Czyli odbył się czy nie?
Otóż : i tak i nie :P
A to było tak:
Ostatniego dnia maja zaplanowano w żłobku wyjście na piknik... Każdy pakuje co mu pasuje i spotykamy się pod placówką, skąd wózkowym pochodem ruszamy w stronę promu przeprawiającego pasażerów za absolutną darmoszkę na drugą stronę Rodanu, na wyspę. Drugą opcją, na którą się zdecydowałam z racji odległości, było spotkanie całej żłobkowej ekipy przy barce. Stawiłam się zatem na czas i wyglądałam z niecierpliwością towarzyszy. Byłam bardzo ciekawa jak też cała ta piknikowa akcja będzie wyglądała... Czekałam i czekałam, aż zaczęłam się mocno niecierpliwić, bo wybiła godzina spotkania, a przy barce nie było ani żywej duszy :( W końcu, zza rogu wychyliły się dwa wózki...
Dwa?
Tylko dwa?!
Czy to "grupa" nadchodząca ze żłobka?!
Gdzie są wszyscy?!
Okazało się, że z powodu ulewnych deszczy piknik został odwołany. Nie miałam o tym zielonego pojęcia, gdyż w czasie tychże ulew spokojnie spacerowałam sobie z moimi rodzicami po plaży na Lazurowym Wybrzeżu, a gdy już wróciłam do Avignon w naszej okolicy śladu po deszczu nie było!
Spośród osób, które spotkały się pod żłobkiem, by dowiedzieć się, że piknik jest odwołany dwie mamy (plus jeden tata) zdecydowały, że skoro już przygotowały wszystko na piknik to go zorganizują. Tak poznałam Stephanie oraz Emilie i Daniela i ich urocze córki.
Słyszałam, że rozmawiali ze sobą po angielsku, zagadnęłam więc czy mogę się przyłączyć, a oni się zgodzili :) Nauczona doświadczeniem od razu zagadnęłam Stephanie skąd pochodzi, na co ona odparła, że jest Francuzką.
I w tym momencie moja teoria na temat Francuzów runęła :P
Jak to Francuzką?!
Niemożliwe?!
Mówi po angielsku lepiej niż ja (o co w sumie nietrudno, jeśli tylko nie bierze się pod uwagę Francuzów :P)...
Z pewnością ma męża hiszpana/anglika/chińczyka...
Nieeee???
Stefanie niewątpliwe zauważyła zdziwienie na mojej twarzy, a po kilku godzinach rozmowy obie śmiałyśmy się z tego, że: "Jesteś miła i mówisz po angielsku - nie możesz być Francuzką"... Sama ciągnęła mnie za język, bym wyraziła swoje zdanie na temat Francuzów, bo ma świadomość obrazu swojego narodu w świecie. Mimo wspięcia się na wyżyny dyplomacji nie dało się uniknąć prawdy. Choć spotkałam tu wielu wspaniałych, życzliwych, przyjacielskich i pomocnych ludzi większość z nich nie jest Francuzami. Nie wiem czy Stephanie jest wyjątkiem potwierdzającym regułę, czy też może reguła, którą ustaliłam jest bez sensu... Wiem, że jest urocza, serdeczna i życzliwa, a swoją postawą odczarowywuje oblicze swych rodaków w oczach zagranicznych znajomych, takich jak ja.
Spędziliśmy razem wspaniałe popołudnie na wyspie, a "piknik, którego nie było" okazał się być jedną z milszych niespodzianek jakie mnie tu spotkały! Dzieciaki świetnie się bawiły, my miło gawędziliśmy... Zyskałam nowe, francuskie!! znajomości, a także nowe spojrzenie na Francuzów :)
To był uroczy dzień!
Namawiam Pyzę na wyjście na trawę... |
...wszyscy namawiają :P |
Duża i mała Pyza :P Niestety, kapelusza wiązanego na tasiemkę nie udało się znaleźć :( |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz