środa, 27 maja 2015

Tarascon - Majówka 3.0 cd.

Po wykańczającym czwartkowym upale przyszedł piątek i odrobina wytchnienia...
Było słonecznie i ciepło, ale też trochę powiało co przygnało kilka chmurek, tak, że spacerowanie było nie tylko znośne, ale i całkiem przyjemne :) Wygląda więc na to, że z wiatrem w tym regionie to jest chyba tak, że przez pół roku się go kocha, a przez drugie pół nienawidzi... No i właśnie weszliśmy w fazę "kochamy Mistral" :D
Zatem, korzystając ze sprzyjających okoliczności przyrody ruszyliśmy na podbój okolicznych miast i miasteczek.
Nasz wybór padł na Tarascon i Beaucaire - dwa bliźniacze miasteczka położone po przeciwnych stronach Rodanu, jakieś 25 - 30 kilometrów na południowy wschód od Avignon. Kierowaliśmy się raczej głównie odległością - nie chcieliśmy spędzić zbyt dużo czasu w aucie a przyjemnie spędzić dzień na spacerach i włóczęgach po nieznanych zakątkach. Na szczęście Prowansja ma pod tym względem tak wiele do zaoferowania, że właściwie w każdym jednym miejscu, w którym chcący czy niechcący człowiek się znajdzie można znaleźć coś interesującego do zwiedzania, eksplorowania czy po prostu podziwiania. Udowadnia nam to regularnie przy każdej nadarzającej się okazji! Wystarczy ustawić na GPS "omijaj drogi płatne" by na 30-stokilometrowej trasie znaleźć przynajmniej jedno miejsce warte postoju. 
Nie inaczej było tym razem :) ...jednak zdecydowaliśmy, że do bliżej nieokreślonych nazwą ruin i ciekawych formacji skalnych zajrzymy w drodze powrotnej. 

Tarascon oczarowało mnie swoim spokojem! 
To nieduże miasteczko z pięknym majestatycznym zamkiem - bo zamek zawsze musi być, a jakże! - które zdaje się być cały czas "uśpione". Niewielu tu turystów, a mieszkańców chyba jeszcze mniej! Tym przyjemniej było pokrążyć wśród cieniu platanów po jego niedużej "starówce"i zgubić się na chwilę wśród tych wąskich uliczek...
Choć nasze kroki wprost z samochodu skierowaliśmy najpierw do biura informacji turystycznej (jeśli to tylko możliwe wizyta w takim miejscu to zawsze nasz pierwszy punkt docelowy!), położonej jakże korzystnie w sąsiedztwie zamku :) w celu nabycia mapy i tak udało nam się kilka razy zbłądzić na oznaczonym dla spacerowiczów "szlaku"... Jednak, jak to mówią, "nie ma tego złego...", bo jak zwykle okazało się, że to co najbardziej urzekające znajduje się dokładnie poza utartymi ścieżkami!
Zamek górujący nad miastem również bardzo nam się spodobał. Niestety, jak to  w przypadku takich wielkogabarytowych obiektów bywa ciężko zaprezentować go na fotografiach... szczególnie amatorskich) w całej jego okazałości i krasie...   Mam nadzieję jednak, że choć trochę udało nam się oddać jego urodę!
Po dokładnym przeszperaniu wszelkich zakamarków Tarascon udaliśmy się na drugą stronę rzeki, by sprawdzić na ile bliźniacze jest sąsiednie miasteczko... Niestety, z tych planów nic nie wyszło :( Druga strona rzeki to już chyba inna strefa klimatyczna! W momencie, gdy zaparkowaliśmy naszą czerwoną strzałę lunął taki deszcz, że zdecydowaliśmy o powrocie do domu. Tym sposobem dalsze plany spacerowe zostały przeniesione na termin bliżej nieokreślony, a Beaucaire musi poczekać na swoją kolej...

Poniżej krótka fotorelacja z tej krótkiej wycieczki :-)
...To był naprawdę miły dzień!












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz