Tak, Panika !
I to przez duże "P" !
Bo jak tu nie Panikować, skoro za 11 dni (licząc od Wigilii) mieliśmy spakować całe dotychczasowe życie do naszej wysłużonej czerwonej Meganeczki i ruszyć nią w podróż na "drugi koniec świata", bo tym w rzeczy samej jest dla nas i naszych bliskich nasz "nowy dom" (ale o tym potem)...
..więc...jak tu nie Panikować, skoro czasu coraz mniej, a Świąt w tym roku (2014) coraz więcej...
W końcu jak nie Panikować, skoro prawie wszystko już "wstępnie spakowane", a tymczasem odzież pozostawiona na świąteczne występy nie poszerza się tak sprawnie, jak skóra pod wpływem pochłoniętych pierogów....?!
Udało nam się jednak pokonać wszystkie przeciwności losu, i mimo poważnych kłopotów logistycznych (tu dygresyjka: przejechaliśmy w sumie jakieś 200 km górką, bo logistyka samochodowa nie jest naszą najmocniejszą stroną, w zasadzie żadną stroną :P Jednakowoż, byłam rada z takiego obrotu sprawy, bo wreszcie sobie poużywałam za kierownicą :) ), spotkać z możliwie największą ilością bliskich nam osób:)
Święta były pyszne!
A po świętach przyszedł czas na dopinanie ostatnich spraw...
Jak zawsze wariatkowo...
Jeszcze ostatnie, "najważniejsze" zakupy...
Jeszcze "ostatnie" pożegnania z przyjaciółmi...
Jeszcze kilka transakcji internetowych (i dreszczyk emocji, czy zamówienia dojdą już po naszym wyjeździe czy jednak zdążą na czas...doszły :) )...
Góra rzeczy pt. "do zabrania" z dnia na dzień rosła, mina męża, gdy patrzył na nią rzedła, a ja dwoiłam się i troiłam, by, z jednej strony móc zabrać jak najwięcej z tych wszystkich "najważniejszych" rzeczy, a z drugiej, starałam się cały ten ekwipunek skompresować tak, by mój kochany Mąż uwierzył, że to się może zmieścić do Meganeczki, a ona to wytrzyma...
I już, już, gdy wyglądało na to, że jesteśmy gotowi, że się wszystko poukładało, uspokoiło...
... Gdy już wesoło wystrzeliły szampany i wybił Nowy Rok i wydawało się, że nic już nie może nam przeszkodzić ... przyszedł piątek ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz