wtorek, 11 kwietnia 2017

Wiosenny spacer z niespodzianką

Ach, jak długo na to czekałam!
Świeci słońce, tak wyczekana i wytęsknione.
Śpiewają ptaki, latają motylki <3
W końcu możemy z Pyzką spędzać czas na świeżym powietrzu. Do tej pory były to raczej krótkie przechadzki, bo albo deszcz, albo błoto, albo zwyczajnie zimno nie zachęcało do spacerów. Teraz jednak aż grzech siedzieć w domu w tak piękną pogodę!
Ruszyłyśmy zatem "w miasto" czy może raczej "we wieś", bo choć to wieś po sąsiedzku, to dla nas prawie jak miasto... Ta nasza ma jeden sklep spożywczy i Dom Kultury, i na tym koniec. Ta zaś, gdzie się wybrałyśmy, to prawdziwa metropolia: kościół, bank, poczta, sklep AGD (nie, nie lodówki czy nawet miksery - durszlaki, moi mili, i kubły na śmieci :)), straż pożarna, kwiaciarnia (albo nawet i dwie!), ośrodek zdrowia, a sklepów spożywczych to sama nie zliczę - z pięć :P
Do spaceru w tamte strony świetna była okazja...
W poniedziałkowe popołudnie, po powrocie z weekendowego pobytu u mamy, zastałam papierek, że na poczcie czeka na mnie przesyłka. Zachodziłam w głowę co to takiego. Ostatnio bardzo dużo kupuje przez internet, bo mieszkam na wsi, wiec do internetowych sklepów mam najbliżej. Pierwszy raz dostałam awizo, a wraz z nim zagwozdkę: "Co to może być?". Zagadka nie tylko moja - mina Pana Męża (bezcenna) "Co to znowu i ile kosztowało?!" (dlatego właśnie zwykle staram się być w domu, by odbierać przesyłki wprost od listonoszki - "co z oczu to z serca" :P). Zanim jednak doczłapałam się na pocztę udało mi się wymyślić cóż to takiego...
Ucieszyłam się ogromnie z przesyłeczki i tym chętniej zbierałam się do wyjścia, choć nie wiedziałam co też zastanę po drodze. Od czasów przeprowadzki tu jeszcze nie zapuszczałam się w tamte rejony. Słyszałam tylko, że droga przez łąki to prawdziwe jezioro. Zachęcona jednak minionymi, słonecznymi dniami, pełna wiary, że wody zeszły już z pól ruszyłam na wyprawę...
Jak to na wsi, poczta czynna w zabawnych godzinach, więc zaraz po śniadaniu wsadziłam Pyzkę na rower i już po kilku minutach przeklinałam mój genialny plan spacerowy! Myślałam, że ducha wyzionę!! Najpierw przeprawa przez piach głęboki po kolana, później slalom przez błota i strumyki spływające z łąk. Dalej było tylko lepiej... Znów błoto( tyle, że bez możliwości slalomu), następnie droga przeorana ciągnikiem, znowu piach, górka w lesie i na deser fragment trasu posypany ostrymi kamulcami (całkiem sporymi, więc wytrzęsło i Pyzkę i mnie). Rower-pchacz plus 15 kg dziecka w 8 miesiącu ciąży to jednak nie to samo co lajtowe spacerki z czołgo-wózkiem po Avignon. Chociaż rower wyglądał jak siedem nieszczęść, a koła ledwo się kręciły przez ilość błota doklejoną na oponach i felgach udało mi się jednak dotrzeć na miejsce i odebrać prezent czekający na poczcie :)

Tak, prezent!
Bo paczka, która na mnie czekała, była wygraną w rozdawajce Baśki w krainie handmade <3
Kiedyś już miałam przyjemność zwyciężyć w jej konkursie i zdobyć komplet cudnych pacynek-Muminków. Tym razem wygrałam breloczki i zakładki do książki dla Pzyki :D :D :D
Jak zwykle wszystko co spod ręki Baśki również moje fanty okazały się być małymi dziełami sztuki!

Na poczcie Pyzka aż zawyła z radości, gdy zobaczyła paczkę (miłość do paczek zawdzięczamy babci, która ostatnio dała jej kilka paczuszek rozpakować, w tym m.in. kalosze, w których to moja córa chodziła potem cały dzień po domu, aż mało jej nogi nie wypłynęły ). Nie mogłam nie otworzyć przesyłki. Z resztą i tak musiałam odsapnąć po tym "spacerku" co to mu bliżej było raczej do ultramaratonu, szczególnie w moim stanie :P Wyjęłam breloczki, ale kiedy zobaczyłam, że już ich nie odzyskam, powstrzymałam się przed wyjmowaniem pozostałych prezencików.  Całą drogę do domu "Asia tuli miś" i "cimam"(trzymam), bo upominałam ją, by nie zgubiła breloka, a zamiast trzymać kierownicę w jednej rączce ściskała misiakowy, a w drugiej dwustronny brelok. Gdy dotarłyśmy w końcu do domu wręczyłam jej resztę przesyłki, tłumacząc, że to zakładki do książki. No i zamiast iść jeść zupę zdecydowała, że jak do książki to idziemy 'citać' :D

Jak wiecie nie zwykłam wstawiać tu zdjęć Pyzki tak, by było ją widać :P 
Dla Baśki jednak i jej cudnych wykonów muszę zrobić wyjątek, bo sesja z brelokami wyszła obłędnie :) Z pewnością dlatego, że to najprawdziwsza i najszczersza radość dziecka, której nie da się zapozować czy wyreżyserować.
A Baśce z całego serducha ogromnie dziękujemy!!!  <3 










     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz