wtorek, 20 lutego 2018

Mieszko z pierwszego

Pierwszego stycznia dokładnie!

Ale od początku...

Odwiedziła mnie siostra, nie raz i nie dwa... 
Odkąd razem nie mieszkamy, wszystkie trzy mamy wzajemnie kontakty zadziwiająco, aż niepokojąco, dobre! A tak serio, to sobie na pewno wyobrażacie tercet panienek w wieku 18-16-13 :D Było ciężko, ale jak widać "z tego się wyrasta", a odległość między nami (50 i 70 km) bardziej nas łączy niż dzieli :)
Siedzimy sobie... pytlujemy jak nakręcone, Pyzka skacze po cioci uradowana, a ta rozprawia, że jakiś teraz czas nastał, że wszędzie dzieci, same dzieci, tylko dzieci, ta rodzi, tamta rodzi, ta za miesiąc, ta już będzie chrzciła... 
Przedziwne, nie?
No to pytam się jej, czy słyszała takie same relacje od mamy albo babci? :P
No proste, że nie!
To dopiero ciekawostka...
A nie wydaje Ci się, że po prostu jesteśmy w takim wieku, hmmm, rozrodczym...? - pytam. 
Tak się składa (pewnie to dość niespotykane :P), że nasze koleżanki są mniej więcej w naszym wieku. Za to kumpele mamy zza biurka, 50+, czy te babci, które spotyka w drodze do okulisty, 70+ to są raczej w wieku babcinym bardziej lub mnie zaawansowanym :D
Eureka!
No, ale skoro wszędzie są ciąże, porody i nowe dzieci, to pytlujemy też o tych dzieciach ;)
I tak od słowa do słowa wpadło mi zamówienie na metryczkę dla Mieszka :D

Trochę byłam przestraszona tym "zamówieniem", bo moje domowe metryczki dla dzieci powstały na podobraziu, z jakichś resztek... wiadomo, że dla mnie są najpiękniejsze i najwspanialsze, ale dla kogoś 'obcego' takiego czegoś nie sprezentuję.
Pogmerałam więc trochę w sieci szukając inspiracji na ramkę i wzór, bo chciałam spróbować czegoś nowego i... rozpętałam w naszej mini pracowni niemały bałagan. Nie mogłam zdecydować się, który z pomysłów wykorzystać, więc możecie spodziewać się kolejnych metryczek, bo skoro to sezon dzieciowy (do września wykluje się 5 nowych obywateli w moim najbliższym otoczeniu!), to na pewno odbiorców mi nie zabraknie ;P 

Jestem nieskromna, no trudno!
Ale ramka-metryczka dla Mieszka to moja kolejna miłość :D
No i po raz kolejny udowodniłam sobie, a teraz i Wam pokazuję, że nie trzeba specjalnych sprzętów, wymyślnych wycinarek i dziurkaczy, maszynek i nie-wiem-czego-tam-jeszcze, żeby bawić się w scrapbooking. Owszem, kosztuje to trochę więcej pracy, ale z drugiej strony... Czy to nie na tym polega rękodzieło? 
Dla mnie to pasja i serducho włożone w pracę  <3

Mam nadzieję, że Mieszkowi i jego rodzicom się spodoba :)
Rośnij zdrowo na pociechę :D
Sto lat, chłopaku!

(przepraszam za jakość zdjęć; nie umiem tego lepiej wymyślić z tą szybką... żaden ze mnie fotograf ;( )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz