środa, 31 maja 2017

Album ciążowy po raz drugi

Skoro popełniłam takowy dla Pzyki, to nie mogłam nie wykleić podobnej pamiątki dla drugiego potomka. Z nieukrywaną radością oddałam się "pracy" na kilka tygodni... Tak, aż tyle zajęło mi popełnienie albumu, mieszczącego wszystkie wspomnienia z czasu oczekiwania na braciszka dla Pyzki, a to za sprawą mojej małej królewny oczywiście ;) 

Pierwsza ciąża to 'leżenie i pachnienie' o ile tylko ma się na to ochotę :) 
Dużo spacerowałam, zajadałam się słodkościami i nadrabiałam serialowe zaległości...
Choć określenie tego stanu błogosławionym jest gruuuuuuuuuuubo przesadzone (co już z mojej perspektywy wytłumaczyłam tutaj) to za pierwszym razem mogłam to jakoś chwilami naciągnąć pod 'błogość' :P

Za to za drugim razem to już zupełnie inna bajka.
Szczególnie, gdy pierwsza pociecha intensywnie się usamodzielnia. Nie żebym narzekała, bo generalnie nie było źle, a położna co wizytę określała mnie mianem szczęściary (a to z powodu braku zgagi, czyli faktycznie, jak wygrana w totka :P), ale z rozrzewnieniem wspominam 'nicnierobienie' pod prowansalskim słońcem...

Jak wszyscy wiedzą z reklamy "mama nie bierze wolnego", więc czy chcę czy nie "tańczę, śpiewam, recytuję..." itd. itd. Dlatego właśnie album czekał na wykończenie tak długaśnie... 
Udało się jednak!
Jest taki jak chciałam, idealnie skomponowany :) 
Pasuje też kolorystycznie do metryczki ze słonikiem <3 (do podejrzenia tutaj)
Z powodzeniem pomieszczą się w nim wszystkie zdjęcia rosnącego brzucha i tulącej się do niego Pyzy :)
Przed Wami wersja saute...
Choć aktualnie prawie cały jest już wypełniony, to wybaczcie, ale fotki 'wieloryba' zachowam dla siebie :P















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz