środa, 7 lutego 2018

Czy to bajka, czy nie bajka...

Chyba każdy z nas zna doskonale ten wierszyk, rozpoczynający bajkę Marii Konopnickiej "O krasnoludkach i sierotce Marysi". A skoro tak, to oczywiście wiecie, że "krasnoludki są na świecie". To pewne jak 2+2 jest 4! 

A jak to jest z elfami?

Wydaje mi się, że w minione Święta w końcu udało mi się znaleźć odpowiedź na to pytanie!
Nie, nie jestem tak sprytna, by sama rozwikłać tę skomplikowaną zagadkę. Na szczęście z pomocą przyszła mi "Pani Imbir i szkoła Elfów" od wydawnictwa Bajkopis. 


Ta wyczarowana przez Mamę i syna (duet Katarzyna Zych & Natan Grech) historia przeniosła nas w magiczny świat dalekiej Północy, wprost do krainy pełnej elfów! I powiem Wam jedno: dawno nie odbyłam tak fascynującej podróży...
Odwiedziny w szkole elfów to doskonała okazja do zapoznania się z elfimi obowiązkami, przywilejami czy sekretami. Opowieść snuta jest tak smakowicie, że aż czuć pod stopami miękki, biały puch, a wokół aromat świeżo pieczonych pierników. To zdecydowanie "najbardziej elfia ze wszystkich elfich historii". Najbardziej podoba mi się w niej jednak to, że opowiada o marzeniach, o tym do czego dążymy, czego pragniemy i co najważniejsze w życiu.  


Wyjątkowej magii dodają książce wspaniałe, akwarelowe ilustracje. Są tajemnicze i czarodziejskie, mroźne i baśniowe, a jednak pełne ciepła! Niesamowite jak pięknie oddają charakter elfiej historii, a także całe serce, które ilustratorka włożyła w ich przygotowanie...

 

Mimo, iż książka przeznaczona jest dla nieco starszych niż Pyzka czytelników (4-7) u nas sprawdza się doskonale :D 

Chociaż okres świąteczny już za nami, wciąż jeszcze pozostajemy oczarowane świąteczną atmosferą, zauroczone najbielszym na świecie śniegiem i biegunem północnym, na który za każdym razem zabiera nas magiczna opowieść "Pani Imbir i szkoła elfów". Cudownie jest tulić się do siebie pod ciepłym kocem, czując jednocześnie chłodny powiew północnych wiatrów i płatki śniegu na twarzy. Jako pierwszy łasuch kocham tę książkę również za to, że gdy po świątecznych smakołykach nie został już ani okruszek nad nią stale unosi się ten obłędny, korzenny zapach pierniczków! 

* * *
Muszę przyznać, że jestem wielką szczęściarą, będąc w posiadaniu opowieści "Pani Imbir i szkoła elfów", bo nakład został wyczerpany. Dlatego m.in. zdecydowałam się nie pisać Wam o niej przed świętami. Po prostu nieładnie się chwalić :P Dobra wiadomość: doczytałam w internetach, że planowany jest dodruk, a zatem macie szansę na wasz własny osobisty egzemplarz pełen magii świąt :) Nie pozostaje zatem nic innego jak śledzić stronę Wydawnictwa czy zapisać się na newsletter. 

Druga dobra wiadomość jest taka, że na dniach odbędzie się premiera kolejnej bajki tego duetu autorów, a mianowicie "Łakocie - historie z pazurem". Opowieść o dwóch kotach z ulicy Pistacjowej - Łakociu i Łaskotce - będzie z pewnością doskonałą propozycją dla małych (i dużych) kociarzy :) Książka już teraz dostępna jest w przedsprzedaży!
Moja Pyzka od kilku dni pyta w kółko "Co wolisz, kotki czy pieski?". Ci z Was, którzy mnie znają dobrze wiedzą, że pieski. Pyzka jednak za każdym razem wybiera kotki (i np. sweterki z kotkiem, jak widać na fotkach powyżej). Nie mogłam więc nie skorzystać z okazji oraz z kodu rabatowego z newslettera (wiadomo, Panie Mężu, że to promocja była!! okazja i wooogóle bardoz tanio :) ) by zakupić jej tę wspaniale zapowiadającą się bajkę. Z resztą, co innego domowe koty ocierające się o nogawkę, a co innego koty bajkopisowe :)
Przedsprzedaż - kupowanie "kota w worku", powiecie?
Po pierwsze, to kota w książce, a nawet dwóch :P
A po drugie to będzie 4 pozycja od Bajkopisu na naszej półce i jestem przekonana, że skradnie nasze serca tak jak "Gdy lew się wybiera do fryzjera", "Momo i Kiki", a teraz także "Pani Imbir i szkoła elfów".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz