czwartek, 7 lipca 2016

Szlakiem Vincenta van Gogha. Arles po raz drugi...

...i podobnie jak w przypadku Marsylii nie wiadomo czy ostatni :)

W Arles pierwszy raz byliśmy we wrześniu ubiegłego roku (post z wyjazdu tutaj). Wydawało mi się wówczas, że dokładnie obeszliśmy miasto, a raczej jego główne atrakcje i gdy ponownie wybierałam się tam z moimi rodzicami nie liczyłam na więcej aniżeli już zdołałam tam zobaczyć. Wyobrażałam sobie raczej "powtórkę z rozrywki". Nawet zaparkować udaliśmy się w to samo miejsce...
O, jakże się pomyliłam!
To już się robi nudne, ale muszę to napisać: zaczęliśmy od biura informacji turystycznej. Dlaczego to takie ważne? Ano dlatego, że dzięki tej wizycie nasze zwiedzanie miało taki a nie inny kształt! 
Zastanawiacie się pewnie, czy poprzednim razem o tym zapomniałam? Otóż: nie! Tyle, że wówczas, przez odbywającą się w mieście korridę było straszliwie tłoczno, a informacja turystyczna była bardzo oblegana. chwyciłam zatem darmową mapę i zmyłam się czym prędzej, bo przecież "jakoś sobie poradzę" :)
Uprzejmy Pan w tymże biurze poinformował mnie (po angielsku! co nie jest takie oczywiste... nawet w takich przybytkach!) o szlaku Vincenta van Gogha. Nie powiem, żebym o nim nie wiedziała. Z resztą, pisałam Wam już o tym poprzednio. Słynny malarz mieszkał w Arles przez blisko półtora roku i mówi się, że to tu rozwinął się jego jedyny i niepowtarzalny styl. W czasie pobytu w Arles namalował ponad 300 dzieł! 
Szlak van Gogha to nic innego jak trasa, która prowadzi do miejsc zobrazowanych przez malarza w jego pracach. Niesamowita sprawa! Doskonała lekcja sztuki dla dużych i małych! Tak się znakomicie składa, że ta "edukacyjna ścieżka" nie omija głównych atrakcji miasta - tych "poza vanGoghowych". Dzięki temu mogliśmy przespacerować się realizując plan 2w1. 
Szalenie podobał mi się ten spacer! 
Miał w sobie coś z podchodów, gdy przy kolejnych punktach na mapie rozglądaliśmy się za tablicami ze zdjęciami obrazów malarza, jednocześnie zastanawiając się, co też z otaczającego nas krajobrazu zachwyciło go na tyle, by uwiecznić to w swojej pracy. Oczywiście w prospekcie była "ściąga" z miniaturą obrazu, ale patrząc tylko na mapę było zdecydowanie ciekawiej!
Poniżej moja fotorelacja ze spaceru.
Starałam się uchwycić na zdjęciach to co przedstawiają obrazy, choć nie w każdym przypadku było to możliwe. I tak np. zdjęcie mostu skutecznie psuje samochód, ale cóż, takie czasy! Przy kolejnym punkcie z mostem okazało się, że tablica informacyjna "zaginęła w akcji". Tu zdecydowanie przydał się miniprzewodnik po szlaku, bym mogła wiedzieć czego tak naprawdę szukam :) Dalej nie było łatwiej, bo żółtego domu już nie ma, arena zaś była zamknięta, a tablica z obrazem stoi na zewnątrz co skutecznie uniemożliwia zrobienia zdjęcia w założonej przeze mnie konwencji. Ostatni, 9 obraz wraz z tablicą, zaznaczony na trasie znajduje się na terenie innej atrakcji turystycznej miasta - rzymskiej nekropolii Alyscamps. Ta jednak, w przeciwieństwie do amfiteatru, jest otwarta dla zwiedzających... tyle, że za opłatą. Nie planowałam zwiedzać tego obiektu, więc fotka pokazuje tyle ile udało się złapać bez wchodzenia do środka :)
Linki przypięte do fotografii przekierują zainteresowanych do zdjęcia oryginału w powiększeniu.


Dziedziniec szpitala w Arles
Taras kawiarni w nocy
Most Trinquetaille
Most Trinquetaille
Gwiaździsta noc nad Rodanem
Żółty dom
Widzowie na arenie w Arles

Wejście do parku publicznego w Arles
Opadające jesienne liście

Przyznacie, że to szalenie ciekawa forma zwiedzania! 
A co poza tym w Arles?
Ano, to co i poprzednio, a więc amfiteatr, urocze wąskie uliczki, kościoły...
Tym razem udało mi się jednak uchwycić na zdjęciu plac przed ratuszem miejskim, którym w ubiegłym roku obstawiony był namiotami z okazji odbywających się w mieście imprez.
Główny plac miasta i ratusz
Dawno już nie było kapelusza :)

Ruiny teatru rzymskiego widziane z parku miejskiego


I już na koniec zdjęcie demaskujące mistrza spostrzegawczości i przewodnika nad przewodnikami! Ostatnie zdjęcie z wycieczki :)
Choć była to nasza druga wizyta w Arles dopiero w drodze do auta (czyli podeptałam te płyty w sumie 4 razy!) zauważyłam, że przez całe miasto przebiegają w sumie 3 szlaki turystyczne! 
Zielony to szlak średniowieczny, niebieski - antyczny, a żółty to ścieżka Vincenta van Gogha. Wygląda na to, że czeka mnie jeszcze jedna wyprawa do Arles, bo o ile szlak antyczny i van Gogha mam już opanowane to ten średniowieczny jakoś do tej pory nie rzucił mi się w oczy... Teraz już wiem, że dobrze jest czasem patrzeć pod nogi i z pewnością tą wiedzę wykorzystam niebawem z kolejną turą wycieczkową :)

PS.
Wielbicieli Vincenta van Gogha i nie tylko zapraszam do odwiedzenia strony https://www.artsy.net/ której misją jest zapewnienie dostępu do sztuki wszystkim posiadaczom internetu :)
Doskonała inicjatywa, którą warto propagować!!
Link do strony poświęconej Vincentowi znajdziecie TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz