środa, 7 grudnia 2016

Pałac Papieski - czy coś się zmieniło?

Ledwo zdążyliśmy wrócić z wakacyjnych wojaży, a już szykowało się kolejne zwiedzanie :)
W długi (no może bez przesady, 3-dniowy ;) ), listopadowy weekend odwiedziła nas nasza przyszywana rodzinka zamieszkująca w północno-wschodniej Francji. Daleko zatem do nas nie mieli, w końcu kraju nie zmieniali :P Dzięki dobrodziejstwu szybkiej kolei TGV mogliśmy spędzić z nimi wspaniałe chwile, pokazując im nasze ulubione kąty. 

Niestety, nie wszystko można zaplanować, a szczególnie przy małym dziecku... I tak, na trzy dni przed wizytą gości, Pyzka uraczyła nas gorączką. Może to zęby, a może przeziębienie? Jak zwykle cała lista znaków zapytania i nieopisana wręcz "radość" rodziców z takiego obrotu sprawy... Czy Wasze pociechy też chorują zawsze na długi weekend, w nocy z soboty na niedzielę albo po prostu, najzwyczajniej w świecie na zaplanowany urlop? Sama radość macierzyństwa...W końcu nasze wątpliwości chorobowe rozwiały różowe kropki, które ozdobiły jej drobne ciałko w dniu przyjazdu cioci i wujka - trzydniówka. Ufff... Będzie żyć! :D Już to przerabialiśmy ;)
Na szczęście chociaż pogoda dopisała. Z prognoz wynikało, że spędzimy ten weekend w typowo polski, barowy sposób :P Przewidywania synoptyków jednak się nie sprawdziły i przez cały ten czas, mimo chłodu, deszcz nas nie zmoczył. 

Pierwsze dwa dni spędziłam z gośćmi na samotnym zwiedzaniu, bez reszty Brykusiów. Zeszliśmy calutkie miasto wzdłuż i w szerz, zaglądając w każdą uliczkę. A gdy już "wersję podstawową" Avignon mieliśmy zaliczoną zabrałam ich... no gdzie? Kto zgadnie??
Wybraliśmy się oczywiście do Les Baux de Provence (dla tych, którzy jeszcze o nim nie słyszeli linki do naszych wspominek tutaj: (1) (2) (3)). Teraz, gdy już je odkryłam, każdego gościa, znajomego czy obcego turystę w tych stronach będę wysyłać właśnie tam ;)
W owym czasie Pan Mąż dzielnie opiekował się Pyzką w domu i poradził sobie w tej roli oczywiście znakomicie. Tu dygresyjka: Pan Mąż jest oczywiście wspaniałym Tatą, o czym pisałam już nie raz, ale wierzcie mi: każdy Tata sobie poradzi, tylko dajcie mu szansę :) Zatem torebki w dłoń, buty na nogi i ruszajcie na zakupy/kawę/do psiapsiółki i pozwólcie im się wykazać!

W końcu, po dwóch dniach 'separacji', na ostatnią wycieczkę z naszymi gośćmi - do Pałacu Papieskiego i na most świętego Benedykta -  wybraliśmy się w komplecie ;) Jak już wiecie z naszej pierwszej tam wizyty, dla Avignończyków, którymi jesteśmy od czasu zapłacenia pierwszego rachunku za prąd w naszym mieszkaniu ;),  zwiedzanie w niedzielę jest bezpłatne. Nie omieszkaliśmy z tego skorzystać :D

Moi Avignończycy ;)
Do Pałacu ruszyliśmy bladym świtem, przybyliśmy bowiem na samo otwarcie. To była świetna decyzja! Turyści nie zdążyli się jeszcze dobrze wyspać i momentami można było mieć wrażenie, że cały pałac jest tylko nasz.

Drugą zaletą tak wcześnie rozpoczętego zwiedzania był spory zapas czasowy, który i tak pod koniec bardzo nam stopniał... Trudno na to cośkolwiek poradzić. Pałac jest zbyt ciekawy, by oglądać go w sprinterskim tempie. Pyzka zwiedzała z nami na własnych nóżkach, więc fakt, że o tej porze pałac nie był jeszcze oblegany przez turystów bardzo nam pomógł :).


Audioprzewodnik, makiety, filmy, rozmaite prezentacje na ekranach multimedialnych... jest tego tyle, że z pewnością i przy okazji drugiej wizyty nie udało nam się odsłuchać i zobaczyć wszystkiego. W murach pałacu spędziliśmy blisko dwie i pół godziny! I to wcale nie dlatego, że wycieczka kończy się przejściem przez sklepik :P
W sklepiku można zaopatrzyć się w m.in. papieskie herbatki ziołowe...
...każdemu Papieżowi przypisany jest inny skład i inna "lecznicza moc" :)
Z największych niespodzianek tej wizyty muszę wymienić chyba dziedziniec pałacu, który, gdy byliśmy tu w maju 2015, obstawiony był w całości rusztowaniami z siedziskami oraz sceną przygotowaną zapewne pod zbliżające się wówczas atrakcje okołofestiwalowe. Tym razem można było podziwiać go w całej okazałości, a jest naprawdę wielki i piękny. Nic więc dziwnego, że przez większość roku stanowi arenę różnego rodzaju wydarzeń kulturalnych miasta.



Tak intensywne zwiedzanie wykończyło najmniejszego uczestnika naszej grupy i dalej, na most, udałam się z gośćmi już w pomniejszonym o Brykusiową rodzinkę składzie.
W ubiegłym roku, gdy spacerowaliśmy po moście był on w połowie rozebrany. To znaczy nie cały, ale jego nawierzchnia... Nie prezentował się on w związku z tym zbyt powalająco. Z resztą, jak już pisałam o nim wcześniej, dla mnie nie ma w nim nic szczególnego. Jest to jednak, druga po pałacu, główna atrakcja miasta i wszyscy turyści chcą go zobaczyć, byliśmy więc i my :)
Odnowiony most, podobnie jak Pałac Papieski tego dnia, nie przyciągnął szalonych tłumów. Być może wpływ na to miała aura, która nieco się popsuła, bo zachmurzyło się dość groźnie, zaczęło mocniej wiać, a przez kila minut nawet coś tam pokropiło. Pozostałości mostu odwiedziliśmy w porze lunchu co z pewnością również rzutowało na większy luz przy jego oglądaniu. Tym sposobem mogłam w końcu sfotografować go w całej okazałości z jego poziomu.
Muszę przyznać, że tym razem jakoś bardziej mi się spodobał :D

Tak się zwiedza, proszę Państwa! Audioprzewodniki odsłuchane od deski do deski ;)
Koniec mostu
Brama wejściowa na most
Gdy widoków nie przysłaniają rzesze zwiedzających każde miejsce wydaje się przyjemniejsze i ładniejsze :)
Zapewne był to nasz ostatni spacer po Pałacu Papieskim i cieszę się bardzo, że wybraliśmy się tam po raz drugi. Miło spędziliśmy czas, uzupełniliśmy braki w odsłuchach audioprzewodników, nacieszyliśmy oczy pięknymi wnętrzami, a także widokami... Jest jeszcze coś. Po raz kolejny udowodniliśmy sobie, a teraz i Wam, że bycie rodzicem nie wyklucza nas w żaden sposób z życia towarzyskiego czy kulturalnego. Dotychczas podczas naszych wycieczek nie odwiedzaliśmy muzeów, galerii stuki czy pałaców. Nie robiliśmy tego nie dlatego, że się nie da... Tak już po prostu mamy, że kręci nas trochę co innego. Spacer po Pałacu Papieskim jest jednak doskonałym przykładem na to, że nawet z małym bąblem możemy poszerzać horyzonty na dowolnie wybranej dla nas płaszczyźnie, wystarczą dwie rzeczy: chcieć i odważyć się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz