wtorek, 11 października 2016

Bawa, czyli zabawa :D

Pamiętacie, gdy na Dzień Dziecka życzyłam Wam, byście mieli go codziennie, przez cały rok?
U nas póki co sprawdza się to w stu procentach :D

"Bawa", czyli zabawa w pyzkowym języku, nie ma u nas końca...
W domu, w przedszkolu, na placu zabaw czy na lotnisku - ubaw po pachy!
Niezmiernie się cieszę, że dorosła w końcu do wieku zabawy na placach zabaw, a już w szczególności np. na lotnisku. To było jak zbawienie!
Lecąc na wakacje do Polski, na lotnisku w Brukseli spędziliśmy ponad 6 godzin! Co tu robić z takim smykiem?! Na szczęście terminal przygotowany jest na takich podróżników jak my :) Kosmiczny plac uciech zajął Pyzkę tak, że zapomniała o drzemce...
Plac zabaw na lotnisku w Brukseli. Raj dla Pyzki i dla rodziców :D
Zabawa...
Czasem już w połowie dnia wysiadają mi akumulatory, ale Pyzka nigdy nie ma dość.
Gdy ja proponuję książeczkę ona przynosi mi piłkę, pytając "widzisz?". Tiaaa... widzę! Hehehe... Gdy ja opadam bez sił na kanapę ona podryguje wesoło z nogi na nogę wskazując zdjęcie, na którym tańczę z Panem Mężem, dając mi tym samym do zrozumienia, że po kilku rundach zabawy w chowanego i berka teraz czas na tańce...
Moja kreatywność nie ma końca w wymyślaniu zabaw stacjonarnych, podczas gdy Pyzka niestrudzenie aktywizuje mnie do podskoków, chowanego i innych zajęć mobilnych :)
Najbardziej jednak lubię zabawy na dworze, chyba dlatego, że ich czas się kończy...
Tak było w wakacje z rodzinną dzieciarnią na podwórku:
 

A tak już po powrocie do Francji na naszym ostatnim wypadzie weekendowym nad morze:
 

Uwielbiam place zabaw, a teraz jest właśnie ten czas, gdy mogę znowu bezkarnie z nich korzystać :P Muszę przecież ogarniać karuzelki i zjeżdżalnie, sprawdzić czy jest bezpiecznie, czy nie spadnie, czy nie wejdzie jej w rączkę żadna zadra, a to doskonały pretekst by włazić na każdą zabawkę :D

W końcu mogę też powtórzyć przejażdżkę na karuzeli :D
Pierwszy i jak dotąd jedyny raz zdobyłam się na przejażdżkę naszą miejską karuzelką  pod koniec ciąży z Pyzką (tu Wam o tym pisałam ;) ). Teraz nadszedł czas powtórki z rozrywki. W ostatnim czasie dane mi to było aż dwa razy!
 
Teraz takich wesołych zabaw na powietrzu mamy już mniej, bo choć nadal pięknie świeci słońce mistral przeszywa ciało aż do szpiku kości :( Czekamy jednak na okienko pogodowe, by wypróbować drugi żłobek miejski, gdzie mamy mogą zostawać z pociechami podczas zabawy. Ponoć jest tam spore podwórko z zabawkami dla maluchów. To będzie nie lada gratka dla Pyzki. A tymczasem uciekam... 
"Labada" samo się nie zatańczy!

 Dzień Dziecka co dnia :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz