Ufff... w końcu znalazłam chwilę by opowiedzieć Wam o naszym pierwszym tegorocznym wypadzie pod hasłem "Zwiedzanie".
Aż trudno uwierzyć, że minął już ponad miesiąc!
Pierwsza nasza wycieczka w tym roku (nie licząc podróży powrotnej po świętach, która też była niezłą "wycieczką": samochód-samolot-samolot-autobus-pociąg-autobus-DOM :) ) odbyła się ostatniego dnia stycznia.
Cel był dość bliski, bo położony zaledwie 30 km od Avignon.
Tak na dobry początek turystyki z brzdącem :)
Musieliśmy mieć na uwadze dostępność terenu do zwiedzania dla wózka - w prawdzie terenowego, ale jednak dość pokaźnych rozmiarów i ciężarów. Z tego też powodu spacery po górach póki co nie wchodzą w grę... choć któż wie czy wkrótce się to nie zmieni - w Polsce czeka już na nas nosidło, więc niebawem się przekonamy :P Jeśli Pyzce przypasuje pobyt w "plecaku" na pewno wypróbujemy go na trudniejszych terenach :)
Tymczasem jednak dysponujemy tym co jest...
Zapakowaliśmy się więc do naszej czerwonej strzały ze spacerówką i ruszyliśmy na podbój Vaucluse...
A dokładniej Fontaine de Vaucluse :)
Urocza mieścinka, o której słyszeliśmy już wcześniej, jednak jakoś nie zebraliśmy się w sobie by tam ruszyć... A wielka szkoda! Teraz wiem, czemu polecano ją nam w ubiegłym roku, gdy lato mocno doskwierało w nieklimatyzowanym mieszkaniu!
Miejscowość jest przepięknie położona!
Otaczają ją wysokie, wapienne skały, dzięki czemu panuje tam przyjemny cień nawet w środku dnia. Chłodny, rześki klimat miasteczko zawdzięcza jednak głównie podziemnej rzece Sorgue, wypływającej na powierzchnię właśnie tu, w Fontaine. Miejsce to znane jest jako jedno z największych wywierzysk krasowych na świecie i mimo wieloletnich badań nadal nie udało się ustalić jak głęboko znajduje się podziemne źródło rzeki!
Podobno pod koniec zimy i wczesną wiosną, gdy wody wzbierają za sprawą opadów i wody zewsząd spływającej rzeka wytryskuje spomiędzy skał z ogromną siłą i prędkością... Podobno, bo nie mam pojęcia jaki termin do dojrzenia tego jest odpowiedni. Gdy my odwiedziliśmy Fontaine mogliśmy podziwiać raczej "dziurę w ziemi" :P choć to też było bardzo ciekawe. Na skałach widać nawet ślady, jak wysoko dochodzić potrafi poziom wody w miejscu skąd wypływa.
Robi wrażenie!
Tak czy siak, nawet gdy z dziury woda nie tryska niczym z wulkanu, kawałek dalej rzeczka wypływa jednak na światło dzienne :) budując niepowtarzalny klimat tego magicznego miejsca.
Zakochałam się bez pamięci w Fontaine de Vaucluse!!!
To wspaniałe miejsce na spacerowy wypad!
Nie mogę sobie podarować, że tak późno je odkryliśmy!
Z pewnością jeszcze je odwiedzimy ;)
Tymczasem fotorelacja z "pobytu".
Wybaczcie jakość zdjęć!!! Teraz, z Pyzką podróżowanie wymaga od nas lepszego przygotowania... Do którego jeszcze chyba nie przywykliśmy :P Spakowałam dosłownie wszystko! Pieluchy, wodę, przekąski, odzież na zmianę, kocyki, czapeczki, cuda-wianki! I w całym tym pakowaniu na śmierć zapomniałam o bateriach do aparatu! Byłam bliska płaczu gdy p;o jednej fotce wszystko zgasło :( Pan Mąż uratował jednak sytuację i fotki pstrykaliśmy tabletem...
Jak na robione na 'chybił-trafił' (bo przecież ekran tabletu odbija światło tak, że nic kompletnie nie widać!) nie są złe, choć niestety nie oddają uroku miasteczka....
Z drugiej strony jednak - pewnych rzeczy nie da się sfotografować nawet najlepszym aparatem!
(A może to moja wina?! Tuż przed wyjęciem aparatu, cała w "ochach" i "achach" nad urodą miejsca stwierdziłam do Pana Męża, że tego co zwiedzimy nic nie zabierze i choć nie wiem ile zdjęć byśmy zrobili to wszystko co najważniejsze widać tylko oczami... No i wykrakałam! O mały włos nie zostało mi robienie zdjęć tylko oczami :P )
Dobra...
Dość już gadania!
Oto nasz "reportaż" :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz