poniedziałek, 14 września 2015

Siwy Dziadek

Życie naszej rodziny tak się ułożyło, że niestety nie miałam okazji zaznać dziadkowego ciepła...

Pewne hiszpańskie przysłowie mówi, że Ci, którzy nie mają Dziadków dużo tracą. Nie jestem pewna do końca, czy chodzi w nim o Dziadków jako parę, czy też tylko o osobników płci męskiej... moim zdaniem jednak, choć czuję, że się ze mną zgodzicie, obie wersje są jak najbardziej prawdziwe (a także 3 opcja, gdyby dotyczyło to tylko Babć). 
Patrząc na naszą Pyzulkę i Dziadków rozpływających się nad nią widzę teraz ile dobroci, miłości i ciepła może dać takiej małej księżniczce, którą i ja przecież kiedyś byłam, zakochany w niej bez pamięci Dziadek! A nasza córka ma to szczęście, że takich adoratorów ma dwóch!

Piękny cytat o Dziaku znalazłam gdzieś w czeluściach internetu:
"Dziadek to ktoś, kto ma srebrne włosy i złote serce" :-)
To prawie prawda... bo moim zdaniem Dziadkowie dzielą się na srebrnowłosych i bardziej bezwłosych :P
I tu też Aśce się "poszczęściło", bo trafiły jej się obie wersje ... obie wąsate, obie o wielkim, złotym sercu, ale dzięki włosom nie da się ich pomylić!
Dziadek bardziej bezwłosy (bo nie całkiem łysy, o nie!, nie darowałby mi Tato :P ) jak wiecie był już u nas półtora miesiąca temu...

W zeszłym tygodniu gościliśmy natomiast Dziadka siwego :)
(oraz Biedroneczkę Haneczkę, naszego nowego, polskojęzycznego domownika, najlepszą kumpelę naszej Aśki!) hehe
Choć Dziadek widuje wnuczkę regularnie na Skype wiadomo, że nic nie może się równać ze spotkaniem "twarzą w twarz". I całe szczęście! Bo dzięki temu udało się przełamać strach przed lataniem i spędzić z nami cudny tydzień!
Totalna miłość od pierwszego wejrzenia z nieukrywaną wzajemnością!
Naszej córce rozbrajający, bezzębny uśmiech nie schodził z twarzy przez cały dzień... Dziadkowi oczywiście też, z tą różnicą, że "zębny" :P 
Pogoda totalnie nam dopisała... 
Pokazałyśmy Dziadkowi miasto i potrenowałyśmy go troszkę... delikatnie mówiąc! Bo spacery po 3 h mamy w standardzie. Wiadomo przecież, że najlepiej śpi się na świeżym powietrzu. I choć na co dzień Dziadek nie spaceruje półmaratonów to tu, no cóż - czego się nie robi dla wnuczki! Jeśli dodać do tego dzielne pchanie jej wypasionej karocy przez calutki tydzień to wychodzi nam z tego mały obóz przetrwania...

Po spacerach były niekończące się rozmowy i ploteczki, no i oczywiście obowiązkowe rozpieszczanie! Ale czyż takie nie jest właśnie święte prawo wnuków ? do tego by być przez Dziadków rozpieszczanymi! :) Joanna nie zgłaszała najmniejszych sprzeciwów :P
Okazało się także, że z Dziadka prawdziwy zaklinacz dzieci! Szybko i sprawnie znajdował wyłącznik opcji "mały maruder".
To były radosne, słoneczne dni dla naszej rodzinki!
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy...
Dziadek już "odmeldował się" z polskiej ziemi po szczęśliwym lądowaniu...
Nam natomiast pozostały wspomnienia, megabajty zdjęć i nadzieja, że skoro już przełamał się, wsiadł do samolotu i "przetarł szlak" to jeszcze nas tu odwiedzi!
Do tego czasu musimy zadowolić się rozmowami na Skype i towarzystwem Haneczki...
Na szczęście i my niedługo planujemy wycieczkę do Polski, więc ta rozłąka nie będzie aż tak długa!

Tymczasem powracamy do zwykłego życia w Avignon, a ja do relacjonowania Wam jak też nam ono mija :P

PS. Obiecuję, że jeszcze w tym tygodniu dowiecie się, skąd pewność, że gekon już z nami nie mieszka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz