środa, 8 lipca 2015

Festiwalowo = afiszowo

Dziś post obfity w zdjęcia jak nigdy!
Ale wprost nie mogłam się powstrzymać!

No bo tak:

Wiedziałam, że będzie festiwal...
Wiedziałam, że tłumy ludzi...
Wiedziałam, że takie imprezy nie odbędą się bez reklamy!
Ale to co zobaczyłam na wieczornym spacerze w sobotę, zaraz po oficjalnej inauguracji festiwalu zwaliło mnie z nóg...
I to niestety nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa...

Całe miasto tonie w afiszach!!!
Po prostu tragedia...
Nie ostał się nawet 1 cm wolnej przestrzeni!
Afisz na afiszu, plakat na plakacie!
W życiu się nie spodziewałam, że można tak oszpecić to miasto!
Po prostu masakra!

Szkoda wielka, że nie posiadam zdjęć miejsc, które sfotografowałam zanim dopadł je festiwalowy szał! Co ciekawe mimo, że nie ma już ani skrawka wolnej przestrzeni, spacerując po mieście mijaliśmy kolejne ekipy zaopatrzone w drabiny i wózki marketowe wypełnione tekturami z przyklejonymi do nich plakatami poszukujące ściany czy słupa, do których można by jeszcze coś przyczepić!

Nikomu nie przeszkadza, że te plakaty i powstałe z nich wielkoformatowe konstrukcje blokują przejście chodnikiem, gdyż zawieszają go niczym kurtyna!

Oczywiście, jak to w przypadku takiej reklamy bywa, niektóre z posterów spadają zanim zostaną na dobre przyczepione... Dodatkowo, kolejne grupy odpowiedzialne za reklamę swoich teatrów dowieszają się "jedni na drugich"... obciążone kurtyny posterów odpadają więc miejscami w całości!
Szczęście w nieszczęściu, że wszelkie te wątpliwej urody dekoracje przyczepiane są na sznurkach a nie klejone np. brązową taśmą pakową... Marna to jednak pociecha, gdyż całe miasto dosłownie tonie w... śmieciach?!
Tak, taki efekt daje ta cała oprawa!

Trudno z tak przeprowadzonej reklamy dowiedzieć się  czegokolwiek! 
Wszystko się miesza i kołtuni, panuje chaos, nieład i kompletny bajzel!
Nic mi się w ten sposób nie rzuciło w oczy!
Prócz oczywiście okrutnego bałaganu!

Dodajmy do tego ulotki wręczane ludziom do ręki, a więc małe karteluszki-śmieciuszki wyrzucane przez 90% z nich od razu sobie pod nogi, które również dołączają do "śmieciowego dywanu" pokrywającego starówkę Avignon i...
Voila!
Pełny obraz festiwalowego miasta gotowy!

Zgodnie z Panem Mężem stwierdziliśmy, że jest to potworne, obleśne, straszne i kompletnie szpeci to piękne miasto! I tak to sobie przez godzinę dyskutowaliśmy spacerując po kostki w śmieciach...

Jako, że Pan Mąż obcuje na co dzień z mieszkańcami Avignon poprosiłam by podzielił się z nimi naszym zdaniem, wywołując tym samym dyskusję na ten temat i przyniósł mi ich opinię co do tego osobliwego zjawiska...

Okazuje się, że ONI, tubylcy, są zachwyceni!
Nikomu nie przeszkadza ten bajzel!
Podobno jest to sukcesywnie uprzątane, gdy się "zużywa" (no niestety, ja jakoś nie zauważyłam, a to raptem 3 dni festiwalu za nami tymczasem śmieci walają się wszędzie...).
I wcale nie stanowi dla Francuzów problemu ani nie rzutuje ich zdaniem na urodę miasta, wręcz przeciwnie!
Pan Mąż usłyszał, że tworzy to cały ten festiwalowy klimat!
Osobliwe, doprawdy!
No, ale co kto lubi!
Ja uważam, że gruba to przesada...
Są miejsca gdzie faktycznie, można by się pokusić o stwierdzenie "klimatycznego nastroju" dzięki obecności tychże afiszy, jednakowoż w znakomitej większości jest raczej to raczej "bajzel na kółkach"...

Poniżej dokumentacja fotograficzna :P
I ciekawa jestem bardzo : Jak Wam się podoba??!!
jaki to ma dla was klimat..bo może tylko ja jestem jakaś "dziwna" :P



















1 komentarz: