Od kilku tygodni jestem cały czas na etapie urządzania się...
Cały czas planuję, przestawiam, rozmyślam, kombinuję i eksperymentuję z naszym nowym gniazdkiem :)
Przez dwa tygodnie sen z powiek spędzały mi zasłony i firany :P
Póki nie było karniszy, nie było "bólu", ale kiedy już zawisły chciałam mieć wszystko gotowe "teraz". Z resztą, nie tylko z oknami tak było... Już taka jestem "w gorącej wodzie kąpana".
Żeby zająć się czymś w oczekiwaniu na wszystkie poczynione zamówienia meblowe i nie tylko (a trochę się tego uzbierało), postanowiłam przygotować dekoracje, które komponowałyby się z moim wyobrażeniem pomieszczeń, gdy wszystkie graty staną już na swoich miejscach.
Na pierwszy ogień poszły ramki na zdjęcia :)
Kilka przywiozłam z francuskiego życia (np. te tutaj), kilka dorobiłam (o nich kiedy indziej), a kilka starych, prawdziwych, nie przeze mnie robionych przekształciłam tak, by pasowały do koncepcji ;)
Drewniane, jasne ramki z popularnego szwedzkiego sklepu, zakupione całe wieki temu leżały zapomniane w naszyprzednim mieszkaniu. Po dokładnym wyczyszczeniu z kurzu stwierdziłam, że są kompletnie nijakie... Wystarczyło jednak trochę białej farby, nałożonej na nie niezbyt dokładnie i kilka piankowych naklejek-guziczków, by dostały nowe życie!
Przerobienie ich zajęło mi może z godzinkę... Mała rzecz, a jak cieszy :D
Teraz czekam tylko na zdjęcia z labu, by móc je podziwiać w całej krasie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz