piątek, 22 sierpnia 2014

Ślubny boxik w beżach, brązach....

Sezon ślubny w pełni, więc pracy mi nie brakuje :)
I całe szczęście... długi weekend pogodowo był dość podły...
Z przyjemnością oddałam się mojej "papermanii" :)

Po 3 dniach dłubania, wycinania, klejenia, składania, dziurkowania, ozdabiania itd. powstała całkiem pokaźna góra boxów i wózków (post "Wózeczki 3.0" niebawem :) )

Pracy sprzyjała zarówno pogoda jak i moja weekendowa lokalizacja ... 3 dni lenistwa i objadania się pysznościami u moich Teściów...

Weekend prawie jak w niebie...
... prawie, bo od tego papieroholizmu troszkę drętwieją mi paluszki...ale znowu nie aż tak bardzo żeby nie wycinać...nie mogę się powstrzymać...w końcu bolą tylko 2, więc 8 sprawnych pozostaje  :)
... prawie, bo mam tylko jeden :( żołądek :(  - zupełnie bez sensu pomyślane... a tymczasem czekały mnie same rarytasy plus koncert życzeń własnych ku mojej uciesze zrealizowany !
Czyli (zazdraszczajcie!) : ciasto W-Z mojej Teściowej - mniam!, kopytka (a ja mogłabym tylko kluchy jeść!), placki ziemniaczane mniam!mniam!mniam! moja miłość!, a do tego jeszcze pizzaaaaa cioci Marcelki! i wszystkie inne pyszności...

Pokonując przeciwności losu wydziergałam m.in. poniżej prezentowane pudełeczko oraz pochłonęłam tonę jedzenia (choć zdaniem Teściowej na pewno wyjechaliśmy głodni :), bo ciągle nic nie jedliśmy...)

A teraz czeka mnie drakońska dieta i minimum tydzień rekonwalescencji dla dłoni, abym mogła zmieścić się w kieckę i wykleić pudełko ślubne na uroczystość, na którą wybieramy się 30 sierpnia... bo jeszcze wyjdzie na to, że "szewc bez butów chodzi"...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz