poniedziałek, 30 maja 2016

O sobie też się myśli!

W związku z wielkim boomem narodzinowym wśród naszych najbliższych znajomych na portalach społecznościowych, gdzie się udzielam, co chwila zalewają mnie kolejne fotografie świeżo upieczonych rodziców tulących swoje brzdące. Pod fotkami oczywiście dziesiątki komentarzy, gratulacje itd. 
Nie zwykłam odnosić się do takich "rewelacji" publicznie.
Preferuję za to prywatnie wymienić kilka zdań, jeśli to niemożliwe inaczej, a dla mnie niestety ostatnio niezbyt, to chociażby na facebooku. 
Tak też stało się ostatnio, gdy jedna z moich koleżanek powiła swe pierworodne dziecię. 
Wspaniała wiadomość! 
Jak każda taka :)
Bobas - cudo! 
Śliczny po mamie!
W wolnej chwili postanowiłam więc do niej napisać, pogratulować, zapytać jak się czują etc.
I właśnie to co przeczytałam w odpowiedzi na moją wiadomość stało się przyczynkiem do napisania tego posta...
Ciekawi, czego się dowiedziałam?
Co mnie tak zaintrygowało w jej odpowiedzi, że aż na blogu postanowiłam to "roztrząsać"?
Niby nic nadzwyczajnego:
"(...) czuję się w miarę dobrze, nie ma co narzekać. Z resztą o sobie się nie myśli "
Zwyczajna wiadomość, powiecie...
A jednak nie!
Choć na początku i ja tego nie zauważyłam...
Jednak te słowa, nie mam pojęcia dlaczego, cały czas dźwięczały mi w uszach...
Jak echo, jakbym słyszała w głowie jej głos!
Aż zrozumiałam!
Bo, na litość ! ! ! O SOBIE TEŻ SIĘ MYŚLI !

Chyba dopiero teraz, gdy sama jestem mamą tak bardzo to do mnie dociera i tak dobrze to rozumiem. I rozumiem też, że to my, mamy, kreujemy wizerunek mam... Musimy o sobie myśleć, bo jeśli my tego nie zrobimy to za nas nie zrobi tego nikt! A jeśli pokażemy naszemu otoczeniu, że same dla siebie się nie liczymy to potem, gdy wszystkim wejdzie już to w nawyk trudno będzie coś zmienić. Trudno będzie nagle wytłumaczyć, że można było nie spać trzy miesiące, a teraz to nagle 'muszę'. Albo, że do tej pory nie potrzebowałyśmy wyjść do kosmetyczki, więc po co nam nagle takie 'ekstrawagancje'?! Ciężko wtedy wyjść z roli "dam radę" gdy nie ma się już siły, a cały świat bierze za pewnik, że skoro do tej pory zgrywałaś bohaterkę to tak właśnie jest. 
Wiadomo, w zależności od wieku dziecka na inne rzeczy można sobie pozwolić, ale generalnie, w miarę możliwości myślmy o sobie! 
Róbmy coś dla siebie! 
Matka też człowiek!!!
Z potrzebami, pragnieniami, marzeniami, a czasami i zachciankami :)
I żaden grzech je spełniać i myśleć o sobie.
To ludzkie, normalne i zdrowe :) 

A co ja robię, spytacie?
Mnóstwo rzeczy!
Przede wszystkim....
1. Stawiam siebie na pierwszym miejscu, dokładnie tym samym, na którym stoi Pyza. 
Wspominałam o tym nie raz: szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko!
By nasz dzień był udany musimy być zdrowe, wyspane, najedzone i w zasadzie tyle :)
Zatem, jeśli zamiast sprzątnąć/wyprać/poprasować/ugotować obiad z 3 dań (niepotrzebne skreślić) prześpię się w czasie snu Pyzki, a na obiad zaserwuję tosty nasz warunek szczęścia będzie spełniony :) I tego się trzymam!
2. Nic na siłę
Nie zgrywam bohaterki. Mówię "jestem zmęczona" i padam tyłkiem na kanapę zamiast ochoczo chwycić żelazko z uśmiechem nr 5. Ostatnio zdarza mi się także (niestety, bo tego nie cierpię) zostawić pełny zlew 'garów'. Trudno! Świat się od tego nie zawali. Nie wchodzę do kuchni, by tego nie oglądać i zasypiam spokojnie. Rano mam więcej siły by się z tym zmierzyć :) 
3. Małe przyjemności
Film, wino, śmierdzący ser, manicure... I znów prasowanie odłożone na nieśmiertelne "jutro", ale czy wiecie, że za to mam najpiękniejszy pedicure w całym Avignon! Przestałam chwilowo nosić kapcie, by móc patrzeć na moje stopy :P Taka mała rzecz a cieszy :)
4. Rękodzieło - pasja
Coraz rzadziej, ale jeszcze czasem coś pokleję, coś powycinam. Uspokaja mnie to, wycisza, pozwala zebrać myśli. Wyłączam się i jestem w swoim świecie :)
5. Blog - pasja
Piszę, bo sprawia mi to ogromną frajdę, bo mogę w ten sposób podzielić się moimi przemyśleniami, spostrzeżeniami... Bo lubię! Odprężam się, relaksuję... Bo w sumie to pewna forma odpowiadania, a jak wiedzą Ci co mnie znają (i Ci co dokładnie blog mój czytają) jestem gadułą nie z tej ziemi! Zatem mogę się tu zwyczajnie wygadać :D

Ufff...na szczęście u nas wiadomo, że "matka też człowiek" :)
I chociaż daleko mi do ideału mój wysiłek wkładany co dnia w wychowanie Pyzki i prowadzenie domu jest doceniany (a niech spróbowali by inaczej :P ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz