Pokój dzieciaków już prawie gotowy!
Wczoraj w końcu wstawiliśmy stolik z krzesełkami ,więc dziś szał rysowania :)
Pyzka się cieszy, a ja razem z nią, bo wchodzenie na kredki na pstrokatym dywanie (do wymiany jeszcze w tym miesiącu, nim wybiję zęby!!) nie należy do moich ulubionych zajęć...
Teraz czekamy tylko na łóżeczko...
Tylko i aż :)
Uroki
remontu i urządzania, ustalania terminów i ich dotrzymywania. Post o
remoncie i wszelkich jego powikłaniach na pewno powstanie, ale
oczekiwanie na pyzkowe łóżko to coś, co ostatnio najbardziej spędza mi
sen z powiek, więc muszę to z siebie wyrzucić.
Oczywiście jest poślizg.
Oczywiście nic nie możemy z tym
zrobić!
Czekamy i czekamy, minęły 3 miesiące i... dostałam wczoraj rysunek, więc jest szansa, że jeszcze w tym życiu Pyzka wyjdzie ze swego turystycznego kojca...
Moje pokłady cierpliwości już dawno się wyczerpały, bo i nigdy
nie były zbyt głębokie :P Dodatkowo, jak u każdej "ciężarówki" na tym etapie stanu błogosławionego, syndrom wicia gniazda jest już poważnie rozwinięty, a do tego potęgowany początkami paniki, że taka jestem niegotowa... Tak, tak :)
Myślałam, że przy drugim dziecku wszystko będę miała opanowane, bo już wszystko wiem. No i prawie tak jest...
Prawie, które robi dużą różnicę!
Całą swoją energię skupiłam na urządzaniu się, bo przecież ze wszystkim zdążę... Pamiętam jak z Pyzką wszystko było gotowe wcześniej i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Teraz niektórych rzeczy nie mogę naszykować i przez to zaczynam trochę fiksować ;) Tak jest właśnie z nieszczęsnym łóżeczkiem.
Nasz nowy członek rodziny będzie sypiał jak jego siostra w dokładnie takim samym łóżeczku niemowlęcym. Jednak, by je rozstawić musimy na to wydarzenie starszą siostrę przygotować. Mam tu na myśli jej przesiedlenie i oswojenie z nowym, dużym łóżkiem, "specjalistycznym sprzętem" dla Starszej Siostry :D Boję się, że jeśli nie uczynię tego wcześniej Pyzka zechce urzędować w meblu niemowlęcym i wtedy będziemy mieli mały kłopot... Oczywiście to najmądrzejsza i najdzielniejsza mała istotka jaką widział świat, a z pewnością oczy jej matki, ale nie chcę przysparzać jej niepotrzebnych nerwów. Narodziny dziecka to i tak prawdziwa rewolucja w życiu tak małego człowieka... Z resztą, takich "rewolucji" w jej niespełna dwuletnim życiu nie brakowało, staram się więc dawkować silne emocje kiedy to tylko możliwe. Zatem, czekamy sobie, już teraz niecierpliwie, na łóżko, a żeby nie oszaleć z tej niecierpliwości, poza nękaniem Pana stolarza mailami i telefonami (mam nadzieję, że jak już to łóżko do nas przyjedzie, to z wrażenia spadną nam kapcie, a szczęki gruchną o podłogę...), zajmujemy się rzeczami przyjemnymi, tak dla odwrócenia uwagi :)
Do moich małych przyjemności, poza pączkami i czekoladą (które wykraczają już z ram "małych"), należy niewątpliwie zabawa z papierami. Chociaż czasu na to mam coraz mniej, bo Pyzka regularnie skraca sobie czas drzemek (szkoda życia na spanie!), nadal udaje mi się czasem coś podłubać i pobrudzić się klejem. Szukam sobie też zadań papierowych krótkoterminowych. Wczoraj na przykład przerobiłam w czasie jej drzemki pudełko na drewniane klocki... Otwierało się i zamykało tak parszywie, że odechciewało się zabawy, a już na pewno sprzątania... Ze zwykłego pudełka, jak na talię kart (chodzi mi o model ;) ) wycięłam co się da, dorobiłam spód i powstało pudełko z pokrywką. Teraz możemy się bawić ile dusza zapragnie, a potem uczyć się sprzątania zabawek na miejsce <3
Ramki na zdjęcia, które trenuję od kilku dni również były projektem krótkim i szybkim. Wystarcza drzemki, by pobawić się papierami, zjeść, czasem popisać bloga, przejrzeć pocztę i podszykować obiad :)
Tym razem niczego nie przerabiałam, a zaczęłam od podstaw. Czyli rameczki całkowicie nowe, w całości ręcznie robione, a wszystko to jeszcze z francuskich papierów, z dodatkiem opakowań po plafonach (remontowe klimaty).
Starsza siostra zachwycona, a Wam jak się podobają?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz