czwartek, 2 lipca 2015

Ramki na zdjęcia No.2

A dziś druga porcja ramek na fotki...
Zanim jednak wykony krótka historia jak zorganizować w Avignon zdjęcia do tychże ramek...

Otóż: nie da się! 
No po prostu!
W całym mieście, gdzie centrów handlowych itp. itd. jest chyba więcej niż mieszkańców nie ma punktu gdzie można jak człowiek wywołać sobie ze 3 fotki!!!

Skandal!

Wybrałam się na "spacer" w tymże celu....nogi mi się skończyły, a zdjęć nie wydrukowałam...

W centrum handlowym, gdzie butików i punktów usługowych było z milion akurat drukowanie zdjęć zlikwidowali... 
Zapytałam uprzejmie, gdzie w takim razie mogę tego dokonać? Podano mi nazwę ulicy, jednak nikt nie umiał powiedzieć (z mapą w ręku!!!) gdzie ona się znajduje... nawet "w przybliżeniu", czy to południe, czy zachód miasta... 
Nic! Zero!!! Masakra!!! 
Tragedia jakaś, przecież tu jest pięć ulic na krzyż!! Jak można się nie orientować, szczególnie że to jedna z tych ulic "główniejszych", łącząca mury z obwodnicą! A takich jest tu właśnie 5, no w porywach do 8!!!
Na szczęście nieco chyba jestem bystrzejsza niż tubylcy...
Ulicę zlokalizowałam i czym prędzej tam polazłam....
Całą ulicę przemierzyłam i punktu foto nie znalazłam!
Aaaaa!!!
 
Przypomniał mi się jeden "empikopodobny" sklep w centrum...to była moja ostatnia nadzieja!
Owszem, można tam druknąć zdjęcia, jednak na specjalną kartę, która jest na 20 sztuk fotek...a ja chcę 3!!! Uprzejma Pani odesłała mnie do automatu do wywoływania zdjęć. Dobre i to, podobno można na sztuki!
Czyli: czyżby światełko w tunelu?
I tak i nie...
Automat jest, na sztuki - fakt...
Nawet można mu było wybrać polską wersję językową. 
Jedyny problem: nie działa wejście USB!!!
Jedyna opcja: wydruk foto z telefonu z zastosowaniem przesyłania bluetooth... 
Tiaaa...
Kocham to miasto!

Zrezygnowana ciągnęłam za sobą nogi do domu, gdy mijając Pana "złota rączka", czyli dorabianie kluczy, naprawa butów itp. postanowiłam skorzystać z jego znajomości angielskiego i być może nawet miasta i poradzić się w tej patowej jakże sytuacji gdzie mogłabym zrealizować moje pragnienie... 
Dostałam kolejny namiar :-)
Dobiłam na miejsce i okazało się, że wydruk owszem, z kompa na zwykłej drukarce!
No ludzie kochani!!!
Ja chcę zdjęcie!!! 
Czy to tak wiele?!
Ale...
Pan doradził mi kolejny punkt...

Kolejne "blisko, przejdź tylko przez ulicę i 5-10 minut prosto"...
Takich odcinków pokonałam już srylion! A mój spacer trwał w sumie 3 i pół godziny!!! (aż się Pan Mąż zniecierpliwił i zmartwił, że tak długo nie daję znaku życia :P).
No, ale skoro blisko, "5-10 minut", to idę tam!
Zadreptałam na miejsce, które ani blisko, ani łatwe do znalezienia...nie ważne! 
Ważne że wywołują zdjęcia...
A nie, sory, pomyłka!
Drukują!
Może nie na zwykłej kartce, ale do FOTOGRAFII  to temu daaaaaaaaaaaaaleko!!!!!!!!!!
Żeby tego było mało koszt 1 szt. "foto" to 1,50 EUR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
(20 zdjęć na karcie w "empikopodobnym" - 6 EUR, 1 szt. foto z zepsutej maszyny - 0,50 EUR)
Wszystkiego tego miałam już po prostu "po kokardy"!!!
Tyle przeszłam i skończy się bez zdjęć?!
No nie!!!
Trudno, "drukujemy" w tej lichwiarskiej cenie, prawie zdjęcie, na prawie fotograficznym papierze...
A raczej nie drukujemy...
Czemu?!
Bo nie da się!
Znaczy da...
Da się zostawić teraz pliki, ale odebrać to sobie mogę po południu (albo w poniedziałek, bo to piątek był), bo właśnie za 5 minut zaczyna się pora lunchu! A to rzecz święta! Godzina lunchu jest nieprzesuwalna, nawet o 3 minutki, nawet gdy mam do ogarnięcia tylko 3 cholerne zdjęcia!!!
Tego było już dla mnie za wiele!!!
Tym bardziej, że ten cudowny punkt był oddalony od mojego domu o jakieś 3 km!!!
Ja tymczasem ledwo stałam na nogach, więc popołudniowy spacer w to miejsce nie wchodził w grę!!!
Dowlokłam się do domu ostatkiem sił...
Bez zdjęć!
Nie mam siły!

(Podobno, powiedzieli nam znajomi meksykanie, jest jeszcze jeden automat w którymś markecie, ale póki co jestem obrażona... Nie mam siły ani ochoty w najbliższym czasie pokonywać podobnej trasy raz jeszcze! Wstawię do ramek zdjęcia najpiękniejszych plaż Francji z ostatniej gazetki i tyle!) 

Tymczasem, ramki czekające na swoje wypełnienie prezentują się jak poniżej przedstawiono :P
Jedna bardziej na wesoło, druga w klimacie "Francji-elegancji"...

I myślałam, że na tym "ramkowo" zakończę, ale Pan Mąż zamówił dziś dużą ramkę do salonu, na jeden jedyny tu umieszczony gwoździk... biorę się więc za robotę :-P




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz