czwartek, 31 lipca 2014
Urlopowo :)
Udało nam się wyrwać na kilka dni nad morze i stąd mały przestój na blogu...
Do ostatniej chwili przed wyjazdem realizowałam zamówienia...
efekty pojawią się na blogu niebawem...
A tymczasem: wspomnienie lata!
Chociaż jeszcze się nie skończyło, my pierwsze wakacje mamy już za sobą...
4 dni we Władysławowie...
Z super postojem w Bydgoszczy :) (pamiętacie jeszcze exploding box "Witaj maluszku"? - właśnie, z małym poślizgiem, trafił do maluszka :) ) ze środy na czwartek, 24.07 dotarliśmy do nadmorskiego celu!
Słońce, plaża, morze, wiatr...cudnie...
Cudnie, gdy pójdzie się 5 km w stronę Rozewia lub tyle samo w stronę Chałup...
W samym Władysławowie w zasadzie nie da się żyć!
Tłumy ludzi, hordy rozwrzeszczanych dzieci, stragany z chińską tandetą "pamiątka z wybrzeża" itp., wszechobecne śmierdzące kebaby i inne "pyszności"...
Jedyną jego zaletą jest to, że jest blisko!
A jednak, mimo wszystkich tych niedogodności...
...wszystkiego, co sprawia, że nie wybieram wczasów w typowym terminie, a czekam zawsze, aż dzieci wrócą do szkoły, a studenci porzucą dorywcze prace w budach z kebabem na rzecz książek i sesji poprawkowej...
...udało nam się wypocząć!
Może to jest właśnie recepta na udany wypoczynek, że gdy jest tak mało czasu, nawet w najstraszniejszym miejscu można efektywnie odpocząć!
... akumulatory na słońcu naładowałam aż nadto (jedno ramię już się "rozładowuje"...po opaleniźnie została biała plama ;/)...
...nogi w zimnym morzu wymoczyłam tak, że aż kości bolały...
..."peeling stópek" na brzegu robiłam tak długo, że aż lakier na paznokciach przestał się błyszczeć...
...w piachu grzebałam się tak, że do tej pory z telefonu sypią się ziarenka piasku...
...gofrów i lodów zjadłam tyle, że aż skóra na brzuchu swędziała, gdy się rozciągała...
...i gdy w niedzielę późnym popołudniem opuściliśmy Władysławowo niczego mi nie było brak...
...niczego mi nie było żal...
...to był naprawdę baaaaardzo udany "długi weekend"...
Nie zostało nam z niego wiele zdjęć, bo i fotografować tam nie bardzo jest co, jednak bezchmurne niebo oraz moja radosna twórczość na piasku zostały przez mojego ulubionego fotografa :* upamiętnione...
... i tymi wspomnieniami się tu z Wami podzielam ! :D
(Ja upamiętniłam jedynie opaleniznę zanabytą przez mojego małżonka (na kostkach i stopach! :) - nie wiem jak on to zrobił?!), polaną suto kefirem, jednak nie jest to fotka wpisująca się w estetykę tego bloga...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz