na pewno wieczorem gdy już smacznie chrapie. Tym sposobem mogę wysłać rodziców wszystkie moje zakupy zanim sama się u nich pojawię :) Oszczędzam czas, nierzadko także pieniądze i nerwy - moje, gdy poszukiwania tego co zaplanowałam kupić nie idą zgodnie z planem oraz Pana Męża, którego każde zakupy ze mną wystawiają na prawdziwą próbę cierpliwości.
Nadal nie zaopatruję się tą drogą w odzież czy obuwie, ale już dla Pyzki mogę kupić tak praktycznie wszystko (jeśli tylko zaszłaby taka potrzeba, bo póki co babcia kupiła cały ekwipunek na 2 lata w przód ;) ). Zamawiam tak zabawki, prezenty, kocyki, wkładkę do wózka szytą na wymiar, rajstopy i sto innych rzeczy.
Kiedy więc padło hasło "prezent dla rodziców" od razu zaczęłam buszować po sieci.
Postawiliśmy na 3xP, jak u Perfekcyjnej Pani Domu :P Chcieliśmy by był Piękny, Pożyteczny i Pamiątkowy. Gdy trafiliśmy na nowoczesną ramę na zdjęcia z zegarem, a dokładniej białymi wskazówkami
na środku, pomiędzy zdjęciami wiedzieliśmy, że to strzał w dziesiątkę! Wytypowany prezent pasuje do salonu, jak nic jest pożyteczny, w końcu to zegar, a aspekt pamiątkowy załatwiają kultowe rodzinne zdjęcia. Pozostaje tylko zagadka: gdzie to wysłać?!
Przecież nie do domu rodziców!
Oczywiście istnieje szansa, że by tego nie odpakowali, jednak znając naszą mamę jej zapał do zakupów internetowych raczej byłaby pełna obaw z uwagi na gabaryty przesyłki, że pomyliła coś w swoich zamówieniach i zamiast jednej małej sukieneczki ktoś wysłał jej hurtem 50 sztuk...
Adresat paczki załatwia sprawę - powiecie :)
No... niekoniecznie :P
Już raz na wezwanie przesłane z Urzędu Skarbowego kochana mama stawiła się zamiast jednej z nas (zdaje się nawet, że mnie :) ). Szybko przeczytała, nazwisko się zgadza, a że my dopiero wchodziłyśmy w wątpliwej przyjemności znajomość ze skarbówką mama nie odnotowała, że to może być nie do niej :)
W związku z powyższym zachodziła poważna obawa, że trafi w niepowołane ręce.
Nasz genialny plan był więc taki: wyślemy paczkę do babci i poprosimy ją by odebrała ją od kuriera. Proste? Pewnie, że proste! Babcia się zgodziła, adres już wstukany. Komputer pyta o numer telefonu. Po krótkiej naradzie ustaliłyśmy, że podamy numer siostry I, by w razie problemów była w stanie ogarnąć sytuację. Bo jeśli Babcia będzie w domu to paczkę odbierze, a jeśli jej nie będzie to bez sensu podawać jej numer telefonu, bo ona go poza domem nie odbiera :) ...albo jest w autobusie i go nie słyszy, albo całkiem wyłączy, bo nie lubi gadać w autobusie albo padnie jej bateria... A tak, siostra I odbierze telefon, pogada z kurierem, oddzwoni do Babci czekającej w domu, a w razie kryzysu poda kurierowi inny możliwy adres odbioru albo pofrunie 4 przystanki do domu Babci i pod drzwiami wyrwie mu pudło :)
Plan był genialny a jednak zawiódł...
1. Siostra I nie umie latać :(
2. Bezsensownie siostra I była akurat na uczelni, gdy kurier zjawił się z paczką
3. Kurier pukał do drzwi za słabo
4. Tego absolutnie nie przewidziałyśmy - Babcia miała zajęty telefon!
ZAJĘTY!!!
Siostra I cała w pretensjach, że pomysł z podaniem jej telefonu był bez sensu, bo "co teraz?". No, akurat moim zdaniem to było genialne by podać jej numer, bo przynajmniej wiedziałyśmy, że kurier stoi pod drzwiami :)
Próbujemy dobić się przez telefon do Babci, a ona gada i gada...
Tylko z kim ona tak nadaje??
Starsza córka? Dzwonię do mamy: "- Cześć co słychać?? - Zarobiona jestem, papiery wypisuję, a co chcesz?? - A, to nic, tak dzwonie, później się odezwę" :)
- czyli to nie moja mama.
Młodsza córka?
Dzwonię do ciotki: "- Gadasz z Babcią z drugiego telefonu? - Nieeeeeeeeee, pracuję. - A, OK. Miłego dnia" :)
- czyli to nie ciotka.
Hmmmmmmm
Siostra Babci?
Dzwonię do cioci: "- gadasz z Babcią? - Nieeeee, z Tobą gadam :) - No bo.... (tu streszczenie historii - tak, potrafię streszczać :P albo szybko mówić :D ), także tego, szukam dalej kto też Babci głowę zawraca"
- czyli to nie siostra.
Moja siostra II?
Dzwonię do niej - zajęte!
Ha!
To ona rozładowuje Babci telefon!!
Tylko jak ją teraz oderwać?
Między kolejnymi telefonami do wszystkich ciotek świata dzwoniłam do Babci i do siostry I aż prawie ugotował mi się telefon.
Zadzwoniłam do chłopaka siostry z zapytaniem o jej służbowy numer, ale poza numerem dowiedziałam się, że jeśli ma mnie w książce to nie przerwie na drugiej linii...sprawdzony patent...no to świetnie!
Dzwoniłam od siebie - nic!
Dzwoniłam od Pana Męża - nie odbiera!
A to zaraza...jak odbierze zacznę udawać szefa :P
Zadzwoniłam od teścia - nic!!!!!
W końcu oddzwoniła - na numer teścia, którego nie miała w skrzynce....szkoda wielka, że nie było czasu na wygłupy! Z pewnością bym sobie poużywała :D
I jak jej nie wygarnę, że blokuje linię, że prezent rodziców czeka pod drzwiami, że kurier wkurzony, że powinna się pracą zająć, a nie Babci głowę zawracać itd. Na co siostra II ze stoickim spokojem odpowiada: "przecież Babcia wpuściła kuriera".
Jak to??!!
Byłam cały czas na linii... kiedy to się stało??!!
To po co ja wydzwaniam?!
Po co się dobijam?!
I skąd wiedziała, że on tam jest??!!
Przecież miała zajęty telefon!
Wszystko prawda, tyle że siostra I nie wspomniała mi przy ostatniej rozmowie (zanim ogarnęłam służbowy numer siostry II), że przykazała kurierowi popukać w okno, skoro w drzwi nie idzie :)
I tak kurier dopukał się do Babci oknem, a ta łaskawie otworzyła mu drzwi i przyjęła przesyłkę.
Prezent dla rodziców (prawie niespodzianka, bo już cała rodzina, większość sąsiadów i mieszkańców miasteczka przy okazji próby doręczenia się o nim dowiedziało :P) został dostarczony.
Uffff...
Mimo tych przygód nadal będę korzystać z wysyłkowych zakupów i doręczania ich do Babci :)
A że to Babcia w wieku babcinym nie złożyłam jej żadnej reklamacji na odbiór :P a poradziłam jedynie, by nie rozmawiała tyle przez telefon, bo jak jej się rozładuje, a będzie potrzebny to z czego zadzwoni?
"No tak! To Twoja siostra II tyle pytlowała! I już mi właśnie pika, że bateria słaba."
No właśnie!
:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz