poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Od rana mam dobry humor ;)

Dziarskim krokiem weszliśmy dziś w kolejny etap mojej macierzyńskiej przygody :)
Po dwóch miesiącach, podczas których towarzyszyli i pomagali mi Pan Mąż, Babusia i  Dziadkowie przyszedł w końcu czas na (prawie) samodzielność. To 'prawie' to Dziadek, z którym mieszkamy, zawsze gotów do pomocy i opieki nad wnukami <3. Dobrze wiedzieć, że zawsze (oczywiście 'prawie', bo Dziadek też ma swoje życie ;) ) jest ktoś kto poratuje, gdy grunt pali się pod stopami, jednak to moja ferajna i to ja muszę ogarnąć się tak, by Dziadek mógł 'dziadkować' a nie "ratować" :P Na szczęście jest mniej strasznie niż myślałam :D
Ja wróciłam już do formy, oczywiście nie jak Ania Lewandowska, o nie!, ale funkcjonuję normalnie, a mój drugi uśmiech, który, w przeciwieństwie do tego na buzi, nigdy już nie zejdzie (choć to ten na twarzy akurat bardziej wolałabym utrzymać :P), nie przysparza mi żadnych kłopotów.
Skoro więc fizycznie jest OK reszta jest tylko kwestią organizacji i chęci, w tym także chęci moich wspaniałych dzieci...
A dzieci zaskoczyły mnie totalnie!
Widać CHCĄ. 
Bo kto by nie chciał, by jego mama była uśmiechnięta, zadowolona, pełna życia i optymizmu na przyszłość? 
Tak, dziś to jestem JA. 
Pyzula, choć ma w zwyczaju wstawać wraz z pierwszym pianiem koguta (TAK, mamy koguta :) ), zaszczyciła mnie dziś spaniem do 6:20, czyli aż o godzinę dłużej niż w ciągu ostatnich tygodni!! Wiem, 'jedna jaskółka wiosny nie czyni', ale każda mama 'jadąca na tym samym wózku' na pewno zrozumie radość na mej twarzy wymalowaną zerknięciem na zegarek zaraz po przebudzeniu. Od razu poczułam się bardziej wyspana! :) Rozważam nawet przestawienie zegarków, dla poprawy samopoczucia w kolejnych dniach gdyby tendencja pobudki po godzinie 6 rano się nie utrzymała...
Czy zatem się wyspałam, spytacie?  Mam przecież jeszcze drugie dziecko, a to zupełnie inna historia. Adasiek jest małym ssakiem, a co za tym idzie jego noce dzielą się na trzy- w porywach do czterogodzinnych 'setów'. Tak, taka jest teoria nt. 'małych ssaków', ale mój syn lubi zaskakiwać. Pod względem spania, podobnie jak siostra, całkiem nam się udał! Już w pierwszym miesiącu życia przesypiał 6 godzin w ciągu nocy bez pobudki. W prawdzie niewiele miałam z tego korzyści, bo zaczynał o 19-ej, ale świadomość, że to potrafi nieodmiennie podnosiła mnie na duchu w chwilach zwątpienia pt. "Czy on kiedyś przestanie płakać/krzyczeć?" Wiedziałam, że po nędznym dniu nadejdzie noc, a co za tym idzie chwila wytchnienia. (Jeśli ktoś zastanawia się, "Czy przestał krzyczeć?" to spieszę donieść, że od kilkunastu dni żyjemy w lepszym świecie, który podarowała nam jedna z koleżanek Pana Męża mówiąc "BIOGAIA". Nie pozostaje mi dodać nic innego jak: DZIĘKUJEMY. No, może dodam jeszcze: POLECAMY). Nocny sen Adaśka nie był więc nigdy wielkim problemem. Budził się, jadł, spał. Tak, wstawałam 2 razy w ciągu 'mojej' nocy (między 23 a 5:20 rano), ale takie już życie karmiącej matki... Dziś jednak syn stanął zdecydowanie po mojej stronie. Najwyraźniej dotarło do niego, że od dziś zostałam bez asystenta, który zajmie się dziećmi, bym mogła dospać braki :) Adasiek spał dziś jak aniołek od 19:30 do 5 rano!! A potem, po karmieniu kolejne 1,5 h. Mój mały skarb <3 Oczywiście ja budziłam się w KAŻDEJ porze karmienia jak również między nimi, by 'wsłuchiwać się w noc', a uspokojona rytmicznymi oddechami zapadałam znów w błogi sen, by za jakiś czas ponownie sprawdzać, czy On aby na pewno żyje :P    
Po takiej nocy nawet najgorszy dzień nie straszny!
Tymczasem ten dzień jest naprawdę dobry!
Były książeczki i kokoszenie się w pościeli całą trójką <3
Było śniadanie zjedzone w rozsądnym czasie i tempie. 
Były klocki i puzzle.
Był spacer, piaskownica (pyyyszne, naprawdę pyszne ciasto mi Pyza upiekła! :D) i zabawy na świeżym powietrzu.
A w końcu przekąska i...
...trwająca aktualnie drzemka <3
Przetrwałam! (tak, mogę to już ogłosić, bo kiedy dzieci wstaną Pan Mąż już tu będzie :P)
Znalazłam nawet czas, by Wam o tym napisać -> a to wszystko dzięki a) pralce, b) zmywarce i c) przygotowaniu obiadków, gdy jeszcze miałam pomagierów 24/7 :D

Cudnie!!

A teraz czas na "wisienkę na torcie"...
...zmykam kliknąć jakieś internetowe zakupy (w tym miejscu chciałabym gorąco pozdrowić Pana Męża :*:*:*) :D

A jak Tobie mija pierwszy dzień reszty Twojego życia ? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz