poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Cykady nie tylko na Cykladach

Piosenkę Maanamu w wykonaniu Kory UWIELBIAM ! ! ! 
I to by było na tyle jeśli chodzi o sympatię do cykad!
Ale po kolei...
 
Na początku nie zwracałam na nie kompletnie uwagi.
A może nie było ich słychać aż tak bardzo?!
Sama nie wiem...

Pierwszy raz usłyszałam je świadomie po dyskusji na ich temat z naszymi meksykańskimi znajomymi. Rozmowa przebiegała w tonie "O matko, jak mnie te cykady wnerwiają!" itd. itp.
Wszystko pięknie, ładnie, tylko o czym wy mówicie?! Ja nic nie słyszę, nie słyszałam... tak mi się przynajmniej zdawało :P
A może działał jakiś mechanizm "wyparcia"...
Tak czy siak, do tego pamiętnego, gorącego, czerwcowego popołudnia, cykady w mojej świadomości, tu w Avignon, nie cykały.

Od tamtej pory jednak wiele się zmieniło! 

W związku z tym, że odkąd już je "zauważyłam" doprowadzają mnie do szału !!! postanowiłam pogłębić moją wiedzę z zakresu biologii i dowiedzieć się nieco na temat tychże stworów przedziwnych, co to cykają tym głośniej im cieplej... w przeciwieństwie do pozostałych znanych mi stworzeń żyjących, które to w miarę wzrostu temperatury ograniczają swoją aktywność do niezbędnego minimum :P

Wypatrzyć je praktycznie nie sposób. Choć po odgłosach zdaje się, że robal, że tak go nazwę, jest tuż koło nas, gdy podchodzi się bliżej, te złośliwe bestie milkną! A gdy ich nie słychać, trudno je znaleźć. Choć nie są bardzo małe, problem stanowi fakt, że stworzenie to, brzydkie okrutnie!, jest trochę jak kameleon, dobrze zamaskowane na korze drzewa i naprawdę trudno je dojrzeć!
Robal, to dobre sowo, bo okazuje się, że to owad z rodziny pluskwiaków, a feee!!! I naaaprawdę urodą nie grzeszy...
Jednakże Prowansja właśnie to obrzydlistwo, poza lawendą oczywiście, wzięła sobie za symbol. Stąd, na wielu straganach z pamiątkami (standardowo zapełnionymi obok prawdziwych pamiątek tandetną chińszczyzną) znaleźć można wszystko co tylko człowiek jest sobie w stanie wyobrazić w kolorze fioletu lawendy, jak również ceramiczne figurki cykad o najróżniejszych rozmiarach i wymalowanych w przedziwne wzory, które łączy jedno: wszystkie mają zamontowany mechanizm wydający ten sam cykadowy dźwięk!
Osobliwa to pamiątka... 
Cigales... souvenirs par Cilions
Suweniry z Prowansji :-)   (www.weloveprovence.fr)
Może, gdybym wpadała tu na tydzień się wywczasować wprawiałoby mnie to w zupełnie inny nastrój. Tak jednak nie jest... 

Jak pisałam, robalki "nadają" najgłośniej, gdy  dostatecznie rozgrzeją im się "kuperki"! :P A jako, że dni upalnych mamy tu aż nadto, a i miejsc bytowania - zieleni - sporo (z racji sąsiedztwa całkiem zadrzewionego cmentarza), odgłosy cykad towarzyszą nam niezmiennie od rana do późnego wieczora już wystarczająco długo, by mogły obrzydnąć! Dlatego też może nie umiem docenić tego godowego koncertu. 

Dlaczego piszę "kuperki"? Ano dlatego, że instrument, który w cykadzie "gra" (tymbale) znajduje się na jej odwłoku... i tak właściwie to nie na "jej" odwłoku, a na JEGO, gdyż ponieważ tylko męskie cykady :-) tak koncertują w celu zwabienia partnerek, wiadomo :) 
Cóż, dobrze, że nie jestem Panią cykadą, bo wówczas byłby to wpis z serii "i tak wyginęły mamuty" :P ...ja bym tam na to nie poleciała! 
Choć trzeba przyznać, że się chłopaki naprawdę starają! 
Niektóre z gatunków mogą wydawać dźwięki o natężeniu powyżej 100 dB!!!
Nic Wam to nie mówi... to nic nie szkodzi, mnie też nie :P ale, że ostatnio poszukujemy odkurzacza, dokształciłam się i z decybeli :P i powiem Wam dla porównania, że zwykły, niezbyt wyszukany, tani odkurzacz workowy daje jakieś 80 dB. Czyli całkiem głośne te cykady!

A jeszcze a propos wyginięcia czy też rozmnażania, kontynuując wpis w tonie "Czy wiesz, że..?" muszę przyznać, że prócz tego, że te pluskwiaki są brzydkie, hałaśliwe (=denerwujące) potwornie to są również szalenie interesujące z uwagi na ich wieloletni (tak, tak!) cykl rozrodczy! Pani cykadowa składa jaja, z jaj wylęgają się larwy - nic nadzwyczajnego, powiecie... No i prawda, do tego momentu wszystko przebiega standardowo jak na owada, tu jednak zaczyna się ciekawostka! Czy wiecie, że te larwy zagrzebują się w ziemi i siedzą tam i siedzą i siedzą... w zależności od gatunku  siedzą tak od kilku do nawet 17 lat!!! Jak już tak posiedzą, to potem wyłażą gdzieś na drzewo i dalej to już idzie znów standardowym torem: przeobrażenie w postać dorosłą, chwila nędznego naziemnego żywota i tyle je było widać.

No, to zaspokoiłam swoją ciekawość i podzieliłam się z Wami moimi na temat cykad przemyśleniami :P Tymczasem, odpukać!, ustały u nas tropikalne upały, a raczej odczuwalność temperatur nieco się zmieniła za sprawą, jakże ulubionego latem, mistrala. Tym sposobem i cykady mniej słychać, bo wiaterek taaaki zimniutki :P !

Aaaa, byłabym zapomniała!
Jest też jeden jedyny pozytyw płynący z cykadowej "muzyki" i byłabym totalną niewdzięcznicą, gdybym tego nie doceniła i o tym nie wspomniała. W tym kontekście to muszę przyznać, że w jakimś sensie jestem totalną fanką tych "słonecznych koncertów". 
Mianowicie: nasza córka śpi jak aniołek przy tym osobliwym hałasie! W prawdzie nie robi jej wielkiej różnicy czy to sąsiad za ścianą wierci dziurę w wielkiej płycie, czy to gość na budowie robi bóg-wie-co szlifierką kątową, czy też cykady dają swój codzienny popis... Ważne żeby hałasowało, a jak się pewnie domyślacie, sąsiad wierci nie co dzień (na szczęście! bo my nie śpimy przy dźwięku wiertarki!! ), na budowie też różnie to bywa, a robali na cmentarnych drzewach Ci u nas dostatek... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz