poniedziałek, 9 lutego 2015

Lekcja na dziś: Chercher et trouver :)

Czyli: szukać i znajdować!

Na tym polega tu moje życie!
Ciągle czegoś szukam!
Zdarza się, że i znajduję!
Na szczęście, bo w przeciwnym wypadku dawno popadłabym w czarną rozpacz...
A tak, tylko czasami mam napady histerii :)

Je cherche...
...jak z lekcji Blondynki : "szukam tego adresu", "szukam przystanku", "szukam sklepu z..."...
Szukam, szukam, szukam...
I dużo już znalazłam! :D

Sklepy, wiadomo :)
Z tym nie było trudno... i zwykle bariera językowa w tego typu przybytkach, niezależnie od asortymentu nie istnieje :)
Przynajmniej dla kobiet!
Nieprawdaż? :D

Produkty - tu już gorzej, ale to już wiecie...

Instytucje, z którymi muszę się zaprzyjaźnić, choć mi tego nie ułatwiają w żaden sposób!!!, takie jak: -"opieka społeczna" (CAF nie wiem jak to lepiej nazwać),
-"ochrona zdrowia" (Urssaf - jak w poprzednim nawiasie),
- poczta,
- bank,
- lekarz (tu akurat udało się co nieco "wyrzeźbić" po angielsku) i jego przyległości (w recepcji nie poszło już tak świetnie),
- przychodnia i laboratorium...
Wszystko powyższe też znalazłam :)
Z mniejszymi lub większymi trudnościami, ale dałam sobie radę...

Nawet w kwestii badań poszło gładko, tzn. zrozumiałam z francuskiego co mówi Pani z recepcji...
Całe szczęście, bo dzięki temu do WC po próbkę "pi pi" nikt nie musiał ze mną iść :D
Strach pomyśleć, co by było, gdybym nie zrozumiała :]
Cudnie!

Przyszła kolej na mieszkanie i to, jak już mogliście przeczytać we wcześniejszych postach, nie jest sprawa tak prosta !
Szukam....
Szukam przez internet...
Spisuję numery mieszkań, nazwy agencji, a potem drepczę po mieście od drzwi do drzwi...
Odniosłam pierwsze małe sukcesy na tym polu, ale i spektakularne porażki...

Zacznę od tych drugich, coby miło zakończyć :)

Po pierwszych próbkach poszukiwawczych wcale się tego nie spodziewałam, o czym zresztą informowałam Was w poście I znowu pod górkę... 
Wtedy wydawało mi się, żet o będzie bułka z masłem, a nasze skromne (okazuje się, że jednak nie:( ) wymagania spełnia wiele ogłoszeń.
Prawda okazała się jednak zupełnie inna...
7/8 ogłoszeń mieszkaniowych na wynajem obejmuje mieszkania bez wyposażenia :(
Słabo, biorąc pod uwagę, że nasz aktualny dobytek to deska do prasowania, wiadro od mopa, suszarka na ubrania, toster, czajnik elektryczny, ręczny odkurzacz,  suszarka do włosów, szafka na buty i dmuchany materac...

W takim razie je cherche mieszkania (location / apartment) na wynajem (louer) z meblami (meubles). Po wpisaniu w wyszukiwarkę lokali jeszcze kilku parametrów, takich jak minimalny metraż i maksymalna cena wciskam magiczny guzik "szukaj" (recherche) lub "znajdź" (trouver). 
Mój wynik to 3-4 mieszkania, czyli wybór ogromny!
Czytam przedstawione oferty. No, może czytam to za wiele powiedziane, w każdym razie z google translatorem ogarniam co oni tam nawypisywali. 
(Odrzucam mieszkania na 5 piętrze bez windy i te w okolicy zaznaczonej jako "nie idź tam" przez kolegów z pracy mojego męża i kontynuuję proces poszukiwawczy...)
Każde z mieszkań jest obsługiwane przez inną agencję, a strona internetowa, z której korzystam je jakby zrzesza... 
Wiadomo, że nie zadzwonię, bo co niby powiem?!
Teraz więc dla odmiany...szukam...
Szukam namiaru na konkretną agencję od konkretnego mieszkania (w przypadku tego wyszukiwania 3-4 agencje od 3-4 mieszkań) z konkretną lokalizacją na mieście, z żywym człowiekiem za biurkiem!
Szukam na mapie i drepczę przez pół Avignon!
Dalej...
Szukam w agencji osoby, która cokolwiek rozumie po angielsku, na wypadek, gdy skończy mi się zasób słów w ich pięknym języku (a kończy się wybitnie szybko).
Znajduję! lub też nie... i pytam...
I tu również cała gama porażek - od nieoddzwaniających telefonów, przez agencje sprzedające, a nie wynajmujące, aż po maile, w których informują nas, że mają dla nas 3 oferty - wszystkie bez mebli! (patrz tu: Ręce opadają!)

Czasami jednak zdarza się i tak, że szukam i znajduję! 
...względnie to, co nam jest potrzebne!

Sukces!
Otóż, kolejny mój rajd po agencjach nieruchomości w Avignon zakończył się umówieniem 3 spotkań! 

Sukces!
I to w krótkim terminie! 
Nie robiłam sobie jednak aż takich nadziei jak poprzednio, bo póki nie zobaczę mebli na własne oczy, to nie uwierzę, że jest umeblowane...

Sukces! 
Nie spektakularny, ale zawsze coś...
Dla nas jak "światełko w tunelu"...
Mamy już za sobą spotkanie w mieszkaniu, które miało meble i w ostateczności moglibyśmy tam zamieszkać. 
Ale, nieeee....jednak nie da się!
Dlaczego?
Nie wiem co miał na myśli autor - malarz, prócz względów ekonomicznych oczywiście, by pomalować całe mieszkanie! CAŁE! matową, ciemnoszarą farbą, taką, hmmm...przemysłową? MASAKRA! Mieszkanie 50 metrów, a wyglądało na mniejsze niż to które mamy (max.35). 
Jak w trumnie prawie!
Nie wiem co sobie myśli taka agentka, przyprowadzając nas do mieszkania, w którym pajęczyny są takie, że można spodziewać się w nim już jednego, sporych rozmiarów, lokatora, a konkretnie pająka-ludojada...
Nie wiem, nie wiem, na prawdę nie wiem, czy nas to miało zachęcić...
"Syf, kiła, mogiła"

Sukces?
Z kategorii jak wyżej, czyli wymagania niby spełnia, ale niedopuszczalne by tam zamieszkać... 
A dokładniej? - spytacie...
Dokładniej bardzo wyremontowane, przyzwoite, umeblowane mieszkania z PRALKĄ, na drugim piętrze. I tu pozytywy się kończą...
Mieszkania (oba w tym samym miejscu) chyba w największej ruderze całego Avignon!
Wyremontowane tylko one, pozostała część kamienicy ewidentnie czeka na to, aż ktoś się wprowadzi, zapłaci kilka czynszów, by właściciel mógł wyremontować choć jedną ścianę... a tymczasem tam prosi się o remont cały parter i piętro!
Zgroza!
Uwierzcie! Aż żałuję, że nie mogę okrasić tego wpisu zdjęciami tego upiornego miejsca...
Powie ktoś: przecież na klatce schodowej nie będziecie mieszkać!
Może to i prawda, ale tam się drzwi do kamienicy nie dało otworzyć, taki syf! 
Gazety, liście, strach pomyśleć co jeszcze... (administracji  itp. brak - sprzątacie sami, tak nam powiedzieli!!!)
Jak tylko otworzyła drzwi spojrzeliśmy na siebie i już wiedzieliśmy - nawet gdyby wszystko było tam ze złota, wliczona pokojówka, kąpielowa i jakiś przystojny pan do masażu i wachlowania to za darmo nawet nie będziemy tam mieszkać...
Od razu pomyślałam sobie, że już wolę dzielić mieszkanie ze "spidermanem" (patrz: sukces powyżej :P)
"Syf, kiła, mogiła" 2 i 3 :P

Sukces!
Ale czy na pewno?
Jest, jest mieszkanie!
Umeblowane, wyremontowane, widne, czyste, przestronne...
Czego chcieć więcej?!
No właśnie....

Czy to nasza taka już marudersko-czarnowidząca natura?

Zagadki do rozwikłania z zakresu czarnowidztwa i maruderstwa (te poważniejsze oraz mniej:P ) :
1. Czy w starej kamienicy (1930) są prócz ludzi jeszcze inni lokatorzy z kategorii "insekty" lub "gryzonie" i jaka jest na to szansa?
2. Czy okolica, wyglądająca na pierwszy rzut oka na opustoszałą, oznacza, że ludzi, którzy tam byli zjadły szczury albo mega-pająki?
3. Czy lokatorzy (tylko 2 mieszkania w tej kamienicy, czyli tylko jedni sąsiedzi plus ewentualnie my) to seryjni mordercy? Albo może wytrawni muzycy, trenujący całe dnie grę na skrzypach? Ewentualnie amatorzy palenia...nie tylko papierosów (lub dystrybutorzy)...
4. Czy stare, kręte, rozklekotane, wąskie schody są aż tak słabe by były w stanie w ciągu 2 lat pozbawić którekolwiek z nas uzębienia?
5. Czy jak przytyję jeszcze 3 kilo to zmieszczę się w tej malutkiej łazience (nie zamierzam tyć, ale wiecie...życie... :P)?

Szukamy...
Nie przypomina Wam to trochę szukania dziury w całym?
Mi trochę też, choć sama to robię...
Jak się temu lepiej przyjrzeć, odpowiedź na każde pytanie można zadać każdemu i wszędzie, jak świat długi i szeroki...
Odp.1. Mi w Warszawie zjadł szczur walizkę w piwnicy - budynek z lat 70-80...
Odp.2. Stare miasto Avignon (wewnątrz murów) w mojej opinii zawsze wygląda na opustoszałe. Prócz głównych ulic, po których śmiga komunikacja miejska, a jest ich może ze 4-5 (z czego potencjalne mieszkanie jest max. 100 m od dwóch z nich), w ciągu dnia (poza porą obiadową 12-14 i powrotem do domu z pracy 16-18) nie ma praktycznie ludzi czy samochodów na tych małych wąskich uliczkach.
Odp.3. A czy kiedy wynajmowalibyśmy mieszkanie w bloku, który ma np. 3 piętra (to luzik), na każdym z nich 3 mieszkania i do tego ze 4 klatki, to chcielibyśmy wiedzieć wszystko o wszystkich, którzy mieszkają wokół? I jakie jest prawdopodobieństwo spotkania na takiej jednej klatce schodowej przynajmniej jednego wariata na tyle mieszkań? A jakie są szanse, że Ci lokatorzy, którzy tu w Avignon będą pod nami (potencjalnie) są świrami?
Pewien Mądry Człowiek powiedział mi całkiem niedawno coś o sąsiadach: lepszy za płotem pociąg niż zły sąsiad, bo pociąg przyjedzie i odjedzie :) Święta racja! Ale tak się składa, że rozważane mieszkanie ma już na pierwszym piętrze lokatorów, a nie tory...co poradzić :P
Odp.4. Jeśli planujemy rajd po schodach z zawiązanymi oczami i nogami (koniecznie w kostkach) jednocześnie to zapewne jest duża szansa na stratę uzębienia. Biorąc jednak pod uwagę, że oboje cieszymy się nie najgorszym wzrokiem i rozumkiem większym od Kubusia Puchatka, obstawiam, że zachowamy aktualną liczbę ząbków... To tyle na temat ich rozklekotania. Co się tyczy zaś ich szerokości czy też tu może bardziej: wąskości - bez przesady, skoro zbudowali ten dom dla ludzi a nie krasnali to raczej nie powinno być problemu! No chyba, że któreś z nas upasie się na tyle, by zarwać schody lub nie móc się po nich przecisnąć (tak na oko więcej niż 150 kg i szerzej niż 80 cm - totalnie mało prawdopodobne!).
Odp.5.W kwestii łazienki sprawa wygląda chyba podobnie jak w przypadku wąskich schodów... Plus, z moich rozważań i obserwacji - lepsza mała niż zapleśniała/zagrzybiała etc.!

A może te nasze rozważania malkontenckie wynikają zwyczajnie obawy przed tym co nieznane, a wymagające od nas większego jednak, niż dotychczas, wysiłku...
No bo tu gdzie mieszkamy o nic nie trzeba się martwić!
Prowadzą nas za rączkę i pomagają na każdym kroku :)
Płacimy jeden rachunek i czynsz i nic nas nie obchodzi. 
Jednak, gdyby było tu tak świetnie, nie szukalibyśmy nowego mieszkania, nieprawdaż?

Może już czas dorosnąć i z portkami pełnymi strachu podjąć decyzję, która może się okazać najlepszą dla naszej tu przyszłości?

W końcu kto nie ryzykuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz