czwartek, 5 marca 2015

Lekkość życia :)

Odkąd podpisaliśmy kontrakt na nowe mieszkanie wszystko jakoś pięknie się składa :)
Chyba po prostu się uspokoiłam, bo poszukiwania lokum były dość frustrujące...

Teraz jestem oazą spokoju :)
Udało mi się w końcu zmobilizować do nadrobienia służbowych zaległości.

Wiatr mniej mnie drażni, słońce bardziej grzeje...
W mieszkaniu jakby cieplej i ciszej.
Nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z tego przemiłego stanu, jakbym unosiła się 20 cm nad ziemią...

Czasem muszę wyglądać na nienormalną zupełnie, bo owszem, ludzie są tu raczej zadowoleni z życia i nie jest sprawą dziwną, że ktoś zagada do obcego na ulicy czy życzliwie uśmiecha się mijając na chodniku, jednak osobnik podążający nie-wiadomo-dokąd wyszczerzony tak, że już zęby ma opalone musi wyglądać niepokojąco... A to tylko JA, zadowolona z mojego aktualnego życia! Tylko tyle i aż tyle!

No ale jak tu się nie cieszyć?!
Wiosna przyszła!
I cienkiego płaszcza już nawet zapinać nie trzeba...
I czapki nosić :)
Choć moją czapkę bardzo lubię, jest piękna, jedyna i niepowtarzalna, bo udziergała mi ją Ela Makrela to miło jednak mieć zamiast niej okulary przeciwsłoneczne ;)


Próbowałam zaopatrzyć się troszkę w materiały do rękodzieła i tu też spotkała mnie miła niespodzianka :)
Nigdzie nie mogłam znaleźć mojego kleju... Wielki mi frykas, zwykły introligatorski klej! A jednak, w całym Avignon kleju brak!
Tego co miałam w domu zostało mi na jakieś 2 cm klejenia...
Dno w buteleczce napawało mnie smutkiem, bo prognozy pogody wróżą kolejne wietrzne (czyli kanapowo-niespacerowe) dni...

W jedynym sklepie z rzeczami do rękodzieła są artykuły wyłącznie prawie do decupage :(
Szukałam i w innych sklepach.
W tym celu zabrałam ze sobą moje opakowanie, z marną kropelką na dnie. Nie ma na nim informacji o składzie, prócz tego że wodny (eureka!)... Jedyny sposób w rozpoznaniu materii widziałam więc w wąchaniu :) Dość to zabawne, gdy w różnych sklepach pytałam o klej i kazałam sprzedawcom go wąchać. Z pewnością myśleli, że nie do klejenia, ale do wąchania jest mi on potrzebny, no ale cóż...
Już dawno stwierdziłam, że i tak nikt mnie tu nie zna, a jak chcę przeżyć i dopiąć swego, to muszę wyzbyć się skrępowania i wstydu, i liczyć się z tym, że na każdym kroku narażam się na śmieszność. Trudno!

Skoro nie można go kupić normalnie, tradycyjnie, wpadłam na pomysł, że może znajdę kogoś kto go używa...

Widziałam na starym mieście jedną tradycyjną pracownię introligatorską, sprzedającą ręcznie robione notesy, takie z pożółkniętymi kartkami, naprawdę ładne :)Wymyśliłam więc chytry plan, że zapytam ich (cóż za optymistyczne spojrzenie na moją (nie)znajomość francuskiego) gdzie kupują klej :) Nie mam przecież nic do stracenia. Zapytać nic nie kosztuje! Uskrzydlona genialnym pomysłem, bez żadnego przygotowania notesowego, żadnych słówek pomocniczych, z resztką kleju w kieszeni zawitałam w rzeczonej pracowni.

Ku mojej nieskrywanej radości Pan sklejający notesy mówił po angielsku!!!

Przyznacie, że bardzo to ciekawe...
W Polsce raczej byłoby odwrotnie, nieprawdaż?! Przynajmniej w CV trzeba mieć wpisane, że się jakoś tam język zna idąc do pracy w banku czy urzędzie... Składając CV do pracy u szewca czy w pralni (pracowałam, to wiem), nie ujmując niczego osobom w ten sposób zarabiającym na życie, po pierwsze: nie składa się CV :P, po drugie: nikogo nie obchodzi znajomość języka, prawie nawet polskiego...

Dla mnie jednak nie bank, ale klej był najważniejszy w tym momencie, więc NA SZCZĘŚCIE, Pan mówił po angielsku....
I był totalnie przeuprzejmy, kochany i uroczy!!!
Po kilku minutach rozmowy i obwąchaniu mojego kleju "poczęstował" mnie swoim spoiwem :)
Chciałam mu zapłacić, jednakowoż nie chciał moich pieniążków...
Powiedział za to, że jeśli mi się nada to mogę wrócić do niego, bo oryginalnie ten klej to on kupuje w wiadrach po 10-20 litrów !!!
Jako, że mi potrzebne jest tego kleju zwykle na miesiąc ze 100 ml z pewnością planuję kolejne z nim spotkanie :)
Wyszłam z jego pracowni tak uradowana, że omal nie wdepnęłam w chodnikową minę po czyimś czworonożnym pupilu... Aż tak wysoko zadarłam głowę do słońca wyszczerzając radośnie zęby :)

No i jak tu się nie cieszyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz