wtorek, 19 września 2017

Kawałek deski, a tyyyyle radości

Bo kto powiedział, że zabawki muszą być drogie? ;)
Owszem, miło jest, gdy są nowe, kolorowe, pięknie zapakowane, ale wydaje mi się, że czasem większe znaczenie ma to dla rodziców niż samych użytkowników. Któż z Was nie zna dziecka, które lepiej bawiło się opakowaniem niż prezentem, który był wewnątrz? 

Przekopując blogi mamusiowe w poszukiwaniu ciekawych zabaw, gadżetów i pomysłów na kreatywne spędzenie czasu z dzieckiem odkryłam, że hitem nr 1 jest farba tablicowa, która króluje w mieszkaniach trendy-mam. Ściana pomalowana taką farbą jest jak tablica, a dzieciaki przy użyciu kredy mogą dać upust swej fantazji. Może to i fajne, ale...
Pan Mąż na moje zapytanie o wymalowanie kawałka tablicy gdzieś na ścianie domu zapytał od razu "a co, jeśli "wyjedzie" za linię, albo poszuka innej, lepszej ściany?". Wierzę, że tak by nie było. Wiadomo, że każdej matce brak obiektywności i nie jestem tu wyjątkiem z tym, że moje dziecko jest naj-, naj- i naj- we wszystkim. Stąd moja niezłomna wiara, że taka mądra Pyzulka nie pomalowałaby nam wszystkich ścian a la Picasso (prędzej van Gogh, bo z tym malarstwem ją zapoznawaliśmy:P). Słyszałam też o "układach" rodzic-dziecko i ustalaniu tylko jednego miejsca w domu gdzie ściany można malować, ale wiadomo, dzieci to tylko dzieci, i ryzyko istnieje :)  Nie drążyłam tematu tworzenia tablic na ścianach pokoi tylko poszukałam, poszperałam, kliknęłam "kup teraz" i za kilka dni powitałam paczuszkę z folią tablicową. 
Po remoncie zostało nam sporo mebli w częściach. Poprosiłam więc dziadka, by z naszej przydomowej 'castoramy', jak pieszczotliwie nazywamy dziadkową komóreczkę z 'przydasiami', przytargał mi jakiś kawał szafy i nakleiłam na nim elegancki kawał folii. W zestawie były też różne kolory kredy. W ten sposób w kilka minut tablica do malowania była gotowa, a ściany domu uratowane. Płyta z naklejką jest na tyle duża, że spokojnie pomieści się przy malowaniu więcej dzieci i nie wchodzą sobie w 'paradę' :)

Zabawa przednia...


Nowa zabawka stanęła na tarasie. Dzięki temu nawet w mniej pogodne dni możemy posiedzieć pod dachem na świeżym powietrzu i nadal mamy co robić. Adaś zadowolony drzemie sobie w łóżeczku, a Pyzka trenuje kółka :) Sama radość!

Moja kreatywna tablica sprawdza się też świetnie przy malowaniu farbami. Odwracam ją na drugą stronę i stół malarski gotowy. To dopiero pierwsze kontakty Pyzy z malowaniem na mokro i więcej jest przy tym sprzątania, szczególnie, że nasze dziecko jest z tych "mamo, paluch brudny, wytrzyj!" i "papier, papier, papieeeeeeeeeeer" (sama ją tego nauczyłam :( na własną zgubę, bo też taka jestem...), więc tym bardziej się ciesze, że ma taką "zabawkę" na tarasie i nikomu przy tym w szkodę nie wejść.

   

Wiem, "Ameryki nie odkryłam", ale kilka minut "spokoju", kiedy ten mały stworek-potworek mój kochany nie woła co chwila "mamoooo" tylko bawi się cichutko, samodzielnie i grzeczniutko daje mi tyle radości, że muszę ją z kimś dzielić :P  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz