piątek, 8 maja 2015

Ja to mam szczęście!

Taaak...
Ale zanim ono mnie znajdzie...

...never ending story, czyli "Internet - jest i nie ma!"

No bo z internetem sprawa wygląda tak:

Mamy wykupioną chyba najdroższą opcję dostępną w SFR, bo podobno tylko taką da się u nas zamontować... No nie wiem, nie znam się, kłócić się nie będę! Miało być bez limitu, coby i tv się dało internetowe oglądać, i mamę na Skype i zakupy robić :P, oczywiście bloga pisać :D
No i niby limitu nie ma...
W pakiecie, choć nie prosiliśmy mamy też podobno telewizję, czego sprawdzić nie możemy bo nie mamy telewizora... Wierzymy jednak na słowo. Do tego telefon, który wiemy już, że działa :-). Ale nie wyprzedzajmy faktów...
A fakt jest taki, że płacimy od półtora miesiąca a telefon i "szybki", nielimitowany internet to mamy od wczoraj...
A do tej pory niby limitu nie było, ale ze 2-3 razy w tygodniu "szybki" internet kończył się późnym popołudniem by zawitać do nas ponownie następnego dnia. Tym sposobem pozostawaliśmy na łasce i niełasce, a częściej to drugie, SFR-owskiego WIFI. Czyli w sumie SFR limitował nam nasz nielimitowany internet.
Oczywiście, że zgłaszałam ten problem. Oczywiście nie da się go rozwiązać bez znajomości francuskiego! Umawianie nas na telefoniczne randez-vous to tradycyjnie farsa zakończona moim "teraz jest internet, wszystko dobrze, dziękuję bardzo", no bo co ja innego mogę powiedzieć?! 1. Nic innego nie umiem, 2. Jak się "sam" naprawiał, to o czym tu rozmawiać?! Szczególnie, że też nie bardzo wiadomo po jakiemu... 
Była też próba wysyłania wiadomości, na wszystkie dostępne mi adresy mailowe SFR... jak szaleć, to szaleć! Niestety zakończona niepowodzeniem kompletnym. Dostałam w prawdzie kilka e-maili, ale wszystkie one namawiały, żeby coś jeszcze dokupić. Świetny to pomysł, skoro mi nie działa to co kupiłam najdroższego to może zamontuję jeszcze ze dwa, będę płacić 3 abonamenty to może każde po trochu podziała i jakoś dam radę. A, no i był też jeden mail z fakturą... Dzięki, dzięki! Na pewno nie zapomnę zapłacić, tylko dajcie do cholery jakiś rabat, bo działa mi tylko połowa szybkiego internetu, to może zapłacę połowę - chciałoby się odpisać... Niestety, faktury wysyłają z adresu "prosimy nie odpowiadać na ten mail" - bardzo śmieszne!
Przy ostatniej awarii miarka się przebrała!
Ledwo ciepła z nerwów przekopałam po raz enty całą stronę SFR wzdłuż i w szerz i nie wiem jakim cudem nagle w rogu ekranu otworzyło się magiczne okienko z podpisem "Obsługa klienta czat"!!! Czat po francusku, aleeee...
W akcie desperacji zaczęłam pisać na im po angielsku, że muszą mi pomóc itd...
No i ja po angielsku, ten ktoś po drugiej stronie po francusku... Co drugie zdanie przemaglowane przez translator google i... "proszę czekać 48 h"! cO?! Chyba zwariuję!!! Oraz oczywiście "podaj numer telefonu, a ktoś się z Tobą skontaktuje"...
Już myślałam, że znowu d*** blada z tego będzie, że naprawi się jak zwykle "samo", a potem znów zepsuje i tak aż do dnia, w którym moja cierpliwość się skończy i rozwalę młotkiem to pudło...
Jednak po jakichś 3 godzinach internet "wrócił", a na "internetowej czarnej skrzynce" tajemnicze, dotąd mrugające znaczki zniknęły! :) 
Sukces?
Raczej taaak :)
Bo prócz internetu odkryliśmy jeszcze dotąd nieznany nam znaczek "słuchawka telefoniczna"!
W końcu się udało!
Zgłosiłam awarię skutecznie i tym samym udaremniłam jakieś błędy technicze w naszym połączeniu z SFR! Do tej pory byliśmy przekonani, że telefon nie działa bo mamy zły aparat (przywieźliśmy sobie truchło z Polski , na tyle tylko by działało... i tak wiadomo, że naszym głównym oknem na świat jest komputer!).
Co za szał!
Co za radość!

A na zakończenie, mam nadzieję!!!, przepraw z SFR:
Dostałam sms, następnego po całej tej sytuacji... o treści mniej więcej takiej: "Witamy, tu Twój SFR. Mamy dla Was świetną wiadomość. Od dziś nowa usługa. Serwis klienta po arabsku i angielsku dostępny pod numerem 1026. Zapraszamy"
Noooo...lepiej późno niż wcale. 
Się uśmiałam!
Ale tak na "w razie czego" dobrze wiedzieć.

Dobrze wiedzieć też, że nie wcisną mi żadnej oferty extra i nie muszę wysłuchiwać żadnych super promocji przez telefon...
Jedna Pani wczoraj próbowała!
Też miałam ubaw...
Mówię jej, że nie mówię po francusku, a ona się pyta czy nie mam nikogo z rodziny lub znajomych kto mówi po francusku... że może być i sąsiad (dość zdeterminowana :P). 
Odpowiadam na to, że teraz nie mam. A uprzejma pani na to, że może zadzwonić kiedy chcę... Hehehe :)
Tyle, że: 1. Ja nie chcę żeby dzwoniła; 2. Co mi po sąsiedzie, który mówi po francusku, skoro nie mówi on po polsku ani po angielsku?! 
Bez sensu...
Zakończyłam więc standardowo:
"Je ne comprends pas, merci, au revoir"
(nie rozumiem, dziękuję, do widzenia)    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz