czwartek, 26 lutego 2015

Pastis

Wiecie co to Pastis?
(w ramach przypomnienia, uzupełnienia: bardzo popularny w Prowansji trunek, moc 40-45%, smak: anyż).

Kto próbował ręka w górę...

Ja tak!
Miałam tą przyjemność dzięki pewnemu znajomemu amatorowi tego właśnie anyżowego posmaku, typowego dla Pastisu czy Absyntu. Mnie osobiście ten smak nie przypadł do gustu. Dla mnie bardziej jak medykament niż coś, czym mogłabym się delektować.
O gustach się jednak nie dyskutuje, każdemu smakuje co innego :)
I całe szczęście, bo gdyby tak nie było, nie odkrywano by stale nowych połączeń smakowych i coraz to wymyślniejszych dań. Nikt nie poszukiwałby nowych kulinarnych doznań!

Pan Mąż Pastisu nigdy nie próbował, słyszał natomiast od nowych kolegów z pracy, że to wybitnie smaczny napitek. Starałam się wytłumaczyć mu najlepiej jak potrafię jak to właściwie smakuje. Stosując porównania do rozlicznych znanych mi leków i popularnych tabletek na gardło próbowałam dać mu do zrozumienia, że niezbyt ma na to ochotę. W końcu znam go 1/4 mojego życia (1. O matko! kiedy to zleciało!!! 2. Jestem stara!) i trochę znam już jego ulubione smaki. I tak jak wiem, że nie lubi w zupie pokrojonej marchewki (ale i tak ją wkrajam :P) tak wiedziałam, że pastis to nie TO.

Mąż mój jednak nie boi się próbować praktycznie niczego! Im coś wygląda dziwaczniej tym chętniejszy jest do degustacji...
Hołduje też zasadzie znanej mi jeszcze od Babci, a mianowicie: "nie wierz gębie, połóż na zębie" i o wszelkich swoich sympatiach i antypatiach kulinarnych dowiaduje się poprzez smakowanie, a nie czasem jak ja przez samo patrzenie lub zapach...

Zgodnie z życzeniem Pana Męża zakupiłam więc na kolejnym shopingu flaszeczkę 45% likieru Pastis de Marseille. wróciłam do domu cała dumna i blada, że zrealizowałam plan w 100%, rozpakowałam zakupy i...
I co też ja najlepszego zrobiłam?!
Otóż, rozochocona wszystkimi moimi niedawnymi językowymi sukcesami, pomna nauk i doświadczeń typu "to jak kupiłaś piwo, to czemu nie włożyłaś do lodówki?" itp.
odwróciłam butelkę (!) i "przeczytałam" ulotkę (błehehe... dużo powiedziane, no ale popatrzyłam na napisy na butelce :P)
Oto co się dowiedziałam: "Degustez ce Pastis additionne de 5 volumes d'eau bien fraiche", to akurat wybitnie proste zdanie, że pić to-to należy rozcieńczone chłodną wodą w proporcji 1:5...
I dalej: "Le Pastis craint le froid"...zobaczyłam na końcu zdania dobrze mi znane słowo "froid", które oznacza 'zimno' i od razu "wiedziałam" o co chodzi...to bardzo proste...
Moje tłumaczenie: 'Pastis spożywać na zimno'.
Dalej już nie czytałam! Wszystko przecież wiem!
Flaszkę WSTAWIŁAM DO LODÓWKI!

Dumna jak paw czekałam na przybycie męża :)
A kiedy tylko wszedł do domu od razu oznajmiłam, że wykonałam moją misję, a jego nowy smakołyk wraz z butlą wody chłodzi się w lodóweczce.
Niczego nie świadomy mąż zakomunikował, że w takim razie rozpoczyna degustację.
Wyjął butelkę z lodówki i...
SZOK
mina, hmmm...nietęga...
Co to jest, do licha?!
Cała butelka jakichś "fluków" i farfocli, jakby to-to zaczęło zamarzać...

- Czy tak to wyglądało jak to kupiłaś? - Yyyy....nie, jasne, że nie...Było przezroczyste, przeczytałam więc ulotkę i zgodnie z instrukcją zrobiłam co zrobiłam...

Zaczęliśmy szperać po internecie i szybko wyjaśniło się, że rzeczone farfocle to anetol. 
Czyli co?!


W telegraficznym skrócie, nie wdając się w szczegóły budowy itp. anetol to organiczny związek chemiczny otrzymywany jest m.in. z anyżu. Ma pewne właściwości lecznicze oraz jest substancją zapachową stosowaną w przemyśle farmaceutycznym (i stąd go znałam najlepiej) czy spożywczym.
Oto przyczyna nadzwyczajnego smaku Pastisu.
Z innych cech charakterystycznych tego tajemniczego składnika, jego temperatura topnienia to ok. 20 stopni Celsjusza.
No i mamy wyjaśnienie zagadki!
Nasze farfocle to anetol w całej krasie...wytrącony pod wpływem zbyt niskiej temperatury:(

I co ja na to?
- Aaaale kochanie, czytałam ulotkę, napisali, że spożywać na zimno... - Taaaak? Pokaż tą butelkę...
Butelka na stół, Google Transtator w ruch i wyszło szydło z worka...
Pierwsze zdanie poszło mi śpiewająco...
Drugie prawie...
Prawie, które robi dużą różnicę:
Z 'Pastis spożywać na zimno' poprawka na (tak dosłownie mówi Google Translator): 'Pastis cierpi z zimna'

Dalej nie czytałam, a pewnie ustrzegło by mnie to przed blamażem...
(słowo lodówka dobrze znam z poszukiwań mieszkania :P)...
"Ne pas mettre au refrigerateur", czyli 'Nie należy umieszczać w lodówce'

Dopiero teraz w głowie zapaliła mi się żarówka, że już przerabiałam lekcję "nie wstawiać Pastisu do lodówki"...kolega, z którym go degustowałam pierwszy i ostatni raz w życiu coś o tym wspominał, ale kiedy to było...

No trudno, bywa, zdarza się, nie pierwszy to taki mój popis i obawiam się, że nie ostatni :]
Grunt, że flaszeczkę udało się uratować...
Postała trochę w ciepełku i wszystkie kłaczki się rozpuściły :)

Degustacja w końcu mogła się rozpocząć!
Część alkoholu + 5 części wody...aaaaaa....co się dzieje?!
Nic, nic, tylko spokojnie!
Tak miało być :)
To już nie jest wypadek przy pracy...
Obserwowane mętnienie (zawartość szklanki z przezroczystej, koloru zbliżonego do piwa, zmieniła się w mleczno-żołtą, całkowicie nieprzezroczystą) to 'efekt ouzo'...
(lekcja II)
... za który odpowiedzialny jest rzeczony wyżej anetol. W związku z tym, że nie jest on rozpuszczalny w wodzie, po dodaniu do naszego alkoholu dużej ilości wody wytrąca się on w postaci bardzo małych kropelek i tworzy zawiesinkę w mleczno-białym kolorze. Te wytrącone kropelki są tak małe, że nie opadają na dno szklanki jak fusy, tylko cały czas sobie dryfują, więc w szklance przez cały czas drinkowania mamy takie 'mleko'.
A czemu Pastis w butelce ze sklepu wygląda zupełnie inaczej? A to temu, że w alkoholu etylowym (którego jak pisałam wyżej w naszej flaszeczce było aż 45%vol.) anetol rozpuszcza się bez przeszkód. Oczywiście tylko przy wystarczająco dużym stężeniu etanolu. Dlatego Pastis i jemu podobne alkohole na bazie anyżu to trunki o zawartości alkoholu etylowego  40-45%vol.

Tak jak się spodziewałam, Pastis to nie jest najulubieńszy ze smaków mojego męża, ale też chyba nie najbardziej znielubiony...
Jak sam twierdzi, każdy kolejny drink smakuje mu lepiej.
Trudno wyczuć czy to zasługa specyficznego smaku i aromatu wynikającego z zawartości anetolu, do którego coraz bardziej się przekonuje czy też może lepiej znanego naszym podniebieniom alkoholu etylowego... 
A wiadomo, im więcej alkoholu, tym kobiety ładniejsze, dowcip ostrzejszy to i smak Pastisu być może lepszy :P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz