środa, 8 listopada 2017

"Pocałuj żabkę w łapkę", czyli lekcja w lesie: Nie płosz zwierząt

Grzybków nie depczemy....
Tę lekcję już z nami przerobiliście :)
Oczywiście, skoro uczę swoje dziecko szanować przyrodę, to wlicza się w to również troska o leśne zwierzęta i ich spokój. Oczywistym jest zatem, że nie krzyczymy czy nie piszczymy jak szalone. Podśpiewujemy sobie wesoło czy też ganiamy się w berka, ale nie musi temu towarzyszyć nadmierny hałas. Jakoś specjalnie nie musiałam nawet tego Pyzce roztłumaczać. Zwykłe "bo się sarenka wystraszy" wystarczyło, by umiała się zachować jak należy. 

Niestety, na to jak postępuje moje dziecko mam wpływ nie tylko ja :(
I tak, zdarzyło się, że w towarzystwie innego dziecka, wzorując się na nim, Pyzka zniszczyła stojącego po sąsiedzku z naszą działką wspaniałego muchomora wielkości talerza! W takiej sytuacji pozostało mi tylko wytłumaczyć, że jej "wzór" tu nie mieszka i nie wiedział, że to dla sarenki. Wspomnianego grzyba mijałyśmy potem przez dobrych kilka dni nim zniknął w leśnym runie i za każdym razem Pyzka wskazywała go rozpamiętując swój 'haniebny' czyn.

Innym razem, z innym dzieckiem, wypoczywającym w wakacje po sąsiedzku na działkach, moja córka miała okazję oglądać na podwórku małą żabkę. Jej towarzyszka straszyła płaza machając do niego ręką (wyglądało mi to na próby pstrykania palcami) i wołając "ciap, ciap". Pyzka z zaciekawieniem przyglądała się całej sytuacji. Niedługo po tym, gdy byłyśmy na spacerze napotkałyśmy w trawie inną małą żabkę, a moja córka wzorem koleżanki zaczęła "ciapać" w jej stronę. Kiedy stworzenie już uciekło, a my ruszyłyśmy dalej zapytałam co i dlaczego zrobiła, a ona odpowiedziała z pełną powagą, że żabkę przestraszyła. Zapytałam więc czy i ona chciałaby, by ktoś ją tak straszył. Próbowałam też wytłumaczyć jej, że zwierzątko wystraszyło się i być może płacze teraz żabimi łzami, biegnąc do swojej mamy. Pyzka jest z tych strachliwych i argument ten mocno do niej przemówił. 
Empatia tego małego człowieka, którego przeszło dwa lata temu wydałam na świat, mnie powaliła! Po kilku kolejnych krokach w ciszy Pyzka oznajmiła mi, że wracamy dać żabce buziaka. "Asia przeprosi żabkę" (to były jeszcze 'czasy' - 2 miesiące temu - gdy mówiła o sobie w 3 os.), "Asia da buziaka żabce". Byłam pewna, że to nie był Książę, więc powiedziałam, że żabek się nie całuje, ale ona miała już na to gotową odpowiedź. "Dam buziaka żabce paluszkiem" (instrukcja do całowania paluszkiem tutaj). Próbowałam odwieść ją od planów poszukiwania żabki, bo odeszłyśmy już dobre 20-30 metrów, a ostatnim miejscem gdzie ją widziałyśmy była wysoka przydrożna trawa. Sprawa wydawała się beznadziejna, jednak gdy spojrzałam w pełne współczucia oczy Pyzulki nie mogłam zrobić nic innego jak tylko odwrócić wózek z Adaśkiem i odnaleźć tego dwu centymetrowego, brązowego płaza. 
Cofnęłyśmy się, a ja zaczęłam delikatnie przegarniać ręką źdźbła trawy w nadziei, że stworzonko się poruszy. I udało się! Widać żabka nie mieszkała daleko :P Albo nie wystraszyła się aż tak mocno, by w te pędy gnać do mamy...
Pyzka ukucnęła, pocałowała paluszek i "wysłała" buziaka zwierzakowi. 
Muszę przyznać, że widok mojej córki pochylonej nad żabką totalnie mnie rozczulił... 
Ta dziecięca szczerość i prostota wycisnęły z moich oczu łzy wzruszenia.

Przepraszam żabkę
Żabko nie bój się
Żabka idzie do domku 
do mamy na zupkę
Asia też idzie do domku
Na zupkę

Żabka pokicała w swoją stronę, a my ruszyłyśmy do domu, na zupkę.

Żabka już nie boi się
Asia pocałowała żabkę

Nie jestem fanką żab, pająków, mrówek czy ślimaków, nawet tych w skorupach. Żyjemy jednak gdzie żyjemy i towarzystwo tych wszystkich stworzeń jest nieuniknione. Częściej niż w mieście obcujemy z tym całym tałatajstwem. Zatem, dla dobra moich dzieci, musiałam swoją niechęć przełamać i schować do kieszeni. 
Jakież to przewrotne. 
Pamiętacie jeszcze naszą walkę z mrówkami stoczoną w Avignon?
Trochę tego było: (cz. 1, cz. 2, cz. 3, cz. 4, 5, 6 )
Było - minęło.
Nie uwierzycie, ale zaraz po naszym powrocie do Polski, mrówki, pierwszy raz od blisko 20 lat, bo tyle stoi ten dom, pokazały się tutaj w mieszkaniu! Był nawet pomysł, że przywieźliśmy je aż z Francji :P
Czy walczyliśmy tak zaciekle jak we Francji?
Oczywiście, że nie :P
Obsypaliśmy taras w razie, gdyby okazało się, że to tędy przyłażą i na tym koniec.
Chyba czas przywyknąć...
Uczę dzieci, by nie płoszyć zwierząt, więc sama muszę świecić przykładem :D

PS. A do obleśnych pająków i skaczących po domu koników polnych wołam niezastąpionego Dziadka, który delikatnie i ostrożnie łapie wszelakie stworzenia i zwraca im wolność miast odbierać życie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz