poniedziałek, 9 marca 2015

Słitaśnie :)

Bo kiedy przychodzi wiosna, świergolą ptaszki i słońce praży jak oszalałe trudno się nie cieszyć :)

Były spacery, pyszne obżarstwo i słodkie lenistwo !

A na deser odebraliśmy klucze od naszego nowego "M" :)
W tym tygodniu się zadomawiamy...
Czekają mnie więc gruntowne porządki...
Typowo wiosenne, taki mamy klimat :P

W prawdzie poprzedni lokatorzy nie zostawili śmieci w koszu ani nawet okruchów na stole w kuchni, niemniej jednak każdy pod siebie najlepiej sobie posprząta. 
Nie mówiąc już o łazience i WC...
Pierwszy raz mam tyle energii!
I to do sprzątania!!

Uwaga do Mamy: może gdybyśmy się przeprowadzali czasem i byłabym tak podekscytowana jak teraz to miałabyś z nas większą wyrękę!

Wstałam jeszcze w nocy (gdzieś o 6 będzie) i już byłam spakowana!
Płyn do szyb, mleczko do czyszczenia, zmywaczki...pełny rynsztunek :)
Do nowego mieszkanka czeka mnie spacerek 2 km to akurat rozgrzeweczka przed dniem pełnym roboty!

Pakowanie i przewożenie dobytku z miejsca na miejsce też powinno pójść gładko...
W Polsce zajęło mi ze 2 tygodnie ogarnięcie całego życia na stertę pt.: "Do spakowania"...
Tu tymczasem, mimo intensywnego dnia jak "złapałam wiatr w żagle" ogarnęłam wszystko w 5, no góra, 10 minut...
Tym sposobem siedzimy już na walizkach :P

To się nazywa "stopniowo się będziemy przeprowadzać"...takie były ustalenia heh...
U mnie jak widać będą tylko dwa wysokie, bardzo wysokie stopnie :P

Nie można było jednak w tym mieszkaniowym szaleństwie nie skorzystać w weekend z pięknej pogody i nie powłóczyć się trochę tu i tam...

Póki co nie wypuszczamy się nigdzie poza Avignon, co nie znaczy wcale, że znamy tu już każdy kąt!
Wręcz przeciwnie!
Ciągle odkrywam to miasto na nowo :D

Również jego "ciemne strony"...
Tak jak uwielbiam i kocham je w każdą niedzielę, gdy sprawia wrażenie "wymarłego", tak nie lubię go w sobotę, gdy regularnie, nawet przy brzydkiej pogodzie (!) jest gwarne i tłoczne. I ciągle zastanawiam się i nie wiem: dlaczego?!
Dlaczego jego mieszkańcy tak lubią kłębić się w jednym miejscu, spożywać posiłki siedząc sobie praktycznie na głowach, przeciskać się między sobą drepcząc po mieście bez celu w każdą sobotę? 
Żeby tu były jakieś szczególne atrakcje, ale nie! Sobota jak każda inna...A ludzi dzikie tłumy....
Jednak niedziela to już zupełnie inna bajka. Pustki! Puste ulice, puste chodniki, niezbyt zapełnione knajpki... I my, błądzący tymi uliczkami bez celu, zaglądający w każdą szparę tego magicznego miasta!Zastanawiam się trochę, jak po tych niedzielnych spacerach po pustym Avignon odnajdę się w Polsce,  w moim mieście, gdzie nie da się za bardzo spacerować środkiem jezdni a ulice nie są jednokierunkowe... 

W tą niedzielę ruszyliśmy jednak poza mury starówki...
Podziwialiśmy ją z drugiego brzegu Rodanu, skąd prezentuje się nie mniej wspaniale :)
Przemiły spacer nabrzeżem :)
Zielona trawka, kaczuchy, stokrotki!
Wiosna przyszła już na dobre!
Mmmmm....cud, miód i orzeszki!
A kiedy się już trochę zmęczyliśmy się tym spacerowaniem okazało się, że możemy "oszukać" spacer i wrócić wodną, turystyczną taxi!
Jakby ktoś czytał w naszych myślach..."bolą mnie nogi"..."pani potrzeba, taksóweczka czeka" :P

Żebym nie poczuła się zbyt uskrzydlona i lekka z okazji pięknej pogody, zrzucenia ciężkich zimowych ciuchów oraz ogólnego powodzenia w ostatnich dniach, świętowanie Dnia Kobiet zakończyłam spożyciem takiej ilości słodkich i każdych innych kalorii, że teraz czuję się jak armata :)
Bardzo zadowolona armata :P

Obym spaliła to wszystko przy tych wiosennych porządkach!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz