...jak przerobić śmieci na coś ciekawego :)
Kojarzycie ostatni 'krzyk mody', którym są ramki na zdjęcia ze spinaczami jak do prania na fotki? Odkąd się urządzamy i bywam w różnych sklepach stale się na nie natykam... Nie tylko w sklepie z owadem w kropeczki :P Gdzie się nie obejrzę wszyscy i wszędzie ją mają i się tym zachwycają. Nie powiem, mi też wpadły w oko, ale nie trafiłam do tej pory na interesujący mnie rozmiar i kształt. Specjalnie też jednak nie skupiałam się na poszukiwaniach, bo są bardziej palące potrzeby w nowym domu niż ramka na zdjęcie ;P
Nie spodziewałam się jednak, że moja niezdarność i pośpiech doprowadzą do tego, że nim zaczęłam szukać już jej nie potrzebuję...
Dawno, dawno temu... gdy byłam piękna i młoda :P dostałam od moich koleżanek w prezencie panieńskim ramę z karykaturą (bombową! :D ). Po przeprowadzce nie zdążyłam jeszcze wywiercić dziurek (a raczej dziury w brzuchu Pana Męża), by zawiesić ją w honorowym miejscu w sypialni i musiała stanąć na oknie, podpierając ścianę. Wiodła tam spokojne życie póki temperatury na zewnątrz nie przekraczały 0 stopni (rozszczelnione okno przy mrozie w zupełności mnie wietrzyło). Kiedy przyszła wiosna, czyli całkiem niedawno, zachciało mi się otworzyć szerzej okno i tak zakończyła żywot rama z rysunkiem. Zapomniałam o niej na śmierć, bo stała po przeciwnej stronie niż klamka, czyli tak daleko, że wzrok (roztrzepańca) nie sięga. walnęła o podłogę i tyle ją było widać :( Rysunek na szczęście nie ucierpiał. Zatem, przy kolejnych zakupach w pewnym szwedzkim sklepie, jakże ukochanym przez wszystkich urządzających się ludzi (czyt. kobiety) i znienawidzonym przez osoby im towarzyszące (czyt. ich mężowie), odkupiłam sobie ramkę i zapakowawszy w nią karykaturę odstawiłam ja w bezpieczniejsze miejsce. To co zostało z poprzedniej było już w dordze do śmietnika, gdy w mojej małej główce narodził się pomysł, by spróbować ją do czegoś wykorzystać. W końcu plecy i aluminium były całe :)
Dodałam trochę tektury, kleju, a na koniec wnętrze wypełniłam białym 'tłem' (tu też pełny recykling, bo nie miałam papieru w tym formacie, więc użyłam starej kartki z kalendarza ściennego). Sznurek na 'zdjęciowe pranie' znalazłam w domowej pasmanterii, a drewniane spinacze w brykusiowym pudle z rozlicznymi dekoracjami, co to zostały zakupione gdzieś kiedyś przypadkiem, bo 'pewnie się przydadzą'.
Teraz mam i ja!
Ramka ze spinaczami od początku do końca tylko moja :D
200% satysfakcji <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz