czwartek, 19 lutego 2015

Nowy dom wersja 2.0

Udało się!

Znaleźliśmy i zaklepaliśmy mieszkanie!
Nareszcie!
Kamień z serca!
Bo już nie było co oglądać...

W jednym z ostatnich odwiedzonych przez nas lokum, gdy właścicielka zapytała: "Oglądaliście jakieś mieszkania w Avignon?" odpowiedziałam "Wszystkie!".

W toku poszukiwań dowiedzieliśmy się jeszcze, że można też płacić honorarium agencji co miesiąc, a nie jednorazowo (spryciarze, że tak ich delikatnie nazwę; jednorazowo to ok. jednego czynszy, w rozrachunku comiesięcznym wychodzi kwota 2,5 razy większa...) oraz, że jak chce się zamieszkać we dwoje w jednym mieszkaniu, czyli jak ja z Panem Mężem to musimy mieć dwa kontrakty na pracę...

W kolejnej agencji zapytana więc o kontrakt grzecznie wytłumaczyłam sytuację zawodową mojego męża oraz moją, wskazując jednoznacznie na obrączkę na palcu! Chyba to jest umowa, czy nie?! I to na czas nieokreślony, czyli o największej rynkowej wartości :P  Pan w agencji się uśmiechnął, ale mieszkania na taki kontrakt wynająć nie chciał...

Należy pochwalić tu fotografów i redaktorów ogłoszeń agencyjnych, bo to co dane nam było zobaczyć w niektórych lokalach to naprawdę ciekawostki budowlano-przyrodnicze! A przecież gdy umawialiśmy się na "randez-vous" oglądaliśmy całe portfolio mieszkania i nic nie wskazywało na takie cuda... To na pewno budował w całym Avignon ten sam majster co to jest też odpowiedzialny za obniżony sufit w naszym prysznicu i układ rur od kibelka "pod górkę"...

W ostatnim etapie poszukiwań, zrezygnowani i sfrustrowani przeszliśmy na opcję "od prywaciarzy". Wynalazłam kilka lokali odpowiadających metrażem i wyposażeniem i....
No właśnie, co teraz?!
Pomna nauk i doświadczeń, że mail wysłany ze strony z ogłoszeniami może pozostać bez odpowiedzi całą wieczność (a tym bardziej napisany po angielsku do francuza) w akcie desperacji doładowałam telefon i zaczęłam dzwonić...
Wyobraźcie sobie jak musiałam być już zdeterminowana, żeby nie znając języka robić coś takiego...
Z pewnością przezabawnie dla tych ludzi było słuchać tego mojego frangielskiego!
Nieważne jak!
Cel uświęca środki... 
I o dziwo poszło mi nadzwyczaj dobrze!
Już po pół godzinie miałam umówione 4 spotkania!
...dostałam też odpowiedź na dwa maile!
Cudownie!

Zostałam nawet pochwalona, że dobrze mówię po francusku błehehehehe...
...myślałam, że spadnę z krzesła!

Z wytypowanych lokali większość okazała się całkiem sensowna!
Dobra rada dla wszystkich, którzy planują podobny wynajem: nie bójcie się prywatnych najemców. Podobno oni boją się bardziej niż agencje. Spisują umowy i są całkiem ogarnięci. W końcu Pani czy Pan z agencji nie ma z takiego wynajmu aż tyle co właściciel mieszkania wynajmujący je prywatnie! Prywaciarz ma też więc więcej do stracenia!

Ostatecznie zdecydowaliśmy się na mieszkanie wynajmowane bez pośrednictwa agencji i mamy nadzieję, że to będzie ostatnie nasze lokum w Avignon.
Jest przestronne i wyposażone we wszystko czego nam potrzeba!
Właściciele są mili i zaproponowali dodatkowe meble bez dodatkowych opłat :D
Sąsiedztwo cmentarza gwarantuje ciszę i spokój...
Jest nawet balkon i miejsce na zamkniętym parkingu!
Nie ma się do czego przyczepić...
No i najważniejsze! Jest miejsce i pozwolenie na wstawienie pralki :D

Powiedzonko "do trzech razy sztuka" sprawdziło się w stu procentach!
Bo to trzecie mieszkanie, które nam się spodobało, nie było za małe i miało wszystko z naszej wersji podstawowych wymagań!
Decyzja nie była więc trudna. Wystarczyła godzinka-dwie i byliśmy pewni, że to najlepsze co nam pozostało!

Tym sposobem za niespełna miesiąc zaczynamy oswajanie nowego lokum!
Trwaj przygodo :P

2 komentarze: