środa, 13 czerwca 2018

Bawimy się... papierami :)

Fascynacja dziadkowymi kurami trwa.
Pyzka regularnie podkarmia je tym co wyskubie i dzięki tej pasji trochę mlecza żeśmy w tym roku wypieliły... Dumna i blada woziła na rowerze do zagrody całe wiaderka liści i żółtych kwiatków, a ja dzielnie wydłubywałam je z ziemi, żeby się dziecko cieszyło... A także po to, by ograniczyć nieco "Mamusiu, to dla Ciebie, kwiatek piękny, żółty Ci tu położę, weź!". No, każdy wie jakie one piękne, zwykle obsiądnięte przez robaczki wszelkie, no po prostu marzenie każdej matki :D I szukaj teraz człowieku jakichś wazoników... A na spacerze to mi to na Adasiu kładzie i leży taki mój nieboraczek śpiący, a na nim ten pożal-się-boże kwiatek w pół zdechły na samym środku brzuszka mego dziecięcia wygląda to-to przeraźliwie ;/
No więc pieliłyśmy działkę z mlecza, kury jadły, aż się Adasiek zainteresował co też jest za tym płotkiem. A jak się dowiedział to mi się zrobił teleranek normalnie ;] Ciężki już ten mój synal to go sadzam na krześle ogrodowym, żeby sobie w ten żywy telewizor mógł patrzeć, a wtedy Pyzka dosiada się obok i tak się gapią i gapią i gapią...

 
...a mnie komary zżerają żywcem. No to, myślę sobie, trzeba coś na to zaradzić, bo stanie przy kurniku dniami całymi to rozrywka dla mnie marna...
Dumałam aż wydumałam..

Pamiętacie jeszcze naszą oborę?
Zrobiony z kartonu domek dla gumowych zwierzaków to zabawka, którą ostatnio bardzo mocno upodobał sobie Adasiek. regularnie sprawdza nasz inwentarz, wywalając wszystko na podłogę i podgryzając baranie nóżki :P  Zostawiłyśmy mu więc z Pyzką zwierzęta, a same zabrałyśmy oborę i w małe pół godzinki zamieniłyśmy ją w wypasiony kurnik!

Kartki do origami kupiłam czy dostałam, sama już nie wiem, typowe "gdzieś-kiedyś"...

Instrukcja do zrobienia kur z papieru znaleziona w internecie jest prostsza niż budowa cepa i dla naszej Pyzki nie stanowiła żadnego problemu. Powtarzała za mną każdy ruch i po kilku minutach miałyśmy kurki w każdym kolorze :) Piórka w moim brykusiowym królestwie mam jeszcze z czasów wielkanocnych kurczaczków, więc żeby te kury nasze nieco ożywić i dodać im "ptaszości i piórkości" przykleiłyśmy je tu i ówdzie. To był jeden z lepszych momentów zabawy, bo jak wiadomo tam gdzie klej w sztyfcie tam ubaw po pachy... 
Grzęda z tektury to dwa cięcia, a gniazdo powstało z sizalu i starej rolki po taśmie klejącej ( u mnie nic się nie zmarnuje :P ).

Gdy kurnik był gotowy zabrałyśmy tę ferajnę na dwór żeby sobie podziobały. I tak, kogut naszego Dziadka piał, kury za płotem gdakały, a te nasze znosiły jajka...niespodzianki ;P





 Kiedy kurnik już się znudzi, a Adasiek nie zje jeszcze w tym czasie całych zwierzaków będą mogły wrócić do obory :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz