czwartek, 13 kwietnia 2017

Remontowe kwiatki. Epizod III: Drzwi

Wymiana okien i drzwi to chyba najprzyjemniejsza część tego remontu :)
Obie ekipy były super profesjonalne, terminowe i czyściutkie. Załatwili wszystko bezboleśnie, nie siejąc wokół siebie zniszczenia i zostawiając miłe wrażenie z dopiskiem "godni polecenia". Jakie zatem kwiatki mogły nas tu spotkać?
Oczywiście, po raz kolejny, tylko takie, które sami sobie zgotowaliśmy :)
Jak już wcześniej pisałam, stale zmienialiśmy koncepcję lokatorów w pokojach. Gdzie będzie sypialnia rodziców, gdzie dziecinny, kto dostanie pokój z garderobą... Co dnia miałam na to nowy pomysł wraz z szeregiem argumentów przemawiających za taką a nie inną opcją. Wydawało nam się także, że na ostateczną decyzję mamy jeszcze mnóstwo czasu, w końcu było lato, czyli jeszcze 6 miesięcy do przeprowadzki. Przyjedziemy - wstawimy łóżko i tam gdzie ono stanie będzie sypialnia.
Zasiedlenie pokoi miało jednak dla mnie znaczenie przy montażu drzwi. 
Dlaczego? 
Ano dlatego, że gdy pokój jest sypialnią, to dobrze byłoby, gdyby przez uchylone drzwi nie było widać rozgrzebanego łóżka (przynajmniej ja bym tak wolała, choć zwykle jest ono elegancko zaścielone ;) ). Kiedy zaś w pokoju mieszka mały człowiek siejący bałagan i zniszczenie, którego główka jest siedliskiem niestworzonych pomysłów, wolałabym by uchylone drzwi pokazywały najlepiej 200% zawartości pokoju ;) 
Gdy nadszedł moment ostatecznego zamawiania drzwi stanęliśmy zatem przed dylematem "komu przydzielić mały pokój". Zdecydowaliśmy się na opcję 'dla dziecka', z drzwiami otwieranymi tak, by było widać większą część pokoju. 
Przyjechała ekipa monterów, założyli elegancko drzwi, posprzątali, pojechali, a Tatusiowie przez Skype zadzwonili do nas by pokazać nam efekt ich pracy. 
Wyszło pięknie! 
Szkoda tylko, że przy rozważaniach nad kierunkiem otwierania drzwi przez myśl nam nie przeszło, by sprawdzić gdzie ulokowaliśmy wcześniej malunki z pstryczkami-elektryczkami :P
I tak w jednym z pokoi mamy guziki schowane za drzwiami...
Mówi się trudno i żyje się dalej :D
Może kiedyś, za jakieś 20 lat, nie prędzej, myślę, kiedy już odpoczniemy po tym remoncie i urządzaniu zmienimy to ustawienie... Teraz jednak nie pozostaje nam nic innego jak się przyzwyczaić :P A biorąc pod uwagę, że pokój ten przypadnie Pyzce, gdy dostąpi zaszczytu mieszkania w pojedynkę jako wyrośnięta już panienka, będzie jej wszystko jedno gdzie ma światło, oby mieć własny pokój (w pewnym wieku marzenie każdego dzieciaka, czyż nie? :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz