wtorek, 5 grudnia 2017

Jesienne skarby i moc plastycznych zabaw

Jako, że traktuję ten blog trochę jak nasz pamiętnik to pozwolę sobie uzupełnić jesienną lukę wywołaną moim bombkowaniem i napiszę słów kilka o tym jak ubarwiłam dzieciństwo Pyzki za sprawą naszych październikowych zabaw :)

Zaczęło się od kasztanów, a jakże!
Bo przecież jesień bez kasztanowych stworków w żadnym domu zamieszkiwanym przez kreatywne ludki odbyć się nie może :) Problem był tylko jeden: u nas w lesie nie ma kasztanów! Znam jednak jedno takie miejsce, gdzie stoi okazała "zmora maturzystów" :P Patrzyłam na nie z resztą przez 25 lat mojego życia! Z niewiadomych jednak przyczyn kasztanowiec ten, rosnący po sąsiedzku z blokiem moich rodziców, odgrodzony jest od świata. Tym sposobem całkiem spory trawnik służy jedynie koszeniu, a kasztany gniją w trawie zamiast cieszyć dzieci... Może dla kogoś metrowy płot jest przeszkodą, ale zdeterminowana matka poszukująca kasztanów zrobi wszytko by je mieć! Przerzuciłam więc Pyzkę przez ten płotek i poprosiłam by nazbierała nam nieco "zabawek" :D Okazało się, że ja też dam radę przerzucić mój upasiony na macierzyńskim (no, bo już po takim czasie to na ciążę głupio zwalać...) tyłek i obie nazbierałyśmy sobie kasztanów ile dusza zapragnie :)
Ludzików Wam niestety nie pokażę, bo skoro kasztany zdobyte były u Dziadków to ludziki pozostały oczywiście jako najcenniejsze prezenty dla Babusi i Dziadziusia :) Sama radość! 
Jednak trochę naszych zdobyczy zabrałyśmy ze sobą do domu. Tu rozpoczęłyśmy drugą turę zabaw ze skarbami jesieni i z radością oddałyśmy się beztroskiej zabawie w... malowanie kasztanami!!
Nie, nie, nie wymyśliłam tego sama. Aż taka kreatywna nie jestem. Znalazłam ten pomysł na jednym z mamusiowych blogów (a dokładniej mojedziecikreatywnie.pl - polecam!). Nie spodziewałam się jednak, że będzie to aż taka rewelacja! Sama też się ubawiłam, bo zabawa jest wymyślona tak, że można 99% uwagi poświęcić malowaniu i nie stresowałam się prawie wcale o jakieś niekontrolowane bałagany gdzieśkolwiek (mam na tym tle lekkiego fioła, który mogę usprawiedliwić dwójką dzieci - nie mam czasu na grube sprzątanie, więc musimy utrzymywać porządek żeby nie zginąć!). Tę zabawę udało mi się nawet uchwycić na zdjęciu, którego jakość oddaje dokładnie jej dynamikę...


Jesiennym hitem okazało się jednak coś zupełnie innego :)
Może to i lepiej, bo "hitowego" surowca miałyśmy tu pod dostatkiem...
Choć śnieg przykrył już okoliczne pola i lasy Pyzula z uporem maniaka twierdzi na każdym spacerze, że idzie zbierać grzyby oraz... kolorowe liście. To one ubarwiły nam szare jesienne dni! A dziś... Na nic tłumaczenia, że te kolorowe liście to teraz brązowa breja, której wolałabym jednak do domu nie targać... Za dobrze pamięta jak wspaniale bawiłyśmy się tworząc przeróżne kompozycje z liści i malując je farbami. Kombinacji liściastej zabawy było multum a wszystkie tak samo ulubione :) 
Przyznam szczerze, że robiłam to tylko i wyłącznie ze względu na Pyzkę, a radość na jej twarzy wynagradzała mi wszelkie cierpienia i niedogodności jakich doświadczałam. Co innego umazać się klejem przy klejeniu exploding boxa. Kolorowe farby, poklejone, wpół ususzone liście i cały ten bajzel oraz pilnowanie, by te cuda nie przyozdobiły żadnego elementu mieszkania przyprawiały mnie każdorazowo o dreszcze. Fakt, że zawsze przygotowuję się starannie do tego typu zabaw jak do tej pory skutecznie chronił ściany czy podłogi, ale zdaję sobie doskonale sprawę, że wszystko jest tylko kwestią czasu. Póki co jednak cieszymy się wspólnymi, twórczymi chwilami, a o konsekwencjach staram się za często nie myśleć.
A tak wyglądała moja mała malarka przy pracy:


Dzięki skarbom jesieni miałyśmy pełne ręce roboty!
A co, jeśli pogoda nie dopisała, liście zmokły czy też deszcz uziemił nas pozbawiając spacerowej frajdy?
Na to oczywiście też są sposoby...
I nadal może być plastycznie!
Było więc flamastrowo:
Mata do malowania - mega zabawka!! Jak widać Pyzka trenuje już kolorowanie czegoś konkretnego, a nie tylko "bazgrolenie".
PS. Kto podpowie jakie flamastry kupić by z tej maty się zmywały? Mata nie do zdarcia, ale pisaki już zakończyły żywot ;(
 ...było kredkowo...
 
...i paluchowo-farbowo :)
 

Pyzka była w niemałym szoku, gdy powiedziałam jej, że teraz oto będziemy się brudzić i malować palcami... Z trudem powstrzymywałam mdłości wkładając paluchy do pojemniczków z farbą (tak się lubię brudzić!), ale opłaciło się! Dziecko maluje paluchami i odnajduje w tym frajdę chociaż zużywa przy tym ponadprzeciętną zapewne ilość "śiuśteczek", bo "wytrzeć mi" :D Oswajamy się!

Było kolorowo, jak na jesień przystało!
Głównie pomarańczowo, bo nie da się ukryć, że to ostatnio ulubiony kolor Pyzki, ale i...
...zielono za sprawą giluchów, które przypałętały nam się na koniec października :(
 Ale o tym już kiedy indziej...

2 komentarze:

  1. U nas z Krzysiem to nie przejdzie. Krzyś nie przejawia talentów plastycznych ani chęci by je rozwijać;) czasami coś maźnie pędzlem, ale kolorowanki maluję raczej ja. Tak to juz jest z chłopakami. Daltego napiszę w co bawią się chłopaki w domu, dla Adasia będzie jak znalazł....za jakiś czas.
    Niekwestionowany nr 1 - klocki lego. Budowanie domków, garaży, myjni dla aut.
    Reinkarnacja pudeł. Kartony po meblach są najlepsze (a że jesteśmy na etapie urządzania mieszkania to zdarzają się co jakiś czas). Zazwyczaj taki karton ma kilka żywotów. Np. najpierw jest zjeżdżalnią dla aut, potem domkiem, a na końcu rozpłaszczamy na podłodze i rysujemy drogi albo i całe miasto.
    Budowanie bazy z wszelkiego rodzaju koców, krzeseł i poduch. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki bałagan muszę zdzierżyć;)
    Teatrzy cieni. Z tym, że słowo teatrzyk to duże nadużycie. Po prostu bierzemy różne przedmioty i patrzymy jak zachowują się ich cienie. Albo wycinam jakąś postać z kolorowanki (bob budowniczy albo strażak Sam) i robimy bajkę. Tę zabawę wymyśliłam rok temu w sezonie mocno chotrobowym i do dzisiaj jest w cenie.
    pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Jak ja to ogarnę? :)
    Chyba tylko teatrzyk cieni mi leży... Do reszty będę musiała się przemóc niczym do brudzenia rączek hehe
    A kartony w takim razie chyba muszę zacząć zbierać szczególnie, że teraz dobry na to okres - "paczkowy" :P

    OdpowiedzUsuń