środa, 14 października 2015

Festiwal nauki

Niezbyt orientujemy się w wydarzeniach miasta...
Nie śledzimy stron z aktualnościami, nie podążamy za newsami, a jeśli już o czymś wiemy to zwykle za sprawą naszych meksykańskich przyjaciół, którzy donoszą nam o co ważniejszych czy ciekawszych okolicznościach ( i tak np. mamy już zarezerwowany termin listopadowy na kolejne święto wina :P tutaj link do wydarzenia - na pewno Wam o nim opowiem :P)
Mimo to i tak zawsze jesteśmy w ich centrum. Zawdzięczamy to z pewnością temu, że miasteczko jest niezbyt duże. Zwykły sobotni czy niedzielny spacer zawsze przynosi nam wiele niespodzianek... 
W ostatni weekend nie mogło być inaczej!
Szukaliśmy Pana z jadalnymi kasztanami (ciągle o nim słyszę, a nigdy go nie widziałam!!! nie mówiąc już o degustacji kasztanów), a trafiliśmy wprost na Festiwal Nauki!

Choć oczywiście zorganizowana ze znacznie mniejszym rozmachem niż ta znana nam ze stolicy (Stadion Narodowy vs. Plac L'Horloge to jak słoń vs. mrówka), Fete de la Science zdecydowanie podbiła moje serce!
Wszystko mi się podobało!!!
A najbardziej to, że po raz kolejny miasto miało dla mnie niespodziankę :)
Obejrzałam kilka naprawdę paskudnych robali pod mikroskopem, podziwiałam przeróżne owady, w tym piękne motyle, zgromadzone w licznych witrynach, widziałam jak powstaje hologram, jak małe dziecko zachwyciłam się drukowaną w 3D figurką Mistrza Yoda :P jak również małego słonika, któremu ruszały się nogi i trąba - hit!!! Dzieciaki dostawały go w gratisie...szkoda, że jestem już trochę za dużym dzieckiem na takie gifty :( 



 


Wysłuchałam kompletnie bez zrozumienia (bo po francusku) opowiastki o robotach, a także z nieco większym zrozumieniem i zdecydowanie dużym zaciekawieniem o stylu życia mrówek (dobrze wiedzieć z czym ma się do czynienia :P). To ostatnie było szczególnie pocieszające, bo 1. zobaczyłam jak wyglądają jaja mrówek i jeśli postanowią się tu rozmnożyć to się może poznam i 2. wiem też jak wyglądają ich ekskrementy, co może jest nieco obrzydliwe, ale jeśli wziąć (lub jak mówią profesory: wziąść) pod uwagę punkt 3.: są dość czyste i wszystkie swoje brudy znoszą w jedno miejsce, a na przestrzeni życiowej mają raczej porządek, to punkt drugi nie jest aż taki odrażający...chyba... :P

O! od razu widać gdzie są toalety...


Wszystkie stoiska były baaardzo interesujące :)
A poza tymi naukowymi, ku mojej uciesze, napotkaliśmy na naszej trasie także znane mi już z wcześniejszych spacerów (i Wam, z mojej opowieści) stoiska z przeróżniastymi grami :) Tymi, które już poznałam, jak i całkiem nowymi - stołowe "tetris" czy nie-wiem-co z czarnymi i białymi kulami :P
Tym razem towarzyszył mi na szczęście Pan Mąż, co wykorzystałam do wypróbowania gier - w końcu miałam partnera!
Ubawiłam się setnie :)
I już kombinujemy, dumamy i szukamy, skąd wytrzasnąć takie drewniane cuda jak cymbergaj  :P
Po prostu muszę to mieć!
Super rozrywka dla całej rodziny!
 




I tym sposobem kolejny wspaniały, ciepły :D weekend za nami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz