wtorek, 1 września 2015

Hej ho, hej-ho...

...  to dokąd by się szło?

A Wy  - gdzie dziś idziecie?

Nie wierzę jak ten czas szybko leci!
Zerkam w kalendarz, a to już 1 września!
Do tej daty przypisanych jest oczywiście wiele wydarzeń z kalendarium tak naszego pięknego kraju jak i świata...
Ale gdyby zapytać w ankiecie, niczym w Familiadzie, "Z czym kojarzy Ci się data 1 września?" to założę się, że najwyżej punktowaną odpowiedzią byłoby "rozpoczęcie roku szkolnego". 
Czy może się mylę? 
A Wam jak się kojarzy...?
No właśnie :P (tęgie głowy mogą jeszcze "strzelić" historycznie w początek II wojny światowej, ale obawiam się, że szkolnego skojarzenia i tak nie przebiją).
To z pewnością dlatego, że jesteśmy jeszcze bardzo młodzi (na pewno dlatego!! :D) i dobrze pamiętamy szkolne czasy i ten pierwszy po wakacjach dzwonek...
I tak się zastanawiam: Jak to jest, że zawsze chce się być gdzie indziej niż się jest?...no prawie (bo ja teraz nie zamieniłabym się na nic i za nic!).  Mam na myśli jednak to, że w czasach szkolnych ciągle myślało się o tym kiedy już się tą szkołę skończy... A potem, gdy już obowiązek szkolny przestał na nas ciążyć każdego 1 września myśli się o tej szkole w tonie "ach, co to były czasy...". I nagle, w świetle dorosłych powinności, odpowiedzialności, ciągłej "rozsądności", stresów i nerwów okazuje się, że tornister z książkami wcale taki ciężki nie był, a budowa pantofelka jest doprawdy fascynująca! 

1 września to dzień rozpoczęcia roku szkolnego, a więc równocześnie koniec wakacji. I choć w życiu pozaszkolnym wakacje mogą być nawet w kwietniu, jeśli tak człowiek sobie zdecyduje i zaplanuje (gdy oczywiście pracodawca mu tych planów nie pokrzyżuje) to ten koniec wakacji z końcem sierpnia też gdzieś tam z tyłu głowy siedzi. Do tej pory "oszukiwaliśmy" z Panem Mężem ten termin. Wyjeżdżaliśmy na urlop wrześniowo i dzięki temu korzystaliśmy z wakacyjnej atmosfery w pracy przez całe lato by potem skraść jeszcze 2 tygodnie słońca gdzieś bardziej na południu Europy. Teraz jednak mieszkamy na tymże południu i słońca mieliśmy pod dostatkiem i bez września (aż marzy się urlopik na chłodnej północy!)! 

A co do wakacyjnych terminów...

U nas, w Brykusiowie, wakacje w tym roku kończą się dokładnie tak jak uczniakom...
Mój ostatni  "semestr" zimowy i letni był ciążowy :) można powiedzieć, że całkiem to było nudnawe :P Nie działo się nic ciekawego, prócz paru silniejszych kopniaków i śmiesznego, kulkowatego kształtu mojego ciała!
Potem pojawiła się Pyzulka, a wraz z nią moi Rodzice. Dużo było nowości i odmiany, a czyż nie na tym polegają wakacje, że robi się coś innego niż zazwyczaj? - Czyli było wakacyjnie :D
Następnie przyszedł czas na urlop tatusiowy Pana Męża. Zabawiał nas przez całe 3 tygodnie! Pan Mąż w domu to również obrazek niecodzienny, a więc moich wakacji ciąg dalszy...
A teraz?
Teraz zaczyna się "rok szkolny" - czyli rzeczywistość.
Powinnam może napisać, że wszystko wraca do normy, ale przecież tak nie jest!
Pan Mąż wraca do pracy i to jego, powiedzmy, norma...
Ale u mnie - niby rzeczywistość, jednak zupełnie inna niż ta, którą znałam do tej pory! Na pewno nie szara!!! Nawiązując do systemu edukacji to tak jakby zmiana szkoły... z tym, że całkiem spory skok - jak z podstawówki wprost na studia! I to w obcym języku. Na szczęście to my "wyprodukowaliśmy" to słodkie stworzenie :) i dzięki temu możliwa jest jakakolwiek między nami pozawerbalna komunikacja! 
Tym optymistycznym akcentem zakańczam...
....uciekam bo uczymy się z Pyzulką siebie nawzajem! 
Całkiem ciekawe to studia!
Co dzień zaskakuje mnie coś nowego z tą różnicą, że teraz zamiast książek targam ze sobą wózek i pięciokilową królewnę :P

Wszystkim zakańczającym dziś wakacje 
życzę by wspomnienia przywiezione z wypoczynku
 towarzyszyły im przynajmniej do następnych wakacji 
i rozjaśniały zapracowane dni! 
W pracy czy szkole natomiast 
by nie zabrakło Wam zapału i energii 
do działania, tworzenia i zdobywania wiedzy ! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz