poniedziałek, 5 października 2015

Dni dzielnicy

A właściwie dni całego Avignon...
Imprezy w mieście dla mieszkańców trwały mniej więcej tydzień. 
Każda dzielnica miała własny piknik, ale oczywiście mieszkańcy swobodnie przemieszczali się między nimi:)
Choć wcześniej widziałam w naszej okolicy "ogłoszenia" moja znajomość a raczej nieznajomość francuskiego pozwoliła mi ogarnąć jedynie to, że coś będzie się działo - fete - i termin, bo był napisany cyferkami! Hehe
Nie zorientowałam się jednak o jaką lokalizację konkretnie chodzi...

Ale jak już pisałam, czy się chce czy nie zawsze jest się tu w centrum wydarzeń!

I tak w pewne piękne acz wietrzne sobotnie popołudnie wybrałam się na spacer po okolicy. Nie wypuszczałam się nigdzie dalej, bo głowę wręcz urywało! Błąkałam się po znanych mi już, mniej uczęszczanych samochodowo uliczkach (warunek konieczny, bo nawet jeśli jest chodnik to nasza kareta się na nim nie mieści!) w naszej dzielnicy. W planach miałam też postój na baaardzo zaległy przegląd polskiej prasy... Rodzice zostawili mi kilka gazetek, które przechowywałam na takie właśnie spacerowe okazje, by usiąść w parku i delektować się słońcem, ciepłem, ciszą, spokojem, śpiewem ptaków i polskimi słowami :)
Kiedy już zbliżałam się do parku... tu muszę zaznaczyć, że parku mega wypasionego, bezpiecznie ogrodzonego!, z ławeczkami, stołami piknikowymi!, leżakami do opalania!! i podestami (żeby nie leżeć na gołej ziemi), a także "małpim gajem" i bujawkami równie dobrymi dla dzieci jak i dorosłych :) oraz, co cieszy tu oko najbardziej, wydzielonym miejscem dla piesków!!!... no więc, kiedy się tam zbliżałam, dobiegły mnie głosy muzyki, jakby grała jakaś orkiestra dęta... i to na żywo ! ! ! W pierwszej chwili pomyślałam, że to z któregoś z mijanych domów, ale na żywo?! Kiedy jednak podeszłam jeszcze bliżej parku, okazało się, że z moich planów gazetkowych raczej nici! 
Cały teren wypełniało mrowie ludzi! 
Święto dzielnicy!
W parku rozstawiona została scena, z której to właśnie dobiegały słyszane przeze mnie dźwięki... Gdy doszłam na miejsce orkiestra zmieniła się w hip-hopowy duet! Było też rodeo i dmuchane zabawki dla dzieciaków, stragany z napojami i przekąskami, a także punkty wszelakiej aktywności dla najmłodszych i tych trochę starszych. Można było grać, malować, rozwiązywać zagadki matematyczne!
Dla każdego coś miłego!
Ja osobiście zakochałam się w "stoisku" z różnego rodzaju grami... I to z tego miejsca sporządziłam relację fotograficzną! Choć zdjęcia nie są najlepszej jakości, bo nie byłam przygotowana na tego typu atrakcje i zmuszona zostałam do wykorzystania do tego celu telefonu :( musiałam to uwiecznić! 
Stałam tam dłuższą chwilę i oczu nie mogłam oderwać! 
Bardzo żałowałam, że moja towarzyszka jest jeszcze za mała na grę w cokolwiek! 
Pierwszy raz w życiu widziałam niektóre z tych gier, jednak po zapoznaniu się z ofertą stoiska chętnie zakupiłabym wszystkie! 
Nie mogłam nacieszyć oczu dziećmi bawiącymi się nie na komputerach czy smartfonach, a drewnianymi klockami czy pionkami na świeżym powietrzu! 
Był drewniany cymbergaj i (jak mi się zdaje) ze dwie inne, niż te nam znane, jego odmiany...
Były wielkie czwórki... 
Było coś na kształt petanque (dwa kolory drewnianych dysków i stół - gra polegała na tym by tak rzucić swój dysk by zatrzymał się jak najbliżej końcowej krawędzi stołu)...
I wiele innych gier, o których istnieniu nie miałam pojęcia!
Widać było, że dzieciaki też są zachwycone taką formą zabawy :)
to coś trochę jak cymbergaj, tyle że mała "bramka" jest pośrodku, w listwie





cymbergaj

czwórki
coś jak petanque (jak na mój gust :) )

Prócz drewnianych gier moją uwagę na dłużej przykuły też zapasy sumo dla najmłodszych. Widziałam już gdzieś wcześniej te zapaśnicze wielkie, napompowane stroje, ale takie małe, 5-7-lenie skrzaty przebrane za wielkie grubasy i próbujące ze sobą "walczyć" rozwaliły mnie po prostu na łopatki!
Całe to dzielnicowe święto to super sprawa! 
Świetna okazja dla wyjścia z domu, spotkania się z sąsiadami i zabawy na świeżym powietrzu :)
I ja również spotkałam tam naszych sąsiadów oraz poznałam całkiem nowych, a do tego polskich, mieszkających tu w naszej okolicy!
Jakże przyjemny a do tego owocny był ten spacer!

Aż na usta ciśnie mi się przyśpiewka z harcerskich czasów:
Ale nam się podobało, ajajajajaj
Dobre było ale mało, ajajajajaj
Jeszcze by się coś przydało ajajajajaj
Bo to było trochę mało ajajajajaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz