Witajcie w Nowym Roku Kochani!
Po tygodniach wypełnionych przeprowadzką, wstępnym i bardzo podstawowym zaopatrzeniem nowego lokum w niezbędności oraz świątecznym obżarstwem i spotkaniami z rodziną wracamy do normalności - codzienności.
Pan Mąż ruszył do pracy, Pyzka właśnie poległa na pierwszej drzemce, a ja, po zapoznaniu się z listą rzeczy "do zrobienia", skrobnę coś tutaj, bo i tak całej reszty nie zdążę :P
Blogowo mam sporo zaległości! (wszystkie postaram się nadrobić - takie pseudo postanowienie noworoczne... innych nie robię, rok temu już o tym pisałam) Nie widzieliście przecież jeszcze świątecznego Avignon, do którego tak chętnie i często wracam wspomnieniami... Nie wiecie też, które urocze miejsce na mapie Francji odwiedziliśmy podczas naszej ostatniej wycieczki!
Tymczasem jednak słowo o tym co "tu i teraz".
Noworocznie, leniwie, pożeram z rozkoszą kolejne porcje maminego sernika zagryzając go domowym drożdżakiem :)
Zadomawiam się w nowym miejscu...
Tak oto wyglądał nasz nowy koniec świata w sylwestrowy poranek :D Widok z okien od zachodu i południa... Jeśli wydawało mi się, że sąsiedztwo cmentarza to cicha okolica, to co powiedzieć na to? :P
Tak oto wyglądał nasz nowy koniec świata w sylwestrowy poranek :D Widok z okien od zachodu i południa... Jeśli wydawało mi się, że sąsiedztwo cmentarza to cicha okolica, to co powiedzieć na to? :P
A co poza tym?
Dokopałam się także do mojej walizeczki z papierami i wczoraj znów pokleiłam sobie trochę paluszki, a Pyzka dołączyła do mnie po drzemce ;) Myślałam, że będzie jak mały armagedon i jej "chęć pomocy" zakończy moją zabawę wcześniej. Okazało się jednak, że siedziała mi na kolanach grzecznie jak trusia i z zaciekawieniem obserwowała co robię :)
Dokopałam się także do mojej walizeczki z papierami i wczoraj znów pokleiłam sobie trochę paluszki, a Pyzka dołączyła do mnie po drzemce ;) Myślałam, że będzie jak mały armagedon i jej "chęć pomocy" zakończy moją zabawę wcześniej. Okazało się jednak, że siedziała mi na kolanach grzecznie jak trusia i z zaciekawieniem obserwowała co robię :)
A co robiłam?
Przerabiałam jej metryczkę, bo lada dzień zacznę urządzać jej pokoik!
Ta, którą zrobiłam w czerwcu była idealna, jednak, jak ostatnio widzieliście na blogu, do kompletu powstał guzikowy obrazek. Potem dołączył drugi, ze słonikiem, a do słonikowego powstanie metryczka, którą z resztą już zaczęłam :)No i kiedy słonikowa metryczka zaczęła nabierać wyglądu okazało się, że ta owieczkowa nie pasuje do koncepcji...
W ruch poszły zatem nożyczki, biała pasta do butów (ostatnimi czasy hit w mojej "pracowni") i klej (nareszcie w Polsce, gdzie kleju CR mam pod dostatkiem :D) i metryczka dopasowała się do całej reszty :)
Już nie mogę doczekać się mebelków, karniszy i łóżka by móc zacząć dekorować dziecięce królestwo... bo póki co Pyzkowy "raj" to turystyczne łóżeczko i hałda zabawek :)
W ruch poszły zatem nożyczki, biała pasta do butów (ostatnimi czasy hit w mojej "pracowni") i klej (nareszcie w Polsce, gdzie kleju CR mam pod dostatkiem :D) i metryczka dopasowała się do całej reszty :)
Już nie mogę doczekać się mebelków, karniszy i łóżka by móc zacząć dekorować dziecięce królestwo... bo póki co Pyzkowy "raj" to turystyczne łóżeczko i hałda zabawek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz