Wakacyjny wypad nad morze na przełomie października i listopada okazał się strzałem w dziesiątkę. Zawsze jest dobry czas na wakacje, powiecie...
Może i tak, jednak udało nam się wstrzelić idealnie w okienko pogodowe i dzięki temu, naszemu pobytowi w Cannes towarzyszyło jakieś 25 stopni! Taka aura skutecznie pomogła mi naładować zdechłe ostatnio akumulatory :)
Wróciłam pełna chęci i zapału!
Wyjęłam tak dawno nie odkurzane papiery i inne rękodzielnicze przydasie...
Rozsypałam kolekcję guzików...
Rozgrzebałam ze 3 zaległe blogowe wpisy...
To jednak nic!
Z przyjemnością weszłam też do kuchni, w której od jakiegoś czasu królowały same półprodukty i fast foody (tylko dla dorosłych, ma się rozumieć!). Trudno stwierdzić ile w tym zasługi doznanego wypoczynku i relaksu, a ile nowych możliwości jakie otworzyły się przede mną wraz z odnalezieniem w Avignon sklepu z polskimi frykasami... Tak! Dobrze widzicie. Jest tu sklep z kabanosami, ogórkami kiszonymi i tak utęsknionym twarogiem! Mają nawet łowicką śmietankę z dziewczynką w pasiastej kiecce!!!
Tak czy siak ochoczo wzięłam się do pracy i zamiast spaghettii (7 raz w tym miesiącu) przygotowałam krokiety z pieczarkami :) Zaraz po nich na tapetę wzięłam pierogi z mięsem, które "chodziły za mną" chyba z miesiąc :P
Wyszła ich cała masa...
I dobrze!
Bo mój apetyt na nie jest nieposkromiony!
To nie koniec moich kulinarnych "wyczynów" w ciągu zaledwie 3 dni od powrotu z mini-urlopu :P
Kto zgadnie co jeszcze zrobiłam?
Podpowiedź w postaci duetu nieodłącznych składników tego polskiego specjału poniżej :)
Na pewno już wiecie :P
Dodam, że wyszło wybitnie pysznie.
Normalnie "Jak u Mamy, panie kapitanie".
Wszystkimi tymi frykasami podejmowaliśmy gości, a moja obawa była tylko taka, że od nadmiaru próbowania w czasie przyprawiani, do wieczora sałatki może już nie być :D
Teraz, posilona energią słoneczną, widokiem falującego morza, pięknych krajobrazów, nowych miejsc i "prawdziwym jedzeniem" wracam do życia...
Do moich pasji, obowiązków i planów :)
Kulinarnie będą naleśniki z serem :) W końcu!
Ale o tym na blogu nie napiszę, bo na pewno nie zdążę: 1. zrobić zdjęć, 2. poczuć smaku, a już ich nie będzie.
Rękodzielniczo: w końcu planuję wykonać coś z moich zapasów guzikowych!
A turystycznie?
Tu się będzie najwięcej działo :)
Bo wakacje, choć relaksujące były też bardzo intensywne :P
Tylko z 4-dniowego pobytu w Cannes przywiozłam 1000 zdjęć...
Mam nadzieję, że spodobają Wam się efekty moich działań!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz