czwartek, 2 listopada 2017

Pyzka u fryzjera

Po "szkoleniu" z zakresu usług fryzjerskich, które odbyło się z pomocą uroczej książeczki "Gdy lew się wybiera do fryzjera" (opowiadałam o tym tutaj), przyszedł czas na zweryfikowanie Pyzki w salonie.
Przybytków przystosowanych dla tych małych, najbardziej wymagających klientów, jest w stolicy kilka. Nasz wybór padł na salon przetestowany wcześniej przez naszych znajomych, którzy zaopiniowali go pozytywnie. Wiadomo, zawsze lepiej wybrać coś "z polecenia" aniżeli bazować jedynie na wirtualnych gwiazdkach :) 
Bardzo mi zależało, by wspomnienie tego pierwszego razu było miłe. Wszak to dziewczę, więc strzyżenie w domu maszynką na 3 mm raczej odpada. 
Czy nam się udało?
Zdecydowanie tak!
Pyzka bardzo pozytywnie nas zaskoczyła!
Wraz ze swoim ukochanym misiem, którego, rzecz jasna, nie mogło zabraknąć w tak ważnym momencie, rozsiadła się w salonowym aucie-fotelu, przymierzając wcześniej dostępne modele :P


Spodziewałam się naprawdę wszystkiego :) 
Nie zdziwiłaby mnie ani histeria, ani uciekanie do drzwi czy szaleńcze wymachiwanie kończynami. Tymczasem nasza latorośl spokojnie siedziała na swoim miejscu spoglądając od czasu do czasu w telewizorek, w którym włączona była bajka o głupiutkim misiu((((((( bez portek :) 


Jedynie jej mina i uśmiechy "do zdjęcia" (a konkretnie ten nr 6 :P) zdradzały, że sytuacja jest dla niej nieco stresująca. Na początku trochę ruszała głową, spoglądając to w ekran, to znów w lustro, gdzie widziała co też się z nią wyrabia. Obawiałam się nieco jak da sobie z tym radę Pani fryzjerka (czy nie pozbawi jej ucha?), czy też może jak my damy sobie radę z efektami jej pracy w takich warunkach. Moje obawy były jednak zupełnie bezpodstawne. Z jednej strony dlatego, że Pani, która nas obsługiwała jest dobrze "zaprawiona w bojach", a naszą Pyzulkę określiła jako super grzeczne i spokojne dziecko (tiaaaa...w domu jej nie widziała :P). Z drugiej zaś strony dziecku szybko znudziło się podglądanie strzyżenia i skoncentrowała się jedynie na oglądaniu bajki. 

Najadłam się strachu, ale na szczęście zupełnie niepotrzebnie!
W niespełna 30 minut Pani fryzjerka - przemiła, uśmiechnięta, ciepła i cierpliwa osoba!! - zrobiła z naszej Pyzki ślicznego chłopczyka. Żeby nie było - zgodnie z życzeniem rodziców! :) 
Wybaczcie jakość zdjęć - Pyzka nie przestawała prowadzić auta! to był naprawdę dziki rajd :P

A jakby mało było pozytywnych wrażeń z salonu 2misie, w którym to spadł z głowy Pyzki pierwszy włos, nasza córka otrzymała po zakończeniu całej 'operacji' dyplom pierwszego strzyżenia (jej pierwszy w życiu DYPLOM!! :D ) oraz nagrodę, którą mogła sobie sama wybrać. 
Nie mogło być lepiej!

W salonie jest też kącik zabaw, gdzie dzieci mogą poczekać na swoją kolej. Zapewne mogą się tam zrelaksować także po strzyżeniu, ale tego niestety nie sprawdziliśmy, bo byliśmy jak zwykle w 'niedoczasie'. 

Jestem przekonana, że kolejne spotkania z fryzjerem nie będą budziły w nikim z nas niepokoju. Z przyjemnością powierzymy nasze kochane łepetynki  pracownikom salonu 2 misie w przyszłości i Wam też serdecznie polecamy to miejsce jakże przyjazne dzieciakom. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz