To miejsce to absolutny numer jeden na liście najczęściej odwiedzanych przez nas atrakcji turystycznych okolicy :)
Według naszych najnowszych kalkulacji Pan Mąż odwiedził je 8 razy, a ja "tylko" 7...
Muszę jednak powiedzieć, że mogłabym tam jeździć jeszcze częściej :P
Uwielbiam na niego patrzeć.
Od pierwszego razu, który zrelacjonowałam Wam tutaj, byłam nim oczarowana! Teraz jednak, gdy "poznaliśmy się" bliżej, zauroczenie przerodziło się w poważne uczucie :P
Pont du Gard to zachowany fragment systemu wodociągów dostarczających wodę do Nimes w czasach rzymskich. Ponoć całą, 50-cio kilometrową konstrukcję, wraz z niezbędnymi tunelami i mostami budowano jedynie 15 lat. Oczywiście całość wykonana jest z ogromnych kamiennych bloków, a przy budowie nie zastosowano żadnej zaprawy!. Jakby tego było mało prace wymagały niezwykle dokładnych wyliczeń, gdyż różnica poziomów między źródłem a końcem akweduktu wynosiła zaledwie 12 metrów (choć wg niektórych źródeł - 17 m). Zastanawiacie się czy to dużo czy mało? Zatem zadanie matematyczne z gwiazdką "dla chętnych": Przeliczcie te 17 m (czy 12, jak kto woli :) ) na 1 m długości wodociągu i wówczas wszystko będzie jasne. Oczywiście nikt nie budował go pochylając każdy metr budowli o wartość jaka Wam wyjdzie, ale daje to jakiś tam ogląd sytuacji :)
Sam Pont du Gard mierzy 49 metrów wysokości, 27 szerokości oraz ok. 270 metrów długości (z 360 m jego pierwotnej długości) i jest naprawdę imponująco ogromny. Akwedukt składa się z trzech kondygnacji o różnej ilości łuków. Dolna, stanowiąca most nad rzeką Gard, opiera się na 6 łukach, środkowa ma ich 11, a górna, zawierająca kanał do transportu wody aż 35. Od 1985 roku Pont du Gard jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Cóż, zupełnie obiektywnie: należy mu się :) Jego urodę doceniają także turyści - to podobno najczęściej odwiedzana starożytna budowla we Francji! Szczerze mówiąc: to ciekawe... Nie, nie to, że się podoba :P Tyle tylko, że stale tam bywamy, a jakoś tłumów nie widać. Owszem, jest trochę ludzi, ale "bez przesady". Może to zależy od pory dnia...
My zawsze bywamy tam w czasie zachodu słońca.
Gdy przybywamy na miejsce akwedukt jest jeszcze pięknie oświetlony ostatnimi promieniami i zachwyca wówczas wspaniałą pomarańczowo-żółtą barwą, zmieniając odcienie aż do pełnego skrycia się słońca za okoliczne wzgórza.
Ehhh... te zachody na Pont du Gard są magiczne...
Uwielbiam na niego patrzeć.
Od pierwszego razu, który zrelacjonowałam Wam tutaj, byłam nim oczarowana! Teraz jednak, gdy "poznaliśmy się" bliżej, zauroczenie przerodziło się w poważne uczucie :P
Pont du Gard to zachowany fragment systemu wodociągów dostarczających wodę do Nimes w czasach rzymskich. Ponoć całą, 50-cio kilometrową konstrukcję, wraz z niezbędnymi tunelami i mostami budowano jedynie 15 lat. Oczywiście całość wykonana jest z ogromnych kamiennych bloków, a przy budowie nie zastosowano żadnej zaprawy!. Jakby tego było mało prace wymagały niezwykle dokładnych wyliczeń, gdyż różnica poziomów między źródłem a końcem akweduktu wynosiła zaledwie 12 metrów (choć wg niektórych źródeł - 17 m). Zastanawiacie się czy to dużo czy mało? Zatem zadanie matematyczne z gwiazdką "dla chętnych": Przeliczcie te 17 m (czy 12, jak kto woli :) ) na 1 m długości wodociągu i wówczas wszystko będzie jasne. Oczywiście nikt nie budował go pochylając każdy metr budowli o wartość jaka Wam wyjdzie, ale daje to jakiś tam ogląd sytuacji :)
Sam Pont du Gard mierzy 49 metrów wysokości, 27 szerokości oraz ok. 270 metrów długości (z 360 m jego pierwotnej długości) i jest naprawdę imponująco ogromny. Akwedukt składa się z trzech kondygnacji o różnej ilości łuków. Dolna, stanowiąca most nad rzeką Gard, opiera się na 6 łukach, środkowa ma ich 11, a górna, zawierająca kanał do transportu wody aż 35. Od 1985 roku Pont du Gard jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Cóż, zupełnie obiektywnie: należy mu się :) Jego urodę doceniają także turyści - to podobno najczęściej odwiedzana starożytna budowla we Francji! Szczerze mówiąc: to ciekawe... Nie, nie to, że się podoba :P Tyle tylko, że stale tam bywamy, a jakoś tłumów nie widać. Owszem, jest trochę ludzi, ale "bez przesady". Może to zależy od pory dnia...
My zawsze bywamy tam w czasie zachodu słońca.
Gdy przybywamy na miejsce akwedukt jest jeszcze pięknie oświetlony ostatnimi promieniami i zachwyca wówczas wspaniałą pomarańczowo-żółtą barwą, zmieniając odcienie aż do pełnego skrycia się słońca za okoliczne wzgórza.
Ehhh... te zachody na Pont du Gard są magiczne...
Na wzgórzach wokół mostu znajduje się kilka tarasów widokowych skąd podziwiać go można w całej krasie.
A kiedy już słońce zajdzie i przychodzi wieczór, most zaczyna rozświetlać się najróżniejszymi barwami następującymi po sobie. Światła iluminacji zmieniają się, wędrując po przęsłach akweduktu, jakby kolory ganiały się i uciekały przed sobą. Mogłabym wpatrywać się w to godzinami. Każda kolejna barwa jest moją ulubioną! Gdy widzę most podświetlony na niebiesko i fioletowo zdaje mi się, że takim podoba mi się najbardziej (prócz wersji dziennej rzecz jasna). Po chwili jednak cały akwedukt płonie czerwienią tak soczystą, że aż ma się wrażenie, że to najprawdziwszy ogień.
My tymczasem, rozciągnięci na kocykach, sączymy wino i podziwiamy ten niebywały pokaz...
To jednak nie koniec niespodzianek, jakie Pont du Gard ma do zaoferowania...
Przez blisko miesiąc (niestety, tylko miesiąc!), w samym środku wakacji, na akwedukcie już po zmroku wyświetlany był spektakl "Światło i Dźwięk".
To półgodzinny pokaz animacji z wplecioną w nie m.in. historią Francji, mostu i grą żywiołów, okraszony świetną muzyką. W tym roku pokazy odbywały się od 15 lipca do 21 sierpnia i mieliśmy to szczęście, że w tym czasie odwiedziliśmy akwedukt aż trzykrotnie! Mam nadzieję, że dzięki temu wspomnień starczy mi na całe życie i będę mogła opowiadać o tym moim wnukom :D Jeśli jednak ząb czasu postanowi nadgryźć właśnie moją pamięć zawsze będę mogła zajrzeć na bloga...
Niestety, nie da się tego opisać słowami...
Niestety, żadna fotografia tego nie odda...
Niestety, fotek mam tylko kilka, a tych dobrych jeszcze mniej ;(
Może kiedyś, ktoś wspaniałomyślny wrzuci do sieci nagranie tego spektaklu, które dane nam było oglądać. Nagrywających było wielu za każdym razem gdy go podziwialiśmy...
Tymczasem, dla oddania atmosfery tego niesamowitego pokazu, wrzucę tu film znaleziony w sieci z roku ubiegłego (tylko muzyka jest ta sama :) ).
Pont du Gard...
Kiedy przygoda z Francją się skończy będzie to jedno z tych miejsc, za którymi tęsknić będę najbardziej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz