środa, 17 stycznia 2018

Zabawkowy szał, tylko pudeł nikt nie dał

Obserwując moje, i nie tylko moje, dzieci stwierdziłam ostatnio, że doskonale sprawdza się dla nich stwierdzenie, że "bawi się oczami" :)
Dziwnie brzmi, nieprawdaż? 
Już wyjaśniam o co mi właściwie chodzi...

Mamy dwójkę maluchów w jednym pokoju, a każde z nich posiada całą masę zabawek. Chociaż pokój, który zajmują zapewnia sporo miejsca to i tak czuję się tam trochę jak w sklepie z zabawkami, a minione święta tego stanu zdecydowanie nie poprawiły. Rzecz jasna także i ja jestem tego sprawcą (yyyyy... chciałam powiedzieć Mikołaj :P)
Chciałam, by to, czym bawią się dzieci, było możliwie w zasięgu ich małych rączek Oczywiście z wyjątkiem farb, piasku czy ciastoliny, które to zabawki wydzielam i przy nich asystuję (co by rozszerzanie diety młodego nie poszło za daleko, a przynajmniej nie tak wcześnie :P). 
Jednak "zasięg rąk" to nie wszystko. 
Kluczem do sukcesu (przynajmniej u nas) było wspólne rozplanowanie z Pyzką gdzie i co będzie miało swoje miejsce, i zachowanie tego porządku rzeczy. Dzięki temu od początku sama sprząta zabawki (choć nie zawsze z ochotą) i doskonale wie gdzie ich właściwe miejsce. Zawsze wie też gdzie ma szukać danej zabawki, z którą akurat ma ochotę spędzić czas. Kiedy coś się zmienia, bo np. po świętach przybyło nam rzeczy i trzeba było wygospodarować na nie miejsce, widzę, że i tak na początku biegnie zawsze do starej lokalizacji. 
Ostatnią kwestią jest właśnie "zabawa oczami". Zauważyłam, że Pyzka częściej sięga po rzeczy, które są namalowane na opakowaniu, lepiej wyeksponowane czy też łatwiej dostępne, tj. np. na brzegu półki. Jednak to, jak skonstruowane są niektóre z zabawek zdecydowanie nie ułatwia ich przechowywania...
Pluszaki, grzechotki i inne niemowlęce rupiecie z powodzeniem można trzymać w pudełkach czy koszach, a w razie potrzeby przy macie ustawiać od razu pojemnik z całym asortymentem :) Takie rozwiązanie doskonale sprawdziło się przy małej Pyzce, a i teraz przy Adaśku działa bez zarzutu. Mały problem pojawia się tylko wtedy, gdy jakiś grający przedmiot trafi na dno pudełka i włączy się w najmniej odpowiednim momencie. Mam tu na myśli chodzenie nad podłogą, gdy dziecię ledwo zasnęło, wstrzymane oddechy i błagalne modły w myślach, by udało się opuścić pokój iiii... właśnie wtedy, gdy przestępujesz już próg dzielący Cię od ciepłej kawy i kolejnego odcinka ulubionego serialu (albo też od rozwieszania prania, gotowania obiadu i sprzątania łazienki, life is brutal!) w rzeczonym pudle przesuwa się na boczek uśpiona Twym nuceniem zielona krówka i w całym pokoju rozlega się dźwięczne rżenie konia, któremu producent nie zamontował wyłącznika. To teraz już wiecie, że koń musi stać na regale sam, bez kumpli, co to go mogą odpalić w złym momencie. 
Lecimy dalej...
Maluszkowe klocki: pluszowe i foliowe, plastikowe czy drewniane, magnesowe zwierzątka i klocuszkowa kolejka również mieszkają razem w podobnym pudle i dobrze im tam, a Pyzka zawsze wie gdzie ich szukać. Gorzej tylko z tym, że zawsze musi opróżnić pudełko do cna, by znaleźć to czego szuka. Jak się zapewne domyślacie sprzątanie nie idzie jej już tak ekspresowo...
Lalki dostały osobną półkę na regale i widać, że się zaprzyjaźniły, a duże maskotki zamieszkują pyzkowe łóżko, śpiąc w nogach. Nie wiem jeszcze co wymyślę "potem", które nadejdzie szybciej niż później, bo jej łóżko ma jedyne 160 cm (kto mógł przewidzieć, że nasza dwulatka osiągnie tak szybko rozmiary 4-5 latki?! ).  Niebawem ta pluszowa hałastra będzie trochę przeszkadzać, ale póki co jedynym minusem takiego rozwiązania jest codziennie przekładanie hałdy bałd rozlicznych przed i po spaniu celem zaścielenia łóżka - pikuś! 
Gry i puzzle to najłatwiejsza sprawa, bo z reguły zapakowane są w przystępne pudełka, które można z powodzeniem ustawiać na sobie i mieści się ich sporo na każdej półce. Czasem producenci przesadzają nieco z opakowaniami, stosując klasyczny "przerost formy nad treścią", gdy dwie kostki i talia kart mają pudło 30x30, ale na szczęście takich zabawek (jeszcze?) nie posiadamy.
Co jednak zrobić, gdy pudełko się zniszczyło lub jest całkowicie niepraktyczne?
A co z tymi, które kupiliśmy "luzem" (np. z drugiej ręki)?
Jak ułatwić zabawę dziecku i sobie życie (przystępne opakowanie=łatwe sprzątanie)?
Jako fanka zabaw papierowych musiałam spróbować użyć moich "zdolności" do okiełznania kilku zabawek Pyzki i muszę podzielić się z wami efektami tych prac, bo osiągnęłam niespodziewany sukces na polu produkcji zabawkowych opakowań!
Widzieliście już naszą obórkę, która jest trochę opakowaniem, a trochę zabawką. Teraz możecie zobaczyć, co jeszcze zmontowałam...
Na pierwszy ogień poszły drewniane klocki i gra w łowienie rybek. Klocki miały całkiem solidne oryginalne pudełko, ale było ono beznadziejne dla małych, pyzkowych rączek. Ba! Nawet ja miałam problem, by całą zawartość spakować do środka. Wąski otwór, a pudełeczko skrojone idealnie na miarę to nie jest coś, co zachęci dzieciaka do sprzątnięcia po sobie. Pocięłam więc oryginalny karton tworząc z niego wieczko, a z arkusza brystolu wykleiłam kuwetkę na zawartość. Widać co jest w środku i łatwo się do tego dobrać - sukces! Z rybkami sprawa miała się podobnie, z tym, że dodatkowo, oryginalne opakowanie było uszkodzone (zabawka z duuużej wyprzedaży). Miałam jednak pod ręką inne kartonowe pudełko (po butach jeśli dobrze pamiętam) idealnie pasujące wielkością, na którym to przykleiłam sklepowy front. Efekty możecie obejrzeć na zdjęciu :)

Zachęcona pierwszymi małymi sukcesami, po kilku dniach poszukiwań przydasiów poupychanych w najróżniejszych zakątkach, zabrałam się za zabawki drewniane zajmujące w duecie całą półkę na dziecięcym regale! Dlaczego aż tyle? Ano dlatego, że to drewniane puzzle, które zachowują ład jedynie "na leżąco" (a przynajmniej tak mi się wtedy zdawało). Te z cyframi kupiłam w second handzie bez pudełka, zaś opakowanie od zegara (kształty + cyfry) przepadło bez wieści zaraz po tym, gdy Pyzka go otrzymała. Szału dostawałam na widok rozwalonych pod regałem klocków i ciągłego "wyjmij mi", bo znów jakaś cyfra z zegara była pod szafą. Musiałam coś wymyślić! W starych teczkach wycięłam okienka, które podkleiłam przezroczystym plastikiem (to właśnie ta "zabawa oczami"), a gumki przemontowałam, by spinały całość nie wzdłuż, a w poprzek. Tylko tyle i aż tyle! Teraz dwie teczuszki stoją pionowo na półce wraz z innymi drewnianymi zabawkami. Spakowane puzzle, po zabawie, nie rozsypują się nim dotrą na regał tak jak do tej pory, a to tylko zachęca do kolejnych z nimi spotkań :)
Ostatnie moje twory dedykowałam zabawkom bezopakowaniowym, które zakupiłam przez internet i przyszły w plastikowych woreczkach. Torebki na puzzle czy klocki to średni pomysł, szczególnie gdy są bez zamknięcia. Podobnie jak w teczkach, do pudełek kartonowych o odpowiedniej wielkości (zawsze wybieram takie, by nie było ścisku, ale też z poszanowaniem przestrzeni dziecięcego pokoju), dorobiłam okienka, a żeby było bardziej dziecięco wierzchy okleiłam kolorowym papierem (moja przedświąteczna zdobycz z KIKa - 1 kg wzorzystego, całkiem grubego papieru za grosze!<3). Wyszło przednio, sami zobaczcie:

Pudełka z okienkiem skradły serce Pyzki, która chętnie sięga po to co widzi, ma "na oczach" :) Sprzątanie to sama przyjemność i tylko z gumkami przy teczkach czasem muszę jej jeszcze pomagać.

Ostatnio znów przyszło kilka paczek (cholerka, teraz się wyda...:P), a w nich m.in. pomponiki czy "włochate druciki" do zabaw manualnych. Choć półki uginają się od czasoumilaczy Pyzka zachwyciła się małymi, kolorowymi kulkami. Oczywiście z paczki wyjęłam je w plastikowej torebce, która dokonała żywota przy pierwszym otwieraniu. Po skończonej zabawie rzuciłam więc tylko "zbierz je w jedno miejsce, a ja później poszukam dla nich pudełka", na co Pyzka odparła "Mamooo, ale z oknem?" :D No i nie ma "zmiłuj". Pędzę wycinać kolejne okno! :P

A Wy jakie macie sposoby na niesforne zabawki?
A może jakaś rada na przyszłość, co z tymi pluszakami L, XL i XXL (największy miś jest większy od Pyzki :( )? Jakieś pomysły?

2 komentarze:

  1. jestem pod wrażeniem pomysłowości, zręczności i zdolności manualnych w robieniu ciekawych kreatywnych, nieszablonowych rozwiazań, które pozwalają zachować porządek. Przydałoby się u nas wdrożyć taką reformę.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo!
    I polecam gorąco, od razu przyjemniej się bawić, gdy wiadomo, że łatwo się po tym sprząta :D

    OdpowiedzUsuń